Dziewczyna za sterami - o córce Józefa Piłsudskiego

Na początku 1943 r. do bazy przyjechała dziennikarka, aby porozmawiać z polskimi pilotkami. „Ja na razie ferry'uję maszyny łatwiejsze i szkolne. Hurricane'y i spitfire'y należą jeszcze do przyszłości, choć, mam nadzieję, niedalekiej" – uśmiecha się Jadwiga Piłsudska.

Aktualizacja: 23.11.2014 16:18 Publikacja: 23.11.2014 00:24

„Dobrze, że mam same córki”. Marszałek z Jadwigą (na kolanach) i Wandą

„Dobrze, że mam same córki”. Marszałek z Jadwigą (na kolanach) i Wandą

Foto: NAC

Józef Piłsudski miał asymetryczne dłonie. Prawa, większa od lewej, była – jak pisała jego żona Aleksandra – silna, nawet brutalna. Lewa – wąska, kształtna, o kobiecych niemal palcach, odzwierciedlała delikatną naturę Marszałka, zdolnego do okazywania najcieplejszych uczuć, szczególnie córkom.

„Dobrze, że mam same córki. Od syna wymagałbym z pewnością za wiele i trudno przypuszczać, abym się nie zawiódł" – mówił Piłsudski Zofii Zawiszance-Kernowej.

Była ona świadkiem zabaw Marszałka z córkami w Sulejówku w 1924 r. Łapał je, łaskotał, przewracał i obcałowywał na przemian. Miał twarz rozświetloną uczuciem. „Kładzie sobie Jagodę na kolanach i przytula ze szczególną czułością, powtarzając: – Moja – moja! Jakoś mnie to zawstydza niemal, że patrzę na taką scenę rodzinną, najpoufniejszą – a nie mam siły wzroku oderwać" – wspominała Kernowa po latach.

To dla córek, którym obiecał, że sprawdzi podczas wakacji w Rumunii, czy Morze Czarne jest czarne,  Marszałek moczy przez godzinę niebieską wstążeczkę w wodzie i każe spisać protokół z doświadczenia.

Śmiać się naprawdę

Prawdziwą prywatnością cieszyli się Piłsudscy w Pikieliszkach nad jeziorem Żałosa. – Pani Jadwiga do końca życia traktowała Pikieliszki jako najczulsze, najsłodsze wspomnienie, które przechowała w sercu. Włóczyły się z ojcem, tam nauczył je pływać, specjalne dla nich obstalował łódź wzorowaną na syberyjskiej, którą, kiedy córki umiały już wiosłować, wspólnie wybierali się na raki – mówi Renata Jankowska, zaprzyjaźniona z Jadwigą Piłsudską- -Jaraczewską, współpracowniczka Muzeum Józefa Piłsudskiego.

Kiedy Aleksandra Piłsudska poprosiła córki, żeby określiły ojca jednym zdaniem, najtrafniej go charakteryzującym, Jadwiga powiedziała, że był tym, który nauczył ją śmiać się tak naprawdę.

Renata Jankowska wspomina, że spotkania u Jadwigi Jaraczewskiej prawie zawsze zamieniały się w serię niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Wielu osobom utkwiło w pamięci jej poczucie humoru i nadzwyczaj pogodne podejście do życia

„Dziewczynki zabawiały ojca. Był maj. W narożnym salonie belwederskim otwarto szeroko drzwi na taras. Młodsza – Jagoda – zbierała pierwsze fiołki i przyniosła je do łóżka ojca" – wspominała rok 1935 Janina Dunin-Wąsowiczowa.

Pasja latania

Śmierć ojca, który dawał poczucie szczęścia i bezpieczeństwa, jest dla 15-letniej Jadwigi wstrząsem. Przerwała jej szczęśliwe dzieciństwo. Jak wspomina Jacek Rusiecki, prezes Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego, pani Jadwiga mawiała: „Po śmierci ojca zamknęłam się w sobie". Być może dlatego zaczyna budować własny świat, rozwijając pasję do latania. W 1937 r. zapisuje się na kurs szybowcowy. – Tam, w górze, mogła się poczuć wolna, z dala od trosk bieżących, i być może czuła, że jest bliżej ojca – mówi Rusiecki.

Kurs prowadzony przez Wołyńską Szkołę Szybowcową Ligi Ochrony Powietrznej i Przeciwgazowej odbywa się na Sokolej Górze koło Krzemieńca. Zachowały się zdjęcia Jadwigi Piłsudskiej na szybowcu Wrona z lipca 1937 r. Szybko zdobywa kategorie szybowcowe od A do D. Jest najmłodszym w Polsce posiadaczem ostatniej, najwyższej kategorii.

W 1939 r. 19-letnia Jadwiga dokonuje przelotu z Bezmiechowej w Bieszczadach, która była centrum szybownictwa w Polsce, do Łukowa, pokonując 270 km. Goni Wandę Molibodowską z jej rekordem kobiecego przelotu wynoszącym 343 kilometry. Jest też członkiem Aeroklubu Warszawskiego, lata z Pola Mokotowskiego. Z szybowców przesiada się na motoszybowiec Bąk. Chce studiować na Politechnice Warszawskiej, na kierunku inżynieria lotnicza. Ale nadchodzi wojna.

1 września 1939 r. Jadwiga Piłsudska wraz z matką i siostrą Wandą zgłasza się do pomocy w sekcji ratunkowej PCK na warszawskiej Pradze. Kilka dni później wyjeżdżają do Wilna, a gdy 17 września wkracza Armia Czerwona, panie Piłsudskie przekraczają granicę z Litwą.

– Części wydarzeń nie pamiętam, inne – tak, ale nie chcę do nich wracać. Kiedy dzieje się taka tragedia, lepiej wspomnień nie pielęgnować. Proszę mnie zrozumieć – mówiła dziennikarzowi „Rzeczpospolitej", który pytał o przeżycia z września 1939 r.

Później z Rygi lecą samolotem do Sztokholmu, a stamtąd do Londynu. Ambasador Raczyński, który wita panie Piłsudskie na stacji w Londynie, zauważył, że Jadwiga ma szyk osoby odważnej fizycznie i niezależnej w sądzie. Przekazał późnej jej matce pamiątki po Marszałku wywiezione z kraju. Jadwiga sprowadzi je do Polski po odzyskaniu dworku Milusin.

Najmłodsza pilotka

W Londynie pomaga matce przy pracy nad wspomnieniami, które ukażą się po angielsku w 1940 r. Stara się o przyjęcie do Air Transport Auxiliary, organizacji pomocniczej RAF zajmującej się rozprowadzaniem samolotów z fabryk na lotniska wojskowe lub dostarczaniem ich do remontu. Ale ma zbyt mało wylatanych godzin. Nadchodzą odpowiedzi grzeczne, lecz zawsze odmowne.

Zaczyna więc studiować architekturę na Uniwersytecie Cambrigde. Wreszcie, po obniżeniu kryteriów naboru do ATA, w lipcu 1942 r. rozpoczyna służbę. – Pojechałam do White Waltham na centralne lotnisko ATA, miałam mieć test, ale wsadzili mnie na samolocik z instruktorem, kazali wystartować i wylądować. I po teście. Później przeszłam bardzo krótkie przeszkolenie – mówiła Jadwiga Piłsudska Łukaszowi Modelskiemu, autorowi książki „Dziewczyny wojenne".

Ma 22 lata, jest jedną z najmłodszych pilotek. Poza nią w ATA są Anna Leska i Stefania Wojtulanis. Trzyma się z nimi nie tylko dlatego, że są Polkami. – Moje koleżanki były bardzo zamożne – panie z poważnych domów – lubiły zabawy, flirty. Żyłyśmy trochę inaczej. Może poza Basią i Anką miałam ze dwie takie koleżanki, z którymi byłam bardzo blisko – opowiadała o kobietach latających w ATA.

Wspominała, że do tej służby znakomicie przygotowało ją latanie na szybowcach, wyrabiające samodzielność, bez instruktora, bez radia, wymagające dobrej znajomości mapy.

– Służba w ATA była niezwykle trudna. Pilot bojowy musiał opanować pilotaż i obsługę jednego typu samolotu i jeśli dywizjon przezbrajano, miał czas na zapoznanie się z następnym. Natomiast piloci w ATA musieli poznać zasady pilotażu wielu rodzajów samolotów używanych w brytyjskich siłach powietrznych – tłumaczy prof. Grzegorz Nowik z Muzeum Józefa Piłsudskiego.

Piloci z ATA wprawdzie nie walczyli na froncie, ale ponosili ofiary w wypadkach lotniczych. Po prostu niektóre samoloty miały zezwolenie tylko na jeden lot – do warsztatów – tak już były postrzelane, zużyte i niesprawne. Ze 166 kobiet służących w ATA śmiercią lotnika zginęło 15.

– Podwozili pod samolot, mówili: „Tu są instrukcje obsługi, proszę lecieć". A ja tego samolotu nigdy wcześniej nie wdziałam. Ale te instrukcje były świetnie napisane – wspominała Jadwiga Jaraczewska w nagraniu dla Muzeum Józefa Piłsudskiego.

Na początku 1943 r. do centralnej bazy ATA przyjeżdża dziennikarka Halina Tomaszewska, aby porozmawiać z polskimi pilotkami.

„Ja na razie ferry'uję maszyny łatwiejsze i szkolne. Hurricane'y i spitfire'y należą jeszcze do przyszłości, choć, mam nadzieję, niedalekiej" – uśmiecha się Jadwiga Piłsudska.

W 1937 roku 17-letnia Jadwiga zapisała się na kurs szybowcowy. Szybko zdobywała kolejne kategorie

Kończy kurs pilotażu zaawansowanego. Może już latać na samolotach bojowych. Jej ulubionym jest myśliwiec Spitfire. Lata kilkoma wersjami tej maszyny, a łącznie 22 typami samolotów, spędzając w powietrzu 312 godzin.

Wypowiedzenie lojalności

Odchodzi z ATA w styczniu 1944 r. w stopniu second officer, czyli porucznika. – Sytuacja polityczna była taka, iż wydawało mi się, że my po stronie państw zachodnich po Teheranie nie mamy właściwie już nic do zrobienia. Nie obowiązuje nas żadna lojalność – mówiła w nagraniu dla Muzeum Józefa Piłsudskiego.

Rok 1944, który, jak poprzedni, był także rokiem złych wróżb dla Polski, kończy się dla Jadwigi Piłsudskiej osobistym szczęściem. W grudniu wychodzi za mąż za kapitana Marynarki Wojennej Andrzeja Jaraczewskiego, dowódcę ścigacza artyleryjskiego. – To była dość typowa wojenna znajomość, kiedy obydwoje narzeczeni są w czynnej służbie. Ja byłam w mundurze i mąż był w mundurze. Widywaliśmy się, pisaliśmy do siebie, ale szczerze mówiąc, męża przed ślubem widziałam może z dziesięć razy – był odkomenderowany na ląd na parę miesięcy, a później wrócił na okręt... – wspominała w rozmowie z Łukaszem Modelskim.

Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska rozpoczęte w Cambrigde studia architektoniczne podejmuje w Polskiej Szkole Architektury przy uniwersytecie w Liverpoolu.

– To charakterystyczne, że wielu ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy walczyli na wojnie, wybierało potem architekturę, aby odbudowywać – wspominała Hanna Kościa, koleżanka Jaraczewskiej.

Tak jak jej siostra Wanda i matka, Jadwiga pozostaje na uchodźstwie. – Nie przyjęłyśmy obywatelstwa brytyjskiego, bo trzeba byłoby wyrazić lojalność wobec Brytyjczyków, do której się nie poczuwałyśmy – tak będzie potem tłumaczyła tę decyzję.

Jej dzieci Joanna i Krzysztof, które także kończą architekturę, mają z mocy prawa obywatelstwo brytyjskie. – Wysyłaliśmy dzieci do rodziny do Polski, by miały poczucie łączności z krajem – podkreślała Jadwiga.

Projektuje meble, między innymi z metalu i szkła, oraz elementy wyposażenia mieszkań w firmie, którą prowadziła wraz z mężem. – Było to niezwykle piękne, lekkie, proste w formie, często modułowe, nowoczesne wzornictwo. W szkicowniku pani Jadwigi z lat 50. i 60. znajdują się projekty mebli, które po wprowadzeniu na rynek cieszyły się dużą popularnością. Podobne modele możemy kupić dziś, co świadczy o tym, że wzornictwo było ponadczasowe – mówi Renata Jankowska.

Grzegorz Nowik, który w latach 70. poznał w Londynie Jadwigę Jaraczewską i Wandę Piłsudską, wspominał, że przez ich domy przewijało się mnóstwo gości z polskiego Londynu i ze środowiska opozycji demokratycznej w kraju.

Ostatni lot

W 1990 r. Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska z mężem i synem oraz siostrą wróciła do Polski. Córka Joanna zamieszkała w kraju już w 1979 r. Cztery lata później wzięła ślub z Januszem Onyszkiewiczem, więzionym za działalność opozycyjną.

W 1994 r. powstała Fundacja Rodziny Józefa Piłsudskiego.

– Pani Jadwiga miała wiele zeszytów, w których prowadziła notatki z życia codziennego i działalności fundacji, by – jak mówiła – wszystko nie przepłynęło, ginąc bez śladu – wspomina Renata Jankowska.

– Uważała, że nie można poprzestać na stworzeniu izby pamięci Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Podzielała mój pogląd, że musi powstać muzeum, które pokaże Piłsudskiego wielowymiarowo, na tle epoki, wszystkie sukcesy i porażki, momenty chwalebne i trudne. Pani Jadwiga chciała, aby w tę pracę włączyli się niezależnie od poglądów wszyscy, którzy szanują przesłanie towarzyszące jej ojcu przez całe życie: wolna, niepodległa i suwerenna Polska – wtóruje Jacek Rusiecki, prezes Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego.

Dopiero po dziesięciu latach, w 2010 r., rodzinie Józefa Piłsudskiego udało się odzyskać dworek Milusin w Sulejówku. Obie córki Marszałka zrzekły się jego własności na rzecz fundacji z myślą o utworzeniu muzeum.

Dwa lata temu wraz z Jackiem Mainką – z którego babcią chodziła do szkoły Szachtmajerowej – Jadwiga Jaraczewska wsiadła do samolotu Taylorcraft Auster, znanego jej ze służby w ATA. Poleciała, by z góry spojrzeć na Milusin. Było to jej marzenie. Choć nie wystartowała samodzielnie, ani nie wylądowała, w powietrzu na chwilę przejęła stery.

– Do końca interesowała się postępami prac fundacji i powstającym Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Bez niej, bez jej dyskretnego patronatu, włączania się w sprawy wówczas, gdy jej wsparcie było niezbędne, nie powołano by muzeum. Jej marzeniem było wmurowanie kamienia węgielnego. Miała nadzieję, że doczeka otwarcia placówki. Niestety, nie zdążyliśmy – nie kryje żalu Jacek Rusiecki.

Jadwiga Piłsudska zmarła przed tygodniem.

Józef Piłsudski miał asymetryczne dłonie. Prawa, większa od lewej, była – jak pisała jego żona Aleksandra – silna, nawet brutalna. Lewa – wąska, kształtna, o kobiecych niemal palcach, odzwierciedlała delikatną naturę Marszałka, zdolnego do okazywania najcieplejszych uczuć, szczególnie córkom.

„Dobrze, że mam same córki. Od syna wymagałbym z pewnością za wiele i trudno przypuszczać, abym się nie zawiódł" – mówił Piłsudski Zofii Zawiszance-Kernowej.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem