Marcin Zaród: W życiu liczy się nie tylko praca

Jestem jedną z pięciu osób prowadzących akcję „Zadaję z sensem", która ma propagować rozsądne podejście do prac domowych. Ja sam najczęściej staram się ich nie zadawać. Uczę języka angielskiego, więc uczniowie i tak muszą w domu powtarzać słówka, które mają na lekcji - mówi Marcin Zaród, nauczyciel roku 2013.

Publikacja: 07.12.2018 18:00

Marcin Zaród: W życiu liczy się nie tylko praca

Foto: AdobeStock

Zdarza mi się jednak w klasach maturalnych zadawać dodatkowe ćwiczenia. Robię to niezbyt często – raz na tydzień lub dwa. Ale te zadania zawsze mają swój cel, nie zadaję z przyzwyczajenia. Zwykle proszę chętnych o wykonanie ćwiczeń umieszczonych na jednej z platform internetowych. Potem na lekcji omawiamy ich błędy. Chcę, aby w ten sposób nauczyli się, jak się uczyć i korzystać z informacji zwrotnej – online od razu otrzymują poprawne odpowiedzi.

Nie wyobrażam sobie, żeby dawać uczniom listę słówek do wkucia i potem z tego odpytywać. Na przyswojenie nowych słów potrzeba czasu, trzeba je przećwiczyć w określonych sytuacjach i kontekstach. Inna nauka nie ma sensu.

Dobrą metodą nauki jest też oglądanie filmów w języku obcym. Czasem oglądam je z uczniami, by zobaczyli, jak stosować poszczególne słówka i wyrażenia w praktyce. Namawiam także do czytania książek w języku obcym. Wolę, by w domu tym się zajęli, niż robili dziesiątki ćwiczeń gramatycznych.

Zależy mi także na tym, by uczniowie mieli popołudniami czas na rozwijanie swoich pasji. Obserwując losy absolwentów, widzę, że w dorosłym życiu wiedzie się świetnie nie tylko tym, którzy pilnie się uczyli, liczyli każdy uzyskany punkt, ale także tym, którzy mieli swoje pasje i zainteresowania, np. muzyczne, plastyczne czy sportowe.

Hobby to także sposób na to, by się nauczyć, że w życiu liczy się nie tylko praca. Ważne jest też coś, co pozwoli oderwać się od rzeczywistości, zadbać o własne zdrowie psychiczne. To lepsze niż łykanie antydepresantów przez znaczną część dorosłego życia.

Nauczyciele często też tłumaczą, że muszą zadawać do domu, bo nie wyrabiają się z realizacją podstawy programowej. Fakt, od czasu reformy edukacji to, czego uczyli się gimnazjaliści w ciągu trzech lat, teraz muszą opanować siódmo- i ósmoklasiści. To rzeczywiście jest szalenie trudne do zrealizowania. Ale znów – czasami odnoszę wrażenie, że nauczyciele realizują podręcznik, a nie podstawę programową. A podręczniki bywają przeładowane, zbyt duży nacisk może być położony na niezbyt ważne informacje. Lepiej, gdy nauczyciel sprawdzi dokument źródłowy i sam zdecyduje o tym, jak mają wyglądać prowadzone przez niego lekcje.

Tym bardziej że konieczność uczenia się w domu angażuje w prace domowe rodziców. Dom nie powinien być przedłużeniem szkoły. Spędzanie czasu z rodziną powinno wyglądać inaczej. Rodzice nie zawsze muszą mieć wiedzę i umiejętności, by pomagać dzieciom w odrabianiu prac domowych.

Marcin Zaród jest nauczycielem języka angielskiego z Tarnowa

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Zdarza mi się jednak w klasach maturalnych zadawać dodatkowe ćwiczenia. Robię to niezbyt często – raz na tydzień lub dwa. Ale te zadania zawsze mają swój cel, nie zadaję z przyzwyczajenia. Zwykle proszę chętnych o wykonanie ćwiczeń umieszczonych na jednej z platform internetowych. Potem na lekcji omawiamy ich błędy. Chcę, aby w ten sposób nauczyli się, jak się uczyć i korzystać z informacji zwrotnej – online od razu otrzymują poprawne odpowiedzi.

Nie wyobrażam sobie, żeby dawać uczniom listę słówek do wkucia i potem z tego odpytywać. Na przyswojenie nowych słów potrzeba czasu, trzeba je przećwiczyć w określonych sytuacjach i kontekstach. Inna nauka nie ma sensu.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi