W filmie „Brzdąc" z 1921 roku szklarz, w którego rolę wcielił się Charlie Chaplin, zapewnia sobie popyt na swoje usługi dzięki temu, że chłopak, którym się opiekuje, wybija wcześniej szyby, rzucając w nie kamieniami. Prosty schemat polegający na stworzeniu problemu po to, aby później zaoferować jego rozwiązanie, nie jest oryginalnym pomysłem Chaplina. Niejeden biznes działający na długo przed emisją tego filmu, jak i dzisiaj, działał w ten sposób.
Schemat ten kształtuje również kulturę naszej cywilizacji z rozmachem, o jakim mogą tylko pomarzyć bezrobotni szklarze, strażacy podpalacze czy inni im podobni. Wynikiem tego jest tzw. kultura ofiar (z ang. victimhood culture), o której zaczęto głośno i dużo mówić po ukazaniu się w 2018 r. książki „The Rise of Victimhood Culture" („Początki kultury ofiar") autorstwa amerykańskich socjologów Bradleya Campbella i Jasona Manninga, choć samo zjawisko na długo przed nimi, bo już w 1992 r., opisał Charles Sykes w książce „A Nation of Victims: The Decay of the American Character" („Naród ofiar: rozkład amerykańskiego charakteru"). Kultura ofiar zapewnia przywileje moralne i społeczne. Pokrzywdzeni zasługują na szczególną troskę i szacunek. Z drugiej strony ludzie dotychczas społecznie uprzywilejowani stają się moralnie podejrzani, jako potencjalnie odpowiedzialni za krzywdę ofiar.
Zdaniem Campbella i Manninga w historii cywilizacji Zachodu byliśmy świadkami zmian postaw ludzi w stosunku do aktów lekceważenia, zniewagi i dyskryminacji. W kulturze honoru każdą zniewagę należało zmazać, nawet jeśli wiązało się to z koniecznością przelania krwi lub wywołania konfliktu zbrojnego. Najlepiej samodzielnie, bez odwoływania się do systemu prawnego lub państwa. Z czasem zastąpiła ją kultura godności, która podkreśla fakt, że każdy człowiek, tylko z powodu, że żyje, ma niezbywalną wartość. Dlatego zniewaga nie może nas zdewaluować. Zgodnie z zasadami tej kultury zniewagami powinny zająć się systemy prawne i regulacje społeczne. Tak zwane branie spraw w swoje ręce jest wystąpieniem przeciwko zasadom tej kultury.
Tym jednak, co dominuje dzisiaj, jest kultura ofiar łącząca w sobie pewne aspekty kultur honoru i godności. Ludzie w kulturze ofiar zasługują na szacunek, ale są niezwykle wrażliwi na wszelkie przejawy jego naruszania. Zniewagi to sprawy niebagatelne i nawet jeśli są niezamierzone, to mogą wywołać poważny konflikt. Jednakże podobnie jak w kulturze godności ludzie generalnie wystrzegają się gwałtownej zemsty na rzecz interwencji jakiegoś autorytetu lub trzeciej strony.
Hejterze, zhejtuj się sam
Dominacja jednego z opisanych wzorców kulturowych wyznacza społeczną hierarchię i status. W kulturze honoru na jej szczycie znajdowali się ludzie odważni, silni, ale też gwałtowni. Ofiary nie mogły w niej liczyć na wysoki status. Dzisiaj jesteśmy świadkami odwracania tego porządku. Obecnie to pozycja ofiary zapewnia wysoką pozycję w hierarchii społecznej i gwarantuje stosunkowo dużą bezkarność. Nikt przecież nie będzie obwiniał ofiar! Nic dziwnego, że tak chętnie przyznajemy się do bycia ofiarą, a nawet rywalizujemy o przynależność do grup bardziej pokrzywdzonych.