Święto Niepodległości władza potraktowała właśnie jako kolejny pretekst do zafundowania narodowi radosnej muzyki. Radość, radosny marsz (w przeciwieństwie do marszów nieradosnych), Polacy zjednoczeni radością i pokazujący światu, jak potrafią się cieszyć… Łatwo dostrzec, że kiedy obywatele mają powody do zadowolenia, to okazują je sami i nikt ich nie musi do radości zachęcać. Nikt tego nie czynił, na przykład, w pierwszych latach rządów Donalda Tuska i PO, gdy beztrosko przejadaliśmy unijne dotacje i kredyty. Prorządowe media, jeśli wspominały wówczas o nastroju „fiesty” i „grillowania”, to w tonie suchego stwierdzenia faktu, a nie urągania tym, którzy w powszechnej radości odmawiają udziału.
Mojemu pokoleniu obecne zapędzanie obywateli do świątecznego łączenia się z władzą nieodparcie przypomina pochody pierwszomajowe z czasów PRL, zwłaszcza tej schyłkowej, gdy w DTV, dla kontrastu z obrazem ludzi pracy spontanicznie machających chorągiewkami i balonikami w oficjalnym pochodzie, spiker cedził gniewne słowa pod adresem prowokatorów na żołdzie określonych ośrodków, marginesu społecznego i rozwydrzonych wyrostków tworzących tzw. niezależne obchody.
Oczywiście, rozumiem tych, którzy są zadowoleni z państwa, gdzie Amber Gold z dziewięcioma wyrokami jest bezkarny, a policja wywleka w nocy samotną matkę za zbrodnię wystawienia paragonu zamiast faktury VAT, z państwa na każdym kroku „zdającego egzamin” w służbie zdrowia, infrastrukturze, finansach i polityce międzynarodowej. Kto chce tę radość zamanifestować u boku prezydenta, ma pełne prawo. Ale gdy władza namolnie przymusza do radości tych, którzy sami z siebie nie widzą do niej powodu, staje się groteskową powtórką PZPR. Szczególnie gdy wezwaniom do jedności towarzyszy z jej strony wyjątkowe nasilenie propagandowej agresji, gdy wraz z wezwaniami do pojednania padają wezwania, by wsadzać do więzień dziennikarzy kwestionujących „śledztwo” smoleńskie i liderów politycznej opozycji, a osobisty przyjaciel obnoszącego kotyliony prezydenta szczuje i judzi prymitywnymi obelgami i oszczerstwami przeciw jednemu z ojców polskiej niepodległości.