Czy erozja nie zaczęła się wcześniej? Weźmy proces Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU) odpowiedzialnego za zamordowanie dziesięciu osób w pierwszych latach XXI w. Świadomie niszczono akta, wysocy urzędnicy odmawiali współpracy z wymiarem sprawiedliwości, czy nawet, mówiąc kolokwialnie, kłamali w żywe oczy. Może słabość niemieckiego sądownictwa wobec innych organów państwa wcale nie kwestią covidu?
Moje rozczarowanie bierze się ze skali. Oczywiście, rozliczenie NSU to skandal, także ze względu na taką a nie inną przeszłość Niemiec. Ale polityka covidowa dotyczy każdego z nas. Jeśli egzekutywa nie podejmowała decyzji w sposób przejrzysty, to sądy powinny powiedzieć: chwileczkę, dopóki tego nie uzasadnicie, wstrzymujemy te decyzje. Nie chodzi oczywiście o to, aby z dnia nadzień znieść lockdown. Ale można wyznaczyć, powiedzmy, cztery tygodnie na jego uzasadnienie albo wezwać do przeprowadzenia debaty parlamentarnej. Intencją trójpodziału władzy jest wzajemna kontrola, a nie przyklepywanie decyzji. Aktualny brak równowagi to z punktu widzenia państwa prawa katastrofa.
Wracając do konkretnych regulacji, należy pani do zagorzałych krytyków tak zwanej reguły 2G, czyli ograniczenia udziału w wydarzeniach publicznych do osób zaszczepionych przeciw covidowi oraz ozdrowieńców. Dlaczego?
Do tej pory w większości landów obowiązuje reguła 3G. Także osoby, które nie są zaszczepione, mogą przedstawić aktualne wyniki testu antygenowego lub PCR.
Temat jest złożony. Status ozdrowieńca masz tylko do sześciu miesięcy po infekcji i gdy miałeś pozytywny wynik PCR. Możesz w ogóle nie posiadać przeciwciał, ale z pozytywnym PCR jesteś zaliczany do ozdrowieńców. Natomiast jeśli masz antyciała, ale nigdy nie robiłeś PCR, lub też nie miałeś pozytywnego wyniku, nie zaliczasz się do ozdrowieńców. 2G to próba wprowadzania tylnymi drzwiami oceny ryzyka zdrowotnego.
Czy to źle?
Po pierwsze, to metoda bardzo niedokładna. Osoba zaszczepiona, która ma BMI, powiedzmy, na poziomie 35, do tego nadciśnienie i cukrzycę, obarczona jest większym ryzykiem niż niezaszczepiony dwudziestopięciolatek, szczupły, wysportowany, przestrzegający zdrowiej diety. Po drugie, to bardzo niebezpieczny kierunek. Czy za chwilę będziemy odmawiać leczenia ze środków publicznych, jak ktoś będzie miał wypadek po pijanemu albo będzie otyły?
2G wyklucza osoby, które odmówiły szczepienia. Uzasadnienie jest takie, że brak szczepionki zwiększa ryzyko ciężkiego przebiegu. Jak wspomniałam, to skrót myślowy. Znowu wracamy do kwestii prawnych. Jeśli chcemy wprowadzić przymusowe szczepienia, to należy uchwalić odpowiednie przepisy. Bundestag mógłby to zrobić. Tymczasem wielokrotnie słyszeliśmy zapewnienia, że przymusu nie będzie. Dla mnie to po prostu nieuczciwe. Mam obawy, że na tym tle dojdzie do dużych napięć społecznych.
Jest pani związana z zespołem, który stworzył raport #koronopojednanie. Czy zaszliśmy tak daleko, że potrzebujemy pojednania?
Moim zdaniem sytuacja w Niemczech się zaostrza. Naprzeciwko siebie stoją wrogie obozy. Autorzy tego raportu, którzy odwołują się też do mojej pracy, lokują siebie niejako pośrodku. Nie popierają siedzenia z założonymi rękami, ale też to, co zrobiono, uznają za zbyt rygorystyczne. Jako społeczeństwo musimy nadal żyć razem. Nie chodzi o to, kto ma rację. Trzeba zacząć ze sobą rozmawiać. Nawet jeśli masz inne zdanie na temat covidu, nasza przyjaźń nie musi na tym cierpieć. A wiele znajomości cierpi. Nawet w moim najbliższym otoczeniu, w rodzinach.
Pani podejście też przeszło w tym czasie zmianę.
