Plus Minus: Czy to, jak mieszkamy, mówi, kim jesteśmy?
Dorota Leśniak-Rychlak (D.L.R.): Zdecydowanie tak, choć w odniesieniu do klasy średniej mówi pewnie więcej o tym, do czego aspirujemy, co chcemy pokazać. Obrazy tego, jak mieszka klasa średnia, zdominowały przekaz medialny w ostatnich trzech dekadach. Wynikało to z potrzeby potransformacyjnej – wytworzenia wizerunku tej klasy. Widać, że jest w nim silne napięcie aspiracyjne, ujawniające się w sposobie mieszkania i zamieszkania. Dlatego tak ważne jest, czy mieszkamy w domu, podmiejskiej rezydencji, apartamencie na ogrodzonym osiedlu deweloperskim czy w bloku. To silny wyznacznik statusu, który oczywiście dotyczy także wnętrz. Wartości, które organizują dyskurs klasy średniej tam również się ujawniają. Istotny staje się prestiż, luksus, komfort, porządek i nowoczesność, a także bezpieczeństwo, czyli pojęcia, które pozwalają ludziom z tej grupy definiować siebie i swój sukces. Wyreżyserowane obrazy wnętrz trafiają następnie na profile społecznościowe i są scenografią spotkań towarzyskich.
Weronika Parafianowicz (W.P.): Poprzez aranżacje wnętrz wyrażamy dwie na pozór sprzeczne potrzeby – podkreślenia własnego indywidualizmu, tego, kim jesteśmy, oraz bycia częścią jakiejś grupy i wpasowania się w pewne oczekiwania czy wyobrażenia. Nasze mieszkania zawsze są wypadkową tych dwóch silnych potrzeb. Na to nakłada się też ograniczony repertuar przedmiotów, mebli i kompozycji przestrzennych, z których korzystamy. Często, myśląc, że robimy coś oryginalnego, w gruncie rzeczy wybieramy jeden z istniejących modeli, według których możemy urządzić swój kąt. Ostatnio, dzięki pandemii osoby badające mieszkalnictwo mają wspaniałą możliwość zobaczenia wreszcie jak naprawdę ludzie mieszkają i jak pokazują swoje wnętrza podczas spotkań online. Istotne się staje, jak ustawiamy komputer, by pokazać najatrakcyjniejszą część domu. Kiedy się jednak nad tym zastanowić, to wiedza, która płynie z tych obserwacji, jest dość banalna: mieszkamy raczej podobnie. Pandemia odsłoniła przede wszystkim fakt, że generalnie mieszkamy w złych warunkach, często w zbyt ciasnych i przeludnionych mieszkaniach. Pokusa, żeby badać, jakie książki mamy na półkach, zakrywa potrzebę porozmawiania o tym, co znajduje się pod pozłotkiem naszych regałów. Może powinniśmy więcej mówić o polityce mieszkaniowej, a mniej o stylach mieszkania?
Jednak to, jak i gdzie mieszkamy, jest wypadkową naszej historii i polityki, w którą, chcąc nie chcąc, jesteśmy jako społeczeństwo nieustannie wplątywani. Mieszkania mówią sporo o tym, skąd się wywodzimy i w jakim momencie naszego rozwoju jesteśmy.
D.L.R.: Obserwując mieszkania w dobie pandemii, zauważyłam, że jako pomieszczenia konferencyjne w pracy zdalnej służą najczęściej kuchnie i że w mieszkaniach jest ciasno. W rozmowach, które oglądam, wśród prelegentów zauważyć można rys inteligencki, tłem są często półki pełne książek. Emanacja tego, kim jesteśmy, na pewno się pojawia, nawet wtedy, gdy podczas spotkań online tło maksymalnie neutralizujemy, na przykład łącząc się z biur. Podobnie jak Weronika myślę, że nasz wybór, jeśli chodzi o mieszkania, jest ograniczony. To manifestuje się we wnętrzach, ale przede wszystkim w tym, gdzie mieszkamy i na jakim metrażu. Lokalizacja warunkuje środek transportu, jaki wybieramy i dostęp do usług. Te czynniki okazały się ogromnie ważne w pandemii.