Azjatyckie media informowały niedawno o zabawnej pomyłce w Indonezji, gdzie – jak pisały – zbytnia ufność w drogę wyznaczoną przez aplikację Google Maps mogła doprowadzić do tego, że mężczyzna poślubiłby kobietę inną niż wybranka jego serca. Jak do tego doszło? Otóż w dwóch miejscach znajdujących się w sąsiedztwie odbywały się dwie uroczystości – ślub bohatera całej historii i zaręczyny zupełnie innego mężczyzny. Pan młody, zmierzając wraz z rodziną na ślub, zawierzył popularnej, smartfonowej aplikacji, która pełni funkcję GPS-u, i zamiast na swój ślub trafił na zaręczyny. Pomyłka nie wyszła na jaw od razu, bo narzeczona, 27-letnia Maria Ulfa, znajdowała się w rękach makijażystki i zanim miała okazję zobaczyć niespodziewanych gości, ci zdążyli się wyściskać z jej krewnymi i wymienić prezentami.
– Byłam zszokowana, gdy ich zobaczyłam, ponieważ żadnej z tych osób nie znałam – mówiła Ulfa, gdy wreszcie wyszła powitać swojego wybranka. Wcześniej jeden z jej wujów zorientował się, że coś w całej tej historii się nie zgadza, ponieważ narzeczony Ulfy pochodził z innej części kraju niż przybyła na miejsce rodzina. Ostatecznie pan młody trafił na ślub nie dzięki Google Maps, ale dzięki pomocy rodziny Ulfy, która – w tradycyjny sposób – wskazała im drogę. Co ciekawe, historię, która zaczęła się od smartfona z aplikacją Google Maps, można było poznać również dzięki smartfonowi – nagranie z całego incydentu obiegło bowiem media społecznościowe. Witajcie w trzeciej dekadzie XXI wieku – erze smartfonów.
Telefon, faks i iPhone
Jak znaleźliśmy się w tym punkcie? Cóż – wszystko zaczęło się niewinnie od próby wyposażenia telefonu w kilka dodatkowych funkcji. Inżynier zatrudniony w IBM Frank Canova doszedł wówczas do wniosku, że proces miniaturyzacji chipów osiągnął taki etap, iż w pewne funkcje komputera można wyposażyć urządzenie znacznie mniejszych rozmiarów. Tak powstał prototyp nazwany „Angler", który do sprzedaży trafił 16 sierpnia 1994 roku jako Simon Personal Communicator. Urządzenie to bardziej przypominało niezgrabny telefon stacjonarny niż jakikolwiek telefon komórkowy, ale oprócz dzwonienia umożliwiało też wysyłanie faksów i e-maili, zawierało książkę adresową, kalendarz, kalkulator, zegar i notatnik, a także aplikacje z mapami, notowaniami giełdy i wiadomościami. Simon był też wyposażony w ekran dotykowy – co przez kolejne lata nie będzie takie oczywiste, jeśli chodzi o innych protoplastów dzisiejszych smartfonów. Był zresztą pierwszym wypuszczonym na rynek telefonem z ekranem dotykowym.
Prasmartfon nie został komercyjnym sukcesem – kosztował około 1100 dolarów, był dość niezgrabny (20 centymetrów długości, 6,35 szerokości i prawie 4 centymetry grubości) i ważył około 0,5 kilograma. Ponadto, miał niezwykle słabą baterię, która wystarczała jedynie na godzinę pracy bez konieczności ładowania. Ostatecznie sprzedano około 50 tysięcy egzemplarzy.
Z kolei pierwszym urządzeniem, co do którego użyto nazwy „smartfon", był prototyp opracowany przez firmę Ericsson, który nigdy nie trafił na rynek. Chodzi o GS88 „Penelope", wyprodukowany w zaledwie około 200 egzemplarzach telefon wyposażony w e-mail, przeglądarkę internetową, wbudowany modem, port na podczerwień, który można było podłączyć do komputera osobistego. Miał ekran dotykowy i standardową klawiaturę QWERTY. Na rynek nie trafił, ponieważ analizy wykazały, iż na takie urządzenie nie ma jeszcze wystarczającego popytu. Ostatecznie pierwszym smartfonem firmy Ericsson został R380. Był to jeden z telefonów składających się de facto z dwóch części – właściwego telefonu i tzw. personalnego asystenta cyfrowego (PDA), minikomputera znajdującego się „pod" właściwym telefonem, do którego dostęp zyskiwało się po rozłożeniu urządzenia. Jednym z takich telefonów był Nokia 9210 Communicator, który pozwalał na instalowanie na urządzeniu nowych aplikacji – możliwość taka odegra w przyszłości kluczową rolę w rozwoju urządzeń tego typu.