Wspomnieniem opowiadanym przez przyjaciół, rodzinę, znajomych. W każdej opowieści przybiera inne barwy, zapachy, a nawet smaki. Wit Szostak kreśli postać rozedrganą cudzymi emocjami, cudzymi słowami. A gdy bohater nie snuje opowieści, lecz jest opowiadany, może być za każdym razem kimś innym. To czytelnik musi z opowieści wybrać, kim jest – mistrzem autokreacji, filozofem życia, sybarytą, czy może wręcz przeciwnie: konsekwentnie realizuje powzięty plan. Czy jest opoką dla innych, którzy tak jej w nim szukają, czy może złodziejem cudzych marzeń, lekkomyślnym geniuszem zatracającym się powoli we własnym szaleństwie? Emocje opowiadających udzielają się czytelnikowi – zaskakują, wzruszają, zmuszają do zastanowienia. Jest to książka o stracie, pejzaż różnych jej odcieni, w końcu jest opowieścią wielu, o jednym, który odszedł. „Cudze słowa" są dziełem wybitnym, zachwycającym precyzją słowa, umiejętnością mocnego zamknięcia każdego z jego fragmentów. Jest to też opowieść o docieraniu do kresu własnego ja. Do miejsca, gdzie stajemy się już tylko strażnikami przeszłości – czasami własnej, czasami cudzej – kogoś, kto odszedł, zabierając ze sobą to, co dawało naszemu życiu światło i sens. Nie ma już wtedy znaczenia, kim był, gdzie tkwi prawda o nim, która opowieść jest prawdziwa, a która fałszywa. Pozostaje tylko strata, czasami żal – „słowo gęste i mroczne, żal spowija człowieka tak szczelnie, że ten nie ma czym oddychać". Jak mówi jeden z bohaterów powieści Szostaka: „Życie jest traceniem, wtedy straciłem życie, od tamtej pory coś mnie żyje, ja jestem tylko żalem". I to może najważniejsza lekcja z lektury „Cudzych słów" – nie pozwolić, by coś żyło nami. Nie ulec. Bez żalu.

„Cudze słowa", Wit Szostak, wyd. Powergraph