Jak powiedziała Katarzyna Lubnauer, powody zamknięcia placówek edukacyjnych są różne. - Część z nich to kwestia zalania, zagrożenia, tego, że nie mogą funkcjonować. Część z tych placówek jest miejscami ewakuacji dla mieszkańców z terenów zalanych. W niektórych przypadkach to, nawet jeżeli placówka mogłaby funkcjonować, byłoby ryzyko związane z dowozem dzieci - powiedziała.
Różne powody zamknięcia szkół, różne rozwiązania
- Ponieważ powody są różne, w różnym czasie będą rozwiązywane. Jeżeli minie zagrożenie, minie fala powodziowa, te szkoły, w których są punkty ewakuacji, będą mogły wrócić do swojej funkcjonalności bardzo szybko. Te, które są zalane w stopniu niedużym, kwestia oczyszczenia piwnic, by mogły znowu służyć dzieciom. W przypadku placówek, które rzeczywiście zostały w jakiś sposób zniszczone, a też takie są, choć wszystko wskazuje, że jest ich na szczęście nie tak dużo, będzie potrzebna pomoc. W budżecie, w rezerwie subwencji oświatowej mamy środki, żeby samorządom pomóc w takiej sytuacji.
Czytaj więcej
W naszej szkole są powybijane okna, powyrywane drzwi i zalany cały parter. Na szczęście woda nie doszła do kancelarii, dokumenty nie zostały zniszczone – mówi Bożena Węglarz, dyrektor SP nr. 1 im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Nysie.
Edukacja zdalna nie zawsze możliwa
- Szacowanie strat to kwestia najbliższych dni. W tej chwili najważniejsze jest bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo mieszkańców, bezpieczeństwo dzieci, a nie szacowanie strat – tak wiceministra odpowiedziała na pytanie o wysokość strat. - Kiedy cofnie się woda, kiedy nie będzie zagrożenia, będzie czas na to, by odpytywać samorządy o straty i w ilu placówkach opóźnienie będzie większe. Dyrektor placówki – przypomniała wiceministra – zawsze może uruchomić edukację zdalną, ale nie wszędzie nawet to jest możliwe. Tam, gdzie nie ma zasięgu internetu, gdzie jest problem z prądem, nikt nie będzie uruchamiał edukacji zdalnej – powiedziała Katarzyna Lubnauer.