Jarosław Kaczyński ucieka do przodu. Choć najważniejszym wydarzeniem najbliższych dni będzie decyzja Państwowej Komisji Wyborczej, która najprawdopodobniej przytnie finansowanie PiS z budżetu państwa, prezes postanowił przekierować dyskusję na swój ulubiony temat.
Dlaczego Jarosław Kaczyński wskazuje na Mariusza Błaszczaka
Kongres, który ma się odbyć za miesiąc, ma nie tylko wyłonić nowe władze partii, lecz także przebudować strukturę ugrupowania. Jak zauważył Artur Bartkiewicz, scenariusz przed kongresem przypomina kolejne sezony serialu „Sukcesja”, której główny bohater Logan Roy tak długo szuka swego następcy, że aż dochodzi do wniosku, że nie ma nikogo równego sobie i dalej kieruje swym koncernem. Kaczyński, wskazując całkowicie pozbawionego charyzmy Mariusza Błaszczaka jako swego następcę, ogłasza, że tak jak twórcy serialu HBO, tak i on sagą o sukcesji będzie bawić widzów w nowym sezonie politycznym. Wskazanie na Błaszczaka to sygnał, że Kaczyński władzy nie odda i na wszystko zachowa decydujący wpływ.
Czytaj więcej
- Uważam, że byłaby to najrozsądniejsza decyzja, jaką kongres partii może podjąć, ale to już jest w gestii kongresu - powiedział Jarosław Kaczyński, rozważając kandydaturę Mariusza Błaszczaka jako swojego potencjalnego następcy na stanowisku prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Przez pryzmat końca politycznych wakacji trzeba też patrzeć na ostatnie deklaracje Donalda Tuska. Szczególnie na tę z Campusu Polska, gdzie podkreślił z pełną stanowczością, że w tym Sejmie nie ma szans na przegłosowanie legalizacji aborcji na życzenie do 12 tygodnia. Tusk w ten sposób przemyca trzy bardzo ważne wiadomości.
Donald Tusk obniża oczekiwania wyborców i straszy koalicjantów przyspieszonymi wyborami
Pierwsza z zakresu zarządzania oczekiwaniami. Obniża nadzieje elektoratu liberalnego przed rocznicą wyborów 15 października, które przyniosły spektakularne zwycięstwo obecnej koalicji. W zamian obiecuje przyspieszenie realizacji obietnic związanych z rozliczaniem PiS. Po to mówił ostatnio o 100 mld, które zostały zmarnotrawione (albo wprost rozkradzione) za rządów PiS. Po to komentuje decyzje sądu czy prokuratury dotyczącą rozliczeń poprzedniej władzy – jak w ostatnim tygodniu, gdy wyzłośliwiał się nad bliskim współpracownikiem Mateusza Morawieckiego, byłym szefem agencji rezerw strategicznych Michałem K., za którym wysłano list gończy.