Na początku byłam bardziej nieprzejednana. Wydawało mi się, że walę głową w mur. Potem dotarło do mnie, że to nie zła wola, tylko strach. Bardzo zresztą różne lęki. Pod koniec zeszłego roku nastąpiła we mnie zmiana. Szukam pojednania. Na przykład, ktoś mówi, że odmawiając szczepienia, okazujesz brak solidarności, a inny, że jeśli szczepisz swoje dzieci, narażasz je na śmierć. Staram się rozumieć obie strony. Obie strony wyrażają lęk. Trzeba go traktować poważnie.
Wspomniała pani, że jednym z kluczowych argumentów strony przeciwnej jest obciążenie systemu opieki zdrowotnej.
To poważna sprawa. Uniknięcie przeciążenia usprawiedliwia prawie każde działanie. Jednak zapobieganie każdej infekcji, a nawet każdej śmierci, to zupełnie coś innego. Problem polega na tym, że rząd niemiecki nigdy nie rozróżnił tych dwóch spraw. Nie ma żadnego prawa, które mówi, że masz być zdrowy albo że państwo ma za wszelką cenę chronić cię przed chorobą. Mimo powszechnej dostępności szczepień dziś nadal mamy szereg regulacji uzasadnianych obawą, że zbyt duża liczba pacjentów i pacjentek covidowych mogłaby doprowadzić do przeciążenia systemu. Tymczasem niemieckie Ministerstwo Zdrowia samo przyznaje, że w żadnym momencie ostatniego półtora roku system nie był przeciążony.
Nie ma żadnego prawa, które mówi, że masz być zdrowy albo że państwo ma za wszelką cenę chronić cię przed chorobą
Czy to nie efekt odpowiednich regulacji?
Tak twierdzą ci, którzy je wprowadzali. Ale to tak zwany paradoks prewencyjny, odbijanie piłeczki. Nikt dokładnie nie wie, jak jest. Dane, którymi dysponujemy, są podatne na manipulacje. Statystyczna liczba łóżek intensywnej terapii jest wypadkową wielu czynników. Łóżko to nie tylko łóżko, ale i ludzie, którzy przy nim pracują. Jak nie ma ludzi, to jakby nie było łóżka. A tu zwiększono liczbę osób, która zgodnie z przepisami ma je obsługiwać. Spadła zatem statystyczna liczba łóżek. Nawet niemiecka najwyższa izba kontroli stwierdziła, że zaszły tu pewne nieprawidłowości. Była kwestia dopłat, które dostają szpitale z wysokim obłożeniem. W ten sposób niejako zachęcamy, aby sztucznie zawyżać obłożenie. Nie mam na to dowodów, ale są mocne poszlaki. Pojawiały się doniesienia, że na początku roku 2021 około 20–30 proc. pacjentów na OIOM-ach, których liczono jako covidowych, znalazło się tam z innego powodu. Wynik rutynowego testu wyszedł pozytywny. W tym sensie bardzo trudno zweryfikować argument o przeciążeniu służby zdrowia.
W Niemczech powstaje właśnie nowy rząd. Co mógłby zmienić?
Chciałabym ustalić, pod jakimi warunkami wychodzimy ze stanu, w którym się znajdujemy. Jeśli dana partia uważa, że dopiero gdy zaszczepimy całe społeczeństwo, w porządku. Ja bym na taką partię nie głosowała, ale liczy się jasność. Niestety, w czasie kampanii wyborczej temat covidu był praktycznie nieobecny.
A w kontekście sądownictwa?
Chciałabym, aby nastąpił rodzaj rozliczenia. Zarówno z poziomu prawnego, jak i co do meritum. Warto ustalić, jak wyglądały procesy decyzyjne. Przepracowanie samego opóźnienia w sądownictwie też jest ważne. Wreszcie przesunięcia w zakresie praw podstawowych, rozkład ciężaru dowodzenia, musimy zauważyć te problemy i zacząć o nich rozmawiać. Inaczej przy kolejnym kryzysie możemy się spodziewać powtórki. Jak wspomniałam, wierzę, że nasze rządy miały i mają dobre intencję. Ale wykonanie było fatalne. Nie ma żadnej gwarancji, że w przyszłości do władzy nie dojdą ludzie o złych intencjach. Wymiar sprawiedliwości musi się na taką ewentualność przygotować. Być gotów do obrony naszego porządku prawnego. Tym razem nie zdał egzaminu.
O rozmówczyni:
Jessica Hamed
Adwokatka w kancelarii Bernard Korn & Partner, wykładowczyni akademicka z Moguncji
O autorze:
Stanisław Strasburger
Pisarz, podróżnik i menedżer kultury. Bada pamięć i mobilność, poszukuje EU-topii i wierzy w siłę uważności. Autor książek „Opętanie. Liban" i „Handlarz wspomnień"