Projekt nowelizacji regulaminu Sądu Najwyższego, przygotowany przez prezydenta w okresie zmiany politycznej, która najprawdopodobniej nastąpi pod koniec roku, podsyca spór o praworządność, który ma wejść właśnie w fazę „naprawczą”. Niewątpliwie prezydent wykorzystuje – może ostatni – moment na zmiany w regulaminie SN, gdyż wymagają one też zatwierdzenia przez premiera. Gdyby w grudniu został nim Donald Tusk, możliwości takiej już by nie było.
Szczególnie duże emocje budzi propozycja zmniejszenia liczby sędziów potrzebnych do podjęcia uchwał w pełnym składzie SN. Dotychczas wymagało to obecności dwóch trzecich składu danej izby (lub połączonych izb), teraz ma wystarczyć jedna druga. To niewątpliwie wzmacnia siłę orzeczniczą „nowych” sędziów, którzy, mimo że w ogólnej liczbie osiągnęli już większość w SN, w starych izbach ich możliwości operowania w trybie pełnoskładowym są ograniczone.
Podział na „starych” i „nowych” sędziów trwa od dawna i mimo upływu czasu tylko się pogłębia. „Starzy” nie akceptującą „nowych”, bo ci przeszli przez politycznie wybraną Krajową Radę Sądownictwa, nie dają więc gwarancji niezawisłości. Wykształcony w ten sposób klincz powoduje dysfunkcje orzecznicze, gdyż sędziowie nie są w stanie zebrać się razem, by wspólnie orzekać w najistotniejszych sprawach. Spór ten czasem bezpośrednio rzutuje na sytuację obywateli, bo nie mogą się doczekać rozstrzygnięć w istotnych dla nich kwestiach. Tak było m.in. w sprawach frankowiczów.
Zmniejszenie pełnych składów zapewne sprawi, że nowi sędziowie nie będą oglądali się na starych w tego rodzaju sprawach, ale dostaną też oręż do neutralizowania niekorzystnych dla siebie uchwał. Sędzia SN Włodzimierz Wróbel podnosi, że w ten sposób może dojść do uchylenia kluczowej uchwały, wydanej w 2020 r. przez trzy połączone izby, która zakwestionowała legalność KRS, a w konsekwencji sędziów, bo przeszli jej proces nominacyjny. Uchwała, której sędzia SN Wróbel był sprawozdawcą, jest tymczasem kamieniem węgielnym sporu o praworządność i podstawą kwestionowania większości reform wprowadzanych przez PiS.
Czy nowi sędziowie skorzystają z takiej okazji? Raczej wątpliwe. Przede wszystkim uznają oni wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował moc prawną uchwały SN z 2020 r. Poza tym uchylenie jej nic nie zmieni w ich sytuacji. Starzy sędziowie, kwestionując reformy PiS, powołują się na orzecznictwo TSUE i EPTC. Sprawa jest zbyt skomplikowana prawnie i wielowątkowa, żeby można było ją uciąć anulowaniem jednej uchwały. Taki krok tylko zaostrzyłby spór, który, choć w ostatnich miesiącach jest zamknięty w gmachu SN i niedostrzegalny dla opinii publicznej na zewnątrz, ciągle jest bardzo ostry i eskaluje.