Plus Minus: Pamięta pan, jak doprowadził sportową Polskę do łez w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Sydney?
To jeden z moich ulubionych meczów w całej karierze, chociaż nie zdobyliśmy dzięki niemu żadnego medalu, bo to był jedynie półfinał turnieju kwalifikacyjnego. To było niesamowite. Pamiętam tamto spotkanie bardzo dobrze. Przez wiele minut panował w hali hałas, a potem wszystko stanęło, ucichło. Opowiadałem to wiele razy. Takie historie pamięta się do końca życia, a ja w dodatku lubię to wspominać. Podczas przerw hałas był taki, że nie dało się rozmawiać, można było tylko siedzieć i pić wodę. Wszyscy kibice już się cieszyli, że będzie tie-break, a potem jakby ktoś wcisnął pauzę (w czwartym secie Polska prowadziła z Jugosławią 23:17, ale przegrała tego seta i mecz 1:3 – red.).
U nas była rozpacz, a dla was zaczęła się wspaniała sportowa historia. Ale gdy wy walczyliście o igrzyska, w waszej ojczyźnie trwała wojna. Czy czuliście dodatkową presję, żeby przynieść rodakom trochę radości?
To był bardzo specyficzny czas. Siatkówka była pierwszą dyscypliną, w której można było zagrać z kibicami na trybunach w naszym kraju po nałożonym embargu, które trwało 2,5 roku. Graliśmy w hali, w której normalnie trenowaliśmy przy pustych trybunach. Nawet zdobyłem tam jedno mistrzostwo Serbii i na widowni było 200 osób, oprócz rodziny i przyjaciół. A tu nagle na widowni zasiadły trzy tysiące fanów, a 500 kolejnych osób stało na zewnątrz, czekając na bilety. Nie mogłem rozpoznać tej hali. Wtedy zostaliśmy wojownikami. Walczyliśmy za rodaków, którzy nie mogli sami walczyć ze światem. To sport był jedynym polem rewanżu, bo byliśmy słabi ekonomicznie i politycznie, przeżyliśmy naloty, które zniszczyły nasz kraj. Ludzie identyfikowali się z nami, bo mogliśmy się zmierzyć z Hiszpanią, Danią, Szwecją – tymi wszystkimi silnymi, bogatymi krajami. To była dla nas dodatkowa motywacja, a nie presja. Ludzie wstawali o trzeciej lub czwartej w nocy, żeby obejrzeć nasze mecze na mistrzostwach świata w Japonii. To nie był dobry czas dla mojego kraju, ale dla sportowców – już tak.
Staliście się ważniejsi niż piłkarze i koszykarze?