Po wypchnięciu Jarosława Gowina ze Zjednoczonej Prawicy Zbigniew Ziobro pozostał jedynym znaczącym partnerem Jarosława Kaczyńskiego. Nie są nimi ani rozproszone organizacyjnie sieroty po Gowinie, ani niemal solista Paweł Kukiz, ani pojedynczy posłowie łowieni dla ich głosów.
To jednak nie jest zasadniczy powód wzrostu wpływów ministra sprawiedliwości. Przecież Ziobro miał arytmetyczną możliwość blokowania ustaw także w czasach, kiedy Gowin był jeszcze w rządowym bloku. Przyczyna skuteczności szefa Solidarnej Polski w rozpychaniu się w obozie władzy jest chyba inna. Ostatnio kilka sondaży z rzędu wykazuje słabnięcie siły pisowskiego szyldu. Kaczyński mógł zawsze grozić Ziobrze niewzięciem go na listy, czyli polityczną marginalizacją. Dziś to nie jest już tak oczywiste.
Bo nie wiadomo, kto kogo będzie potrzebować bardziej w obliczu następnych wyborów. Jeśli do tego dodać niepotwierdzony, ale wiszący w powietrzu, pomysł koalicji coraz słabszego PiS z Konfederacją, staje się jasne, że Ziobro jako orędownik przesuwania koalicji rządzącej jeszcze bardziej w prawo ma szansę stać się postacią istotniejszą niż dotychczas. Mimo że jego grupa była języczkiem u wagi już od wyborów jesienią 2019 r., dopiero teraz nadchodzi jego czas. Czas wpływania na rozmaite zdarzenia i zjawiska.
Pat unijny trwa
Przy nieczytelnym, dworskim trybie podejmowania decyzji w Zjednoczonej Prawicy nie zawsze można do końca rozpoznać, co jest prawdą o znaczeniu polityka, a co tylko wrażeniem. Najlepszego przykładu dostarcza pat w relacjach z Unią Europejską. Komisarz sprawiedliwości UE Didier Reynders przyjechał do nas ze swoim (którym to już ze strony Brukseli?) projektem krytycznego raportu o praworządności w Polsce. To kolejny element skomplikowanych negocjacji wokół unijnej zaliczki na Krajowy Plan Odbudowy. Ziobro przyjął go chłodno i zafundował mu morały, łącznie z wręczeniem obrazu zburzonej podczas wojny Warszawy. Choć Reynders nawet nie jest Niemcem, lecz Belgiem. Koledzy ministra rozpętali w internecie infantylną kampanię pouczeń, ileż to lat ma demokracja belgijska, a ile polska. Infantylną, bo poza satysfakcją prawicowych polityków prężących muskuły i zachęcających do tego samego Polaków nic z takich zachowań nie wynika.
Pytam polityka związanego z Morawieckim, na ile Ziobro zaszkodził w staraniach o zaliczkę. – Nie pomógł, to pewne – odpowiada. Zarazem ten sam polityk przekonuje, że nic nie jest jeszcze stracone – to wersja obowiązująca w tym rządzie i w tym obozie. Chociaż tak naprawdę, żebyśmy dostali tę zaliczkę za rok 2021, decyzja musi być podjęta na dniach.