Co z nich wynika? Otóż, po pierwsze, wzrost deklaracji braku wiary w najmłodszej grupie wiekowej 18–24 lata. W 1992 r. wiarę (ciekawe dla mnie osobiście jest to, że w tamtym czasie byłem w tej właśnie grupie wiekowej) deklarowało 93 proc. z nich (a jej brak 6,7 proc.), a w roku 2021 już tylko 71 proc. młodych (28,6 proc. uważało się za niewierzących). Jeszcze mocniej to zjawisko widać na poziomie praktyk religijnych. W 1992 r. – w omawianej grupie wiekowej – udział we mszy św. co najmniej raz w tygodniu, deklarowało 69 proc., a w 2021 r. już tylko 23 proc. Wzrosła także grupa młodych deklarujących brak praktyk religijnych. W 1992 roku ich brak deklarowało 7,9 proc. osób z tej grupy wiekowej, a w 2021 r. – 36 proc. Zjawiska te częściej dotyczą kobiet niż mężczyzn.
Czytaj więcej
To było jakieś 15 lat temu. Miałem zrobić wywiad na temat bieżącej polityki z pewnym zacnym, wtedy dobiegającym pięćdziesiątki profesorem filozofii. Rozmawialiśmy w Łazienkach Królewskich, a jego analizy i diagnozy były zaskakująco trafne. Na koniec, już po wyłączeniu dyktafonu, zadałem mu pytanie, ile czasu spędza nad lekturą gazet i portali. Odpowiedź mnie wtedy zaskoczyła. – Wcale. Nie czytam „bieżączki", a o tym, co naprawdę ważnego się wydarzyło, informuje mnie żona. I nie zdarza się to częściej niż raz, najwyżej dwa razy w tygodniu – odpowiedział ów profesor. Teraz już rozumiem, że to właśnie odsiew informacji ważnych od tego, co jest medialną pianą pozbawioną wartości (choć niewątpliwie oglądaną i czytaną przez odbiorców, a więc przynoszącą zyski), powodował, że ów profesor miał tak trafne analizy.
Jednak to wcale nie ten element jest, jak się zdaje, najważniejszy w tych badaniach. O wiele większy wpływ na przyszłość Kościoła ma postawa wobec prawa aborcyjnego. Zaledwie 54 proc. młodych kobiet zadeklarowało, że nie brało udziału w jakiegoś typu manifestacji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. To zaś oznacza, że prawie połowa w nich uczestniczyła, a to jest już doświadczenie pokoleniowe i świadectwo wielkiej rewolucji wśród młodszego pokolenia kobiet. Emancypacja, odrzucenie w wielu kwestiach nauczania Kościoła, jest już w tym pokoleniu faktem.
O wiele większy wpływ na przyszłość Kościoła ma postawa wobec prawa aborcyjnego. Zaledwie 54 proc. młodych kobiet zadeklarowało, że nie brało udziału w jakiegoś typu manifestacji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. To zaś oznacza, że prawie połowa w nich uczestniczyła, a to jest już doświadczenie pokoleniowe i świadectwo wielkiej rewolucji wśród młodszego pokolenia kobiet.
Kościół hierarchiczny – pozostając na etapie kontemplacji nieistniejącego (już, a może nigdy) „geniuszu kobiecości", posłuszeństwa, poddania i pokory, zwracający się wciąż językiem kaznodziejów do „niewiast" – nie dostrzegł tego zjawiska. A jeśli szuka na nie jakiejś odpowiedzi, to jest to – przynajmniej w pokoleniu średnim i starszym – apelowanie o powrót do wcześniejszych historycznych modeli rodziny i małżeństwa. Tyle że zmian obyczajowych, radykalnej rewolucji emancypacyjnej cofnąć się nie da, nawet jeśli sięgnie się do narzędzi religijnych. Chrześcijaństwo to nie wspólnota amiszów, którzy mają żyć i ubierać się według modeli z przeszłości, ale Dobra Nowina przemieniająca i niosąca wyzwolenie w każdej sytuacji życiowej. Rolą Kościoła nie jest rekonstruowanie dawnych zwyczajów czy sakralizacja wyobrażonej (bo przecież nigdy nieistniejącej) przeszłości, ale niesienie Ewangelii ludziom, którzy żyją w takiej, a nie innej przestrzeni kulturowej.