Podczas poprzedniego weekendu ponad 100 tysięcy Polaków obejrzało film „Gierek" Michała Węgrzyna (a właściwie braci Węgrzyn – Wojciech był jego operatorem). To dobry wynik, zwłaszcza jak na pandemię. Współautor scenariusza Rafał Woś, znany lewicowy publicysta, niemal co godzinę wrzuca do netu kolejne komunikaty z frontu. Ogłasza zwycięstwo i wygraża krytykom, którzy film odrzucili jak jeden mąż. Przeciwstawia ich zwykłym Polakom, którzy film naturalnie pokochają.
Wyniki oglądalności mogą być jeszcze lepsze. Edward Gierek dla starszego pokolenia bywał w III RP, jakby wbrew coraz większemu odrzuceniu PRL, przedmiotem sentymentu. Bo najbardziej ludzki na tle innych pierwszych sekretarzy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Bo otworzył Polskę na konsumpcję – to wtedy na polskich stołach pojawiła się coca-cola i banany, co sam pamiętam. W latach 90. ta akceptacja stała się u wielu symbolem protestu przeciw kapitalistycznej transformacji. Może za Gierka było biedniej, ale spokojniej i bardziej równo, choć równocześnie bardziej zachodnio niż wcześniej. Stąd dobre notowania byłego pierwszego sekretarza, a gdzieniegdzie pomniki i nazwy ulic, zwłaszcza na Śląsku.
Starsi oglądają się w przeszłość, a przynajmniej są jej ciekawi. A młodzi? Młodzi mogli z kolei odbierać ten sentyment z zainteresowaniem, co się za nim kryje. Skoro film jest lansowany jako polityczna komedia czy może nawet groteska... Skoro w głównych rolach obsadzono znanych aktorów kojarzących się na dokładkę z innym repertuarem...
Czytaj więcej
Rośnie wpływ lidera Solidarnej Polski i ministra sprawiedliwości na politykę obozu rządzącego. Ogon zaczyna kręcić psem.
Kim był Wasiak
Rozumiem szyderstwa Wosia z krytyków. Mają być symbolem gustów przerafinowanych, obcych prostemu widzowi, który powinien się kierować emocjami i którego się do tego niniejszym wzywa. Niemniej Woś jako człowiek wykształcony powinien być zaniepokojony innym zjawiskiem. Film odrzucają po kolei wszyscy historycy tamtej epoki. To chyba jedyna sprawa, która łączy Marcina Zarembę, dyżurnego komentatora historycznego „Polityki", i naukowców związanych z obecnym IPN. Jedni i drudzy mówią i piszą o infantylnej bajce.