Nie jesteśmy dzisiaj biedni i bezbronni. Mamy szansę na kolejny doping w postaci kilkuset miliardów złotych na inwestycje, edukację, innowacyjność i inne działania prorozwojowe. Mamy coraz więcej polskiego kapitału i doświadczeń. Mamy wreszcie nowy rząd, który stwarza szansę na nowe otwarcie, przemyślenie głównych kierunków dotychczasowych działań, wyjście z kolein i schematów. Jeżeli dzisiaj ponad podziałami politycznymi zgadzamy się już, że kapitał ma jednak narodowość – jak wspierać ten rodzimy, począwszy od małych i średnich przedsiębiorstw, po spółki komunalne, wielkie koncerny i instytucje finansowe? Do realizacji ambitnego planu rozwojowego potrzebne są bardziej aktywne narzędzia wsparcia niż tradycyjna bankowość uzupełniana o dotacje czy kredyty unijne.
Państwo, dysponując rosnącymi zasobami finansowymi, wspartymi przez ogromny zastrzyk z drugiej fali dotacji unijnych, musi zainwestować w rozwiązania, które sprostają wyzwaniom i potencjałowi, który udało się zgromadzić. Nawet jeśli mamy środki pomocowe z jednej strony i tradycyjne narzędzia finansowania, takie jak kredyty i obligacje, z drugiej, istnieje ryzyko, że pozostawimy całą sferę projektów, zwłaszcza projektów innowacyjnych, bez możliwości wdrożenia.
Grzech pychy
Doskwiera nam brak taniego i dostępnego kapitału, kredytów czy gwarancji, za którym stoi cel w postaci realizacji strategii państwa, a nie prosta – i zwykle ponadprzeciętna – stopa zwrotu. Oczywiście na rynku wiele jest prywatnych funduszy inwestycyjnych oraz współpracujących z nimi firm doradczych, korzystanie z takich rozwiązań niesie ze sobą znaczące ograniczenia – oczekiwaną wysoką stopę zwrotu i stosowaną przy tym strategię „wyciskania cytryny".
Dlatego intuicja dotycząca powołania Polskich Inwestycji Rozwojowych, jako powielenie licznych tego typu rozwiązań sprawdzających się na świecie, była słuszna. Infrastruktura Skarbu Państwa bardzo potrzebuje nowych, prorozwojowych narzędzi, w tym różnego rodzaju podmiotów inwestycyjnych, państwowych funduszy. Dziś tych narzędzi jest wciąż bardzo mało, w dodatku klątwę rzucił na nie swego czasu minister Bartłomiej Sienkiewicz, ferując swój nie do końca sprawiedliwy wyrok. Niemniej okazało się, że sztandarowy projekt utknął w meandrach rzeczywistości.
Dlaczego? Często przeskalowuje się poziom inwestycji w Polsce, budując np. dwa wielkie stadiony w Warszawie, lotnisko w każdym województwie, gigantyczne aquaparki. Snuje się wizje budowy wielkiej elektrowni atomowej bądź nawet dwóch jako remedium na potrzeby energetyczne kraju. Taki chyba grzech pychy popełniono także w przypadku idei PIR, które miały współfinansować największe inwestycje. Te niestety są najtrudniejsze, ciągną się latami, albowiem albo nie domagają regulacje, albo jakość projektów – pobożnych życzeń. Dlatego nawet wielka instytucja, jaką są Polskie Inwestycje Rozwojowe, w ostatnim czasie nie powstydziła się zaangażowania w renowację akademików w Krakowie.