Oczywiście problem nie leży w konsultowaniu się, ale w stwierdzeniu, że ktoś – inne państwo lub siła – zagraża Polsce, Litwie czy Unii Europejskiej. Ten ktoś – na przykład Białoruś – musi zostać zidentyfikowany jako źródło zagrożenia. Oczywiście w momencie, w którym nazywa się Białoruś po imieniu, mówi się też o jej najbliższym sojuszniku wojskowym, politycznym i ideowym – Rosji. A Rosja tego bardzo nie lubi. Dla jednych to, że Rosja czegoś nie lubi w polityce zagranicznej, jest wskazówką, że należy tę politykę zastosować, dla innych – na odwrót. Polska mogła się na artykuł 4 NATO powoływać już w sierpniu czy wrześniu, ale od października powinna go była już oficjalnie zastosować. Nie rozważam tutaj, co robią inni, czy polski rząd i osoby z nim związane były zainteresowane rozdmuchiwaniem konfliktu na granicy w nadziei, że na tym zyskają w sondażach. Po prostu nie wiem, czy mamy do czynienia z wyrafinowanym machiawelizmem, czy raczej z typową nieudolnością w prowadzeniu polityki zagranicznej i nierozumieniu tego, czym jest Białoruś i jaka jest rola Rosji.
Czytaj więcej
Wierność jest cnotą wychwalaną od czasów starożytnych, z której posiadania w dużym stopniu każdy chciałby być dumny. Przedmiot wartości zmienia się jednak wraz z kulturą.
Nie zważając na ogromny kryzys gospodarczy i społeczny związany z pandemią (a może właśnie dlatego), Rosja prowadzi bardzo ożywioną politykę zagraniczną. Nie tylko gazociągi, rurociągi, NordStream 2, Donbas, Krym, Naddniestrze, ale Rosja też ożywiła w ostatnich dniach na nowo konflikt azersko-ormiański. W rosyjskiej bazie w Giumri w Armenii stacjonuje około 3 tysięcy żołnierzy rosyjskich, a dodatkowe 2 tysiące od roku „pilnuje" zawieszenia broni w Górnym Karabachu. Kaukaz jest po cichu uważany na Zachodzie za sferę interesów Rosji. A Rosja nie ukrywa, że za swoją sferę wpływów uważa wszystkie kraje byłego Związku Sowieckiego.
W tym kontekście należy pamiętać o innym członku NATO – Turcji, której sojusznikiem jest Azerbejdżan i która czterokrotnie uruchomiła artykuł 4 w ciągu ostatnich lat, między innymi w związku z wojną w Syrii – która jest z kolei sojusznikiem Rosji. Czy się lubi Recepa Tayyipa Erdogana, czy nie – jest to na pewno przywódca, dla którego interesy Turcji są ważniejsze niż gry geopolityczne mające na celu przypodobanie się Stanom Zjednoczonym. Bo wydaje się, że niezdecydowanie Polski w „uruchomieniu" artykułu 4. wynika z braku zielonego światła od administracji USA, która najprawdopodobniej dała takie światło Angeli Merkel. Ona co prawda z polityki odchodzi, ale może tym zarobić sobie na Pokojową Nagrodę Nobla.