Takiego obrotu sprawy stratedzy Prawa i Sprawiedliwości raczej się nie spodziewali. Kiedy przed laty prezes PiS nakreślił cel: odnowę sądownictwa, przeszkody widziano w braku politycznej siły zdolnej do przeforsowania reform, w oporze sędziów czy reakcjach Brukseli. Nie w ludziach, którzy mieli stworzyć, i to szybko, nowe prawnicze elity w odnowionym wymiarze sprawiedliwości.
I kiedy po czterech latach wyniszczającej wojny o sądy wydaje się, że polityczny plan w dużej części został osiągnięty, a wybory europejskie zmienią wytyczony przez Fransa Timmermansa twardy kurs UE wobec zmian w polskich sądach, z jaśniejącego nieba spada grom. Publikacje Onetu pokazujące, że pod auspicjami Ministerstwa Sprawiedliwości mogła działać grupa sędziów, którzy organizowali akcje hejterskie przeciwko swoim kolegom, są szokiem tym większym, że PiS przez ostatnie lata niemal codziennie zapewniał, że nieprawdziwe są zarzuty o zapędy autorytarne czy zastraszanie buntujących się sędziów. Hejt w Ministerstwie Sprawiedliwości czyni je zarzutami nie do odparcia.
Bronić zresztą nie ma czego. Sędziowie z korespondencji „Małej Emi", skruszonej hejterki, swoimi pokrętnymi tłumaczeniami kompromitują się coraz bardziej. A element tragifarsy wprowadza roznegliżowany sędzia na okładce tabloidu i jego pikantna korespondencja z hejterką.
– Ręce opadają, co tu komentować. Po co prowadzić skomplikowane gry dyplomatyczne z Brukselą, bić się o każdy przecinek ustaw sądowniczych? Czy hejterzy i ekshibicjoniści mogą być twarzą tej reformy? – pyta jeden z posłów PiS.
I dużo w tym racji. Mając legislacyjną większość i własnego prezydenta, można przeforsować prawie wszystko. Problem zaczyna się wtedy, kiedy brakuje kadr, aby zmiany wdrażać i cementować. Tych nie da się zdobyć wyborczymi głosami. Do PiS właśnie zaczyna to docierać. A świadomość tego może być punktem zwrotnym w bezkompromisowej dotychczas polityce wobec Temidy. Teraz partia Jarosława Kaczyńskiego będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy u progu nowej kadencji, w której może znowu samodzielnie rządzić, prowadzenie takiej polityki ma sens. A może konflikt z sędziami jest wpisany w DNA rządzącej dziś Polską prawicy?