Bogusław Chrabota: Wszystkie oblicza wojny

Do kosza chyba trzeba wyrzucić tradycyjne definicje wojny, bo dziś wojną może być wszystko. Nawet pojedynek na hamburgery między McDonald's i Burger Kingiem uznaje się za wojnę handlową. A awanturę w sypialni – za małżeńską. Wojną kulturową jest zastąpienie przez Pekin tradycyjnych znaków chińskich uproszczonymi, a hybrydową – podrzucanie przez Łukaszenkę na granicę uchodźców. Wojną o oglądalność jest równoległa emisja na konkurencyjnych antenach przebojów filmowych. Wojną o pieniądz – konfrontacja na rynkach finansowych... i tak dalej, i dalej.

Publikacja: 26.11.2021 16:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Ktoś powie: tylko metafora, nic więcej. Zabieg lingwistyczny mający na celu podkreślenie szczególnej wagi konfliktu. Pokazanie, że to niemal zwarcie na śmierć i życie jak w realnych okopach. Nie mam nic przeciw metaforom, byle nie były nadużywane. W wypadku tej (choć niejedynej) bezsprzecznie chodzi o to, by w sytuacji niepoważnego, banalnego albo całkiem naturalnego konfliktu przypiąć atrybuty emocjonalne związane z tym, czym jest wojna prawdziwa. To nienawiść, strach, zwyrodnienie, barbarzyństwo, śmierć w końcu – przecież wszystko to niosą ze sobą prawdziwe konflikty zbrojne. Innymi słowy, to nie metafora, tylko permanentne nadużywanie słowa; operowanie przesadą, świadome, celowe i często cyniczne.

Na dodatek ten sposób działania przynosi zwykle efekty. Konfrontujący się w tych czysto metaforycznych wojnach stają naprzeciw siebie jak potencjalni zabójcy. Zwycięstwo czy porażka stają się sprawą życia i śmierci. Cwani politycy (mamy to dziś w Polsce!) metaforą wojny próbują zaczarować rzeczywistość. Oto mamy wojnę na wschodniej granicy, diagnozują politycy prawicy, więc trzeba się zbroić. Idą hordy uchodźców. Do wojny szykuje się Putin (bo Łukaszenko już ją prowadzi). Za chwilę zapłonie Ukraina. Potrzeba więc czołgów Abrams, trzystutysięcznej armii, strzelnicy w każdej gminie, tureckich dronów i czego tam jeszcze. Minister Błaszczak pokrzykuje na dziennikarzy i obraża emerytowanego wojskowego z dorobkiem. I trudno mu odmówić racji: przecież mamy wojnę!

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: To konflikt narracji, trzeba go wygrać

Tyle że nie mamy. I zapewne mieć nie będziemy, bo nikt z tych, co się naprawdę znają na geopolityce, wojny nie wieszczy. Nie można jej prawdopodobieństwa – rzecz jasna – wykluczyć, ale opowiadanie, że jest za rogiem, to straszenie, histeria albo paranoja.

Nie wolno nadużywać tego pojęcia. Zwłaszcza nad Wisłą. Zbyt ciężko jesteśmy doświadczeni wojnami prawdziwymi, by można było nią straszyć. Opowiadanie Polakom o wojnie to bezduszne żerowanie na naszych traumach narodowych. Żyją przecież wciąż świadkowie Holokaustu, żołnierze powstania warszawskiego. Całe pokolenie ludzi, którzy widzieli krew. Mieli w nozdrzach zapach prawdziwej śmierci. Żerowanie na ich pamięci jest niegodne. I nie powinno zostać wybaczone.

Opowiadanie Polakom o wojnie to bezduszne żerowanie na naszych traumach narodowych. Żyją przecież wciąż świadkowie Holokaustu, żołnierze powstania warszawskiego. Całe pokolenie ludzi, którzy widzieli krew.

I jeszcze jedno; nie można wykluczyć, że w przewidywalnym czasie nie doświadczymy konfliktów zbrojnych w wymiarze takim, jaki znamy z przeszłości. Pełzająca wojna na Ukrainie angażuje wojsko po obu stronach: Kijowa i samozwańczych republik wspieranych przez Moskwę, ale nie jest wojną klasyczną. Z okopami, tyralierą czołgów czy nalotami dywanowymi. Nie, nie lekceważę takiej formy konfliktu, do której tam dochodzi. Co więcej, taka forma konfrontacji jest dla narodów prawdziwą tragedią. Tyle że nam, tu w Polsce, w przewidywalnym czasie raczej nie grozi. Siła naszych sojuszy, groza potencjalnego konfliktu mają taki wymiar, że naruszenie status quo jest mało wyobrażalne. Starcia między blokami, narodami, walka o dominację przybiera współcześnie inną formę. To technologia, ekonomia, demografia. Konfrontacja ideologiczna czy kulturowa. Tyle że wypada je nazywać po imieniu, definiować, a nie etykietować kolejnymi formami rzekomej „wojny".

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Kolumb i kulinaria

Chcącym lepiej zrozumieć to, o czym piszę, polecam książkę brytyjskiego historyka Petera Frankopana: „Jedwabne szlaki, nowa historia świata". To unikalny na swój sposób nowy opis dziejów widzianych przez pryzmat ewolucji szlaków handlowych. Wielkich wodzów zastępują tu odkrywcy i kupcy. Nie liczą się bitwy ani armie, tylko interes ekonomiczny, transfer dóbr i tworzenie bogactwa. Lektura obowiązkowa dla tych, którzy – jak ja – marzą o wyrwaniu się z kleszczy martyrologii i eschatologii. Spójrzmy na historię inaczej. Przez pryzmat współczesności. Jakże innej niż przeszłość.

Ktoś powie: tylko metafora, nic więcej. Zabieg lingwistyczny mający na celu podkreślenie szczególnej wagi konfliktu. Pokazanie, że to niemal zwarcie na śmierć i życie jak w realnych okopach. Nie mam nic przeciw metaforom, byle nie były nadużywane. W wypadku tej (choć niejedynej) bezsprzecznie chodzi o to, by w sytuacji niepoważnego, banalnego albo całkiem naturalnego konfliktu przypiąć atrybuty emocjonalne związane z tym, czym jest wojna prawdziwa. To nienawiść, strach, zwyrodnienie, barbarzyństwo, śmierć w końcu – przecież wszystko to niosą ze sobą prawdziwe konflikty zbrojne. Innymi słowy, to nie metafora, tylko permanentne nadużywanie słowa; operowanie przesadą, świadome, celowe i często cyniczne.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS