Skąd, zatem pomysł na nowe przydzielenie odpowiedzialności za proces budowlany? Dla wiceministra Uścińskiego, któremu przyjdzie w udziale skonstruowanie projektu ustawy, wprowadzającej nowe zwyczaje na budowach domów jednorodzinnych, istotną zmianą jest wzmocnienie roli projektanta i kierownika budowy. - Urzędnik w starostwie nie będzie przejmował odpowiedzialności za poprawność projektu, jak to miało miejsce obecnie. Projektant ponosi pełną odpowiedzialność za zgodność projektu z planem miejscowym lub WZ, a także innymi przepisami i normami techniczno-budowlanymi. Warto dodać też, że inwestycje te będą podlegały kontroli nadzoru budowlanego.
Architekt Paweł Wołejszo przyznaje, że urzędy często tworzą bariery i są zbyt zachowawczy. – Ale z drugiej strony robią tzw. double check z przepisami prawa miejscowego, co jest bezcenne dla poprawności procesu budowlanego. Architekci to też ludzie i czasem popełniają błędy. Jeżeli zmiany pójdą w zapowiadaną stronę, nikt nie wychwyci błędu aż do etapu budowy. Jak mówi nasz ekspert, na wstępnym etapie, zły projekt oznacza stratę czasu na poprawki, ale w trakcie budowy koszty i czas poświęcony na naprawę błędów mogą być nieporównywalnie większe - podsumowuje architekt.
Co na to inwestorzy i biznes
Dariusz Barski zajmujący się pozyskiwaniem funduszy na cele nieruchomościowe, z FlatForFlip, popiera pomysł rządowy. Jego zdaniem koncepcja rezygnacji z konieczności uzyskania pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego daje bezpośrednio dwie korzyści osobie zainteresowanej budową własnego domu. - Pierwsza to oszczędność czasu. Obecnie proces uzyskania pozwolenia na budowę może się wydłużać ze względu na pracę urzędników, dodatkowe zapytania, uwagi oraz jak w ostatnich 2 latach covid. Niejednokrotnie klient mimo korzystania z profesjonalnego biura architektonicznego, które projektowało cały dom w oparciu o zapisy MPZP lub WZ danej działki, był zmuszony przygotowywać dodatkowe wyjaśnienia, uzupełnienia, niemające na sam projekt istotnego wpływu, a znacząco wydłużające czas oczekiwania na wydanie pozwolenia na budowę. Druga korzyść to na pewno oszczędność pieniędzy. Do tej pory, jeżeli ktoś chciał zaciągnąć kredyt na budowę domu, musiał posiadać pozwolenie na budowę. Sam zakup działki mógł być finansowany przez bank, ale budowa domu - dopiero po uzyskaniu pozwolenia na budowę. Dzięki temu, że nie będzie konieczne jego uzyskanie, taka osoba będzie miała możliwość od razu starać się o kredyt na budowę, zakup działki i budowę domu, co będzie tańszym rozwiązaniem niż to obecne – wylicza Barski.
Jeszcze nie wiadomi jak podejdą do tego rozwiązania banki i jakie dokumenty będą wymagane, ale jak mówi jeden z założycieli FlatForFlip, można spodziewać się dostosowania procedur. - Zatem zmiany idą w dobrą stