Jak raszyzm rozlewał się na zachód Europy

Ideologia raszyzmu i teologia „ruskiego pokoju" głęboko skaziły europejski ruch konserwatywny. Istotą tego systemu jest niedemokratyczny system, kult państwa połączony z ultranacjonalizmem oraz kult lidera. To wyzwania, z którymi polskie społeczeństwo musi się zmierzyć.

Aktualizacja: 22.04.2022 15:21 Publikacja: 22.04.2022 10:00

Ideologia putinowskiej Rosji zgrabnie i chętnie posługuje się konserwatywnymi kliszami, obrazami, a

Ideologia putinowskiej Rosji zgrabnie i chętnie posługuje się konserwatywnymi kliszami, obrazami, a także sięga do skarbnicy religijnej wyobraźni. Na zdjęciu Władimir Putin bierze mroźną kąpiel, 19 stycznia 2021 r., monaster św. Józefa Wołokołamskiego niedaleko Wołokamska

Foto: Forum

Silny człowiek na Kremlu, choć dziś zepchnięty został – przynajmniej w zachodnich mediach i na ustach zachodnich polityków – na margines i obsadzony w roli groźnego psychopaty, jeszcze niedawno w wielu środowiskach budził respekt i podziw. I to po każdej stronie sceny politycznej. Dla jednych był przedstawicielem mocarstwa o wielkiej kulturze i sztuce, z którym trzeba się liczyć; innym – by wymienić tylko Gerharda Schrödera – zapewniał dostatnie życie i pozwalał robić lukratywne interesy. Jeszcze innym imponowała jego siła, zdecydowanie, a także konserwatywne i religijne wartości, które miał rzekomo reprezentować.

Ten wizerunek, podparty gigantycznym wsparciem finansowym rozmaitych mniej lub bardziej konserwatywnych projektów, sprawił, że jeszcze niedawno Putin dawał nadzieję na zdrowy konserwatyzm, który zastąpiłby ten zachodni, rozmemłany i ulegający politycznej poprawności. Byli nawet tacy, którzy widzieli w nim katechona, powstrzymującego swoimi działaniami przyjście Antychrysta. Jeśli zaś kogoś nie przekonywał sam Putin, to niekiedy ulegał urokowi Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, a przynajmniej jej intelektualistów oddelegowanych na front debaty i dialogu z zachodnimi środowiskami. Sam – w pewnym momencie – byłem gorącym admiratorem metropolity Hilariona (Alfiejewa), który „wydawał się" ożywczym głosem konserwatywnego chrześcijaństwa. Słowo wydawał się jest tu kluczowe, bowiem teraz już wiem, że Hilarion jest takim samym propagandzistą „ruskiego świata" jak Cyryl i wielu innych, tyle że kierującym swój przekaz do innych środowisk, którym putinowskie czy Cyrylowe „filozofowanie młotem" zwyczajnie, estetycznie nie odpowiadało.

Teraz oczywiście nie wypada się do takich zainteresowań przyznawać. Nawet Marine Le Pen zapewnia, że byłaby ostrzejsza dla Putina niż Emmanuel Macron (choć jednocześnie przekonuje, że jak tylko wojna się skończy, to zacznie budować strategiczne zbliżenie NATO z Rosją). Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że zniknęły z debaty publicznej emocje, sentymenty, racje i wizje polityczne, które wcześniej tęsknym okiem spoglądały na Putina. One wciąż istnieją i warto się z nimi na poważnie zmierzyć, być może oczyścić myślenie polityczne z tego, co stanowi istotę raszystowskiej polityki i czerpiącej inspirację z „ruskiego świata" religijności. Z perspektywy konserwatywnej jest to szczególnie ważne, bowiem tak się składa, że ideologia putinowskiej Rosji zgrabnie i chętnie – choćby piórem historyka Aleksandra Dugina – posługuje się konserwatywnymi kliszami, obrazami, a także sięga do skarbnicy religijnej wyobraźni.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Watykan i wojna. Zła dyplomacja, błędna etyka

Postkomunizm czy imperialny populizm

Z konserwatywnego i religijnego punktu widzenia najprościej byłoby uznać, że to tylko gra pozorów. Postkomunistyczne państwo – w istocie nihilistyczne – rozgrywa religijne i konserwatywne emocje po to, by zachować stan posiadania starych sowieckich elit w nowym przebraniu. Wedle tej wizji Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest tylko prostą kontynuacją Cerkwi metropolity Sergiusza, spacyfikowanej przez Stalina, a później dopuszczonej jako element systemu komunistycznego.

Takie widzenie rzeczywistości jest bardzo wygodne dla konserwatystów, bowiem pozwala uniknąć przyznania, że ideologia polityczna, jaką posługują się raszyści dla uzasadniania swoich działań, jest także zakorzeniona w odmiennych wzorcach myślenia. I nie chodzi tylko o to, że putinowska Rosja rządzona jest przez układ z dawnego KGB, a wiele z jej elementów jest pozostałością myślenia sowieckiego i komunistycznego. Wystarczy przyjrzeć się symbolice Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, by zobaczyć, że łączy ona w sobie zarówno odwołania do Armii Czerwonej, jak i do tradycji caratu. Ideowe fundamenty państwa Putina zaś także chętnie i obficie sięgają po cały zestaw konserwatywnych albo nawet zachowawczych idei: silnego państwa i silnego przywódcy, wyższości wspólnoty nad jednostką, nacjonalizmu i przekonania, że Zachód jako całość nie ma już nic istotnego do zaoferowania.

Cerkiew Cyryla nie jest już tylko przybudówką, ale zajmuje autonomiczne, choć w pełni zgodne z myśleniem Putina, miejsce w rosyjskim systemie. To już nie jest spacyfikowana Cerkiew Sergiusza, ale uczestnik „harmonii władzy" państwa i wiary, ideologiczny sojusznik, a nie tylko posłuszny niewolnik. Religijność głoszona przez Cyryla, Hilariona i dziesiątki innych duchownych czy świeckich teologów rosyjskich, to już nie tylko wypełnianie poleceń „cara/prezydenta", ale także oparte na głębokim przekonaniu budowanie ideologii i teologii „ruskiego świata". Ideologia ta pozostaje zaś w wielu punktach spójna z emocjami czy wręcz przekonaniami także części zachodnich konserwatywnych chrześcijan.

Chodzi tu m.in. o przekonanie, że świat zachodni jest całkowicie zepsuty i potrzebuje odrodzenia, zakorzenienia religijności dzięki ścisłemu sojuszowi z państwem i przekonaniu, że tylko tak można skutecznie odbudować moralność społeczną i manichejskie postrzeganie świata, w którym wartości są tylko po jednej, naszej stronie.

Ten opis nie stanowi oczywiście odpowiedzi na kluczowe pytanie, co jest w tym systemie istotą, a co jedynie przypadłością (by posłużyć się lubianym przez konserwatystów polskich językiem Arystotelesa i Tomasza z Akwinu)? Co jest kluczowe, a co jedynie przypadkowe? Zostawiając na boku fakt, że w tym przypadku adekwatniejszym wydaje się myślenie procesualne, a nie substancjalne, systemowe a nie metafizyczne, to trzeba powiedzieć, że Związek Sowiecki od początku – na co zwracał uwagę w swojej fundamentalnej pracy „Od białego caratu do czerwonego" Jan Kucharzewski – był istotowo powiązany z tradycją, w tym także z carską tradycją imperialną. Od czasów tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej proces inkorporacji tych elementów nabrał tempa. Upadek komunizmu pozwolił na budowę jednolitego systemu politycznej despotii, w której łączyły się elementy komunizmu i carskiego prawosławnego tradycjonalizmu. Z czasem system ten stawał się coraz bardziej zachowawczy i otwarty na realny, a nie jedynie pozorowany dialog z konserwatyzmami, a także prawicowymi populizmami Zachodu.

Nie tak znowu wyjątkowe fundamenty

Na czym polegała atrakcyjność putinowskiego systemu ideowego dla europejskich populistów, a także części środowisk konserwatywnie chrześcijańskich? Odpowiedź jest wielowątkowa, ale by jej udzielić, trzeba najpierw opisać ideowe fundamenty raszyzmu. Amerykański historyk i politolog Alexander J. Motyl wskazuje, że jego istotą systemu jest po pierwsze niedemokratyczny system, określający się niekiedy mianem „suwerennej demokracji". Po drugie kult państwa połączony z ultranacjonalizmem, a po trzecie kult lidera i realne wsparcie jakiego udziela mu społeczeństwo.

Ten krótki opis uzupełnić trzeba o mocną obecność religijnych i konserwatywnych uzasadnień konieczności budowania suwerennych demokracji, a także – zaczerpnięte choćby z idei Moskwy jako Trzeciego Rzymu czy „ruskiego świata" – głębokie przekonanie o upadku Zachodu, jego generalnej zgniliźnie, którą zastąpić trzeba świeżym dynamizmem (także militarnym) i zdrowiem moralnym ze Wschodu. Dla samego systemu „ruskiego świata" istotne jest także przekonanie o koniecznej harmonii we współdziałaniu państwa i Kościoła, której symbolem ma być państwowa rola Cerkwi, jej zaangażowanie we wsparcie reżimu, a także fakt, że na straży jej interesów stoi wszechmocne państwo.

Raszyzm w formie instant występuje oczywiście tylko w Rosji. Tak, a nie inaczej, historycznie ukształtowane prawosławie, a także imperialny charakter Rosji sprawiają, że nie ma możliwości zwykłego przeszczepienia raszyzmu na inny grunt. Ale część z serwowanej przez niego diagnozy świata i reguł jego uleczenia jest atrakcyjna zarówno dla prawicowych populistów, jak i części środowisk konserwatywnych. Tak jest z diagnozą postępującego rozkładu świata zachodniego, koniecznością zastąpienia reguł liberalnej demokracji, ograniczających wszechwładzę populistycznych polityków, regułami jakieś nowej „suwerennej demokracji". Ale też przekonania, że optymalnym rozwiązaniem problemu postępującej błyskawicznie laicyzacji i sekularyzacji jest ścisła współpraca państwa i Kościoła, ochrona jego wizerunku, a także bliskich mu wartości, a najlepszym rozwiązaniem problemów ze skandalami wewnątrz wspólnot religijnych jest prawny i polityczny parasol państwa nad Kościołem. W ramach rewanżu zaś Kościół powinien wspierać populistyczne postulaty państwa. W wersji katolickiej ten model jest mniej radykalny, ale także tu ma wielu zwolenników. Przed totalnym zawładnięciem Kościoła przez populistycznych polityków w jakimś stopniu chroni lokalne Kościoły Watykan.

Silne scentralizowane państwo z przywódcą, którego traktuje się jako nieomylnego, szczególnie w sytuacji postępującego kryzysu liberalnej demokracji i słabości demokratycznego przywództwa, staje się coraz bardziej popularne w niektórych środowiskach. Podobnie jak przekonanie, że bieg historii można odwrócić, a rozpadające się systemy polityczne czy moralne zwyczajnie odbudować, jeśli trzeba to przemocą i prawem. Sam długo byłem przekonany, że w istocie nie ma innego wyjścia, niż takie właśnie działania, by zagwarantować przetrwanie „niezmiennych" wartości.

Ciekawym, choć nieoczywistym sojusznikiem intelektualnym i moralnym raszyzmu pozostają także radykalni zwolennicy realizmu geopolitycznego. Niezwykle popularna jest wśród nich wizja Johna J. Mearsheimera, będąca nie tylko wyjaśnieniem, ale i usprawiedliwieniem działań Putina. Nawet jeśli on sam w swoich ostatnich tekstach moralnie potępia Rosję. Jeśli bowiem w polityce międzynarodowej nie ma miejsca na zasady i prawa moralne, jeśli imperia mogą więcej, a istotą polityki słabszych państw jest pogodzenie się z własnym miejscem na mapie, to rzeczywiście nie ma czego zarzucić Putinowi. Z tego punktu widzenia wina za jego działania spoczywa na nieodpowiedzialnych politykach ukraińskich, którzy zapomnieli o własnym miejscu na mapie, względnie o politykach zachodnich, którzy niepotrzebnie drażnili imperium. Warto przypomnieć, że o Polsce Mearsheimer jeszcze kilkanaście lat temu pisał podobnie i odmawiał nam wejścia do NATO. Z geopolityczną koncepcją realistów z pewnością utożsamiają się także rosyjscy raszyści.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Znikające piękno prawosławia

System chroniący wolność

Konserwatyzm, który jest bardziej postawą niż zbiorem twardych przekonań, raczej pewnym postrzeganiem człowieka niż spójną ideologią, nie może nie zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest dla europejskiej polityki zarówno raszyzm i jego populistyczni sympatycy. Tradycyjny konserwatyzm – przynajmniej ten czerpiący ze źródeł myślenia Edmunda Burke'a – pozostaje stylem myślenia i działania radykalnie odmiennym od tego, co proponuje putinowski system polityczny, niekiedy określającym się mianem konserwatyzmu. Burke w wielu swoich tekstach przypomina bowiem, że istotą jego konserwatyzmu jest wierność angielskim zasadom konstytucyjnym, których celem była ochrona wolności jednostki. To zatem wierność prawu, zasadom, normom, a nie uwielbienie jednostek jest istotą postawy konserwatywnej. Silni przywódcy są zdecydowanie mniej istotni niż dobre prawo, a system chroniący wolność jednostek zdecydowanie istotniejszy niż silne państwo.

Myślenie konserwatywne, przynajmniej w jego zachodniej formie, jest też niezmiennie przywiązane do augustiańskiej zasady dwóch państw, a co za tym idzie zdecydowanie odrzuca istnienie przestrzeni „świętego narodu" czy „świętego państwa", o „świętym imperium" nie wspominając. Państwa są lepsze i gorsze, powinny być budowane na zasadzie sprawiedliwości, ale nie ma politycznie doskonałych, ani takich, które można by uznać za doskonałą realizację królestwa Bożego na ziemi. Nie istnieją też systemy polityczne jednoznacznie złe ani takie, które są jednoznacznie dobre. Manicheizm także jest nieakceptowalny z konserwatywnego punktu widzenia.

Każdy system jako dzieło ludzkie ma swoje dobre i złe strony, a to oznacza, że każdy potrzebuje z jednej strony reformy, ewolucyjnej zmiany, z drugiej zachowania tego, co w nim słuszne i poprawne. Kontrrewolucja traktowana jako powrót czy ustanowienie nowych, odmiennych od zastanych reguł jest z tej perspektywy równie ryzykowna jak rewolucja, opiera się bowiem nie na powolnym doskonaleniu zastanych instytucji, ale na ich radykalnych odrzuceniu i zbudowaniu nowych. Pewien model populizmu jest nie do pogodzenia z tradycyjnym konserwatywnym modelem myślenia.

Religia jest tu ważną wartością, będąc jednym z gwarantów ciągłości, a także prawdy o naturze ludzkiej. Istotna jest tu także wolność religijna, a wykorzystywanie religii do budowania państwa czy państwa do wzmacniania religii szkodzi ostatecznie nie tylko wolności, ale też samej religii. Dowodem na to jest nie tylko Rosyjska Cerkiew Prawosławna, ale choćby buddyzm w Mjanmie. Także z polskiej perspektywy widać, że wsparcie państwa nie zatrzyma procesów laicyzacji, a jedynie może je przyspieszyć. Oparcie zaś państwa na nieprzeżywanej już przez istotną część społeczeństwa religijności nie przyczynia się wcale do wzmacniania stabilności społecznej. Odrodzenie Kościoła może przyjść bowiem wyłącznie z jego wnętrza.

Polityka międzynarodowa, choć niewątpliwie jest często pozbawioną głębszej moralności grą interesów globalnych mocarstw, jeśli nie ma stać się czystym cynizmem, musi jednak zawierać głębszą moralność. Czy politycy będą z niej rezygnować? Oczywiście! Czy będą omijać jej nakazy, a niekiedy wykorzystywać do własnych interesów? Bez wątpienia. Tyle że bez niej, bez instytucji, które będą o niej przypominać, bez egzekwowania reguł prawnych, świat stanie się miejscem, gdzie słabszy może się jedynie podporządkować, a silniejszemu wolno wszystko. Z polskiej perspektywy oznaczałoby to, że jedynym wyborem, jakiego możemy dokonać w polityce międzynarodowej, jest poddanie się jednemu z wielkich graczy. Nic innego, ani nam, ani innym średnim i małym narodom nie pozostanie.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Dialog z kimś, kto akceptuje zbrodnie Putina mija się z celem

Silny człowiek na Kremlu, choć dziś zepchnięty został – przynajmniej w zachodnich mediach i na ustach zachodnich polityków – na margines i obsadzony w roli groźnego psychopaty, jeszcze niedawno w wielu środowiskach budził respekt i podziw. I to po każdej stronie sceny politycznej. Dla jednych był przedstawicielem mocarstwa o wielkiej kulturze i sztuce, z którym trzeba się liczyć; innym – by wymienić tylko Gerharda Schrödera – zapewniał dostatnie życie i pozwalał robić lukratywne interesy. Jeszcze innym imponowała jego siła, zdecydowanie, a także konserwatywne i religijne wartości, które miał rzekomo reprezentować.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS