Dariusz Adamski: Gdy rozum śpi, budzą się demony polityki imigracyjnej

Zamiast kompleksowej polityki imigracyjnej mamy jej namiastkę, która będzie tracić na znaczeniu dokładnie wtedy, gdy wzrosną napięcia gospodarcze i fiskalne spowodowane starzeniem się społeczeństwa.

Publikacja: 28.09.2023 07:21

Dariusz Adamski: Gdy rozum śpi, budzą się demony polityki imigracyjnej

Foto: Adobe Stock

Rosnąca presja imigracyjna zwiększa poparcie dla partii prawicowych w całej Unii Europejskiej, a lęk przed obcymi jest bardzo silny nie tylko w polskim społeczeństwie. Trudno się więc dziwić, że prawicowa partia walcząca o utrzymanie władzy podejmuje próbę konsolidacji elektoratu pytaniami referendalnymi bazującymi na tym lęku. W takiej sytuacji opozycja naturalnie balon ten stara się przekłuć i zastąpić go tematem korupcyjnej afery Bollywood.

Rozbudzanie niskich uczuć, a takim zawsze jest ksenofobia, nigdy jednak nie toruje drogi do dobrych rządów. Taka taktyka polityczna staje się szczególnie nie na miejscu, gdy – jak dzieje się to obecnie w Polsce – mała wiarygodność rządu w oczach unijnych partnerów bardzo zmniejsza jego wpływ na przyszłe zasady zarządzania migracjami w Unii Europejskiej oraz gdy równocześnie wypala się ta namiastka polityki imigracyjnej, jaką stworzono po 2015 r.

Jesteśmy tylko krajem tranzytowym

Wbrew retoryce rządu nie mamy się co obawiać zalewu tzw. nielegalnych imigrantów. Dla niemal wszystkich uchodźców z państw Afryki i Azji uciekających przed ubóstwem, brakiem perspektyw, a często też przed prześladowaniami nasz kraj służy jedynie do tranzytu w drodze do Niemiec i innych bogatych państw na zachodzie i północy Europy. Zgodnie z regułami unijnymi Polska, jak wszystkie inne państwa pierwszego wjazdu na terytorium Unii Europejskiej, powinna co prawda przyjmować wnioski azylowe, gdy uchodźcy przekraczają naszą wschodnią granicę, oraz umieszczać ich w strzeżonych ośrodkach, jednak kraje docelowe migrantów są żywotnie zainteresowane, by polski rząd skutecznie egzekwował obowiązujące reguły, czyli by rzeczywiście przeciwdziałał przenikaniu dalej na zachód osób nielegalnie dostających się na terytorium Polski.

Ostatecznie więc nielegalni imigranci stanowią w co najmniej takim samym stopniu problem państw będących ich celem, a to wzmacnia siłę rządów krajów tranzytowych w trwających unijnych negocjacjach dotyczących tzw. nowego paktu o migracji i azylu. Tyle że siłę tę należy umieć wykorzystać, a po 2015 r. polski rząd wielokrotnie na forum Unii Europejskiej udowadniał brak takiej umiejętności.

Na to nakłada się drugi ze wspomnianych paradoksów. Po 2015 r. pojawiły się dwa istotne rozwiązania mające zachęcić osoby spoza Unii do przyjazdu do Polski. Po pierwsze, wprowadzona w 2018 r. i rozwinięta cztery lata później procedura oświadczeniowa adresowana do obywateli kilku państw postsowieckich (Ukrainy, Białorusi, Armenii, Gruzji, Mołdawii, do pewnego czasu również Rosji). Na jej podstawie pobyt i zatrudnienie obcokrajowca ulegają tymczasowej legalizacji na dwuletnie okresy, na podstawie oświadczenia składanego przez pracodawcę w powiatowym urzędzie pracy. Po drugie, z myślą o pracujących w białoruskiej branży IT, którzy nie chcieli pozostać w swoim kraju po sfałszowanych wyborach prezydenckich, trzy lata temu stworzono program „Poland. Business Harbour”, z czasem rozszerzony na kolejne kraje postsowieckie. Osoby, które zyskują zatrudnienie w jednej z ponad setki uczestniczących w nim firm (a także ich rodziny), otrzymują specjalną wizę dającą prawo pobytu, pracy i prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce bez dodatkowych formalności.

W dużej mierze dzięki procedurze oświadczeniowej (oraz jeszcze prostszej ścieżce legalizacji pobytu i zatrudnienia na podstawie specustawy ukraińskiej) z końcem roku 2022 na 16,27 mln wszystkich ubezpieczonych w ZUS aż 1,06 mln stanowili cudzoziemcy. Program „Poland. Business Harbour” przyciągnął do Polski 74 tys. programistów i ich rodzin w ciągu jego pierwszych dwóch i pół roku.

W praktyce jednak z procedury oświadczeniowej korzystają w zdecydowanej większości obywatele Ukrainy, a z „Poland. Business Harbour” w przytłaczającej większości Białorusini. Formuła ułatwień adresowanych głównie do mieszkańców tych dwóch krajów wypala się więc już z tego powodu, że grupa pochodzących stamtąd osób skłonnych do emigracji bardzo się skurczyła.

Spowolnienie wzrostu gospodarczego nie tylko zmniejszy zainteresowanie przyjazdem do Polski nowych, ale też utrudni zatrzymanie tu tych, którzy napłynęli wcześniej.

Czytaj więcej

Sondaż: Większość Polaków pozytywnie o uchodźcach z Ukrainy

Dostęp tymczasowy

Podczas gdy bogatsze państwa europejskie oferują im lepsze warunki i perspektywy, polski rząd daje jedynie tymczasowy dostęp do rynku pracy, bez jasnej ścieżki uzyskania prawa stałego pobytu, a tym bardziej bez realnych perspektyw naturalizacji. Zamiast kompleksowej polityki imigracyjnej mamy jej namiastkę, która będzie tracić na znaczeniu dokładnie wtedy, gdy wzrosną napięcia gospodarcze i fiskalne spowodowane starzeniem się społeczeństwa oraz źle prowadzoną w ostatnich latach polityką emerytalną i rodzinną.

Słabość ta kompromituje polskie władze bardziej niż afera Bollywood, rozbudzanie w społeczeństwie niskich instynktów czy minimalna zdolność rządu do wpływania na kształt unijnych reguł dotyczących migracji.

Źle o nich świadczy, tym bardziej że dość łatwo byłoby zbudować politykę imigracyjną z prawdziwego zdarzenia, która pozwalałaby na przyjazd do Polski pracownikom o wykształceniu poszukiwanym na rynku pracy i która oferowałaby im pomoc w nauce języka, uzupełnieniu kwalifikacji wymaganych do wykonywania zawodów regulowanych, a także wskazywała jasną drogę i warunki uzyskania prawa stałego pobytu i polskiego obywatelstwa.

Poszerzona formuła „Poland. Business Harbour” mogłaby stanowić fundament takiego programu.

Możliwe rozwiązania

Zasoby publicznych służb zatrudnienia – obecnie walczących z bezrobociem rejestrowanym, czyli zjawiskiem, które w praktyce zanikło – mogłyby zapewnić koordynację wsparcia kompetencyjnego udzielanego przyjezdnym, których zatrudnieniem zainteresowani są polscy pracodawcy. Część środków Funduszu Pracy (mającego na koniec grudnia 2023 r. dysponować olbrzymią kwotą 24 mld zł) i bieżących składek pracodawców na ten Fundusz (1 proc. podstawy wymiaru składki) pozwalałaby sfinansować działania takich centrów kompetencyjnych.

W wielu zawodach można by dzięki temu przeciwdziałać problemowi braku rąk do pracy. Zyskałaby gospodarka, a także budżet państwa i FUS. Pozyskanie cudzoziemców o wysokich kwalifikacjach dawałoby silny impuls innowacyjny i szczególnie mocno przyczyniało się do tworzenia kolejnych wysokopłatnych miejsc pracy.

Zamiast jednak wykorzystywać swoje zasoby do współtworzenia takiej polityki, Ministerstwo Spraw Zagranicznych zmuszone zostało do angażowania się w minimalizowanie szkód politycznych wywołanych spóźnioną i nieadekwatną reakcją na proceder nielegalnego wydawania wiz.

Rząd natomiast rozdmuchuje lęki wobec „nielegalnej imigracji”, zamiast stworzyć racjonalne zasady rozwoju tej legalnej. W końcu jednak nie od dziś wiadomo, że gdy rozum śpi, budzą się demony.

Rosnąca presja imigracyjna zwiększa poparcie dla partii prawicowych w całej Unii Europejskiej, a lęk przed obcymi jest bardzo silny nie tylko w polskim społeczeństwie. Trudno się więc dziwić, że prawicowa partia walcząca o utrzymanie władzy podejmuje próbę konsolidacji elektoratu pytaniami referendalnymi bazującymi na tym lęku. W takiej sytuacji opozycja naturalnie balon ten stara się przekłuć i zastąpić go tematem korupcyjnej afery Bollywood.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Powódź i prawo cywilne
Opinie Prawne
Jędrasik, Szafraniuk: Przyroda jest naszym sprzymierzeńcem
Opinie Prawne
Marta Milewska: Czas wzmocnić media lokalne, a nie osłabiać samorządy
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Samo podwyższenie zasiłku pogrzebowego to za mało
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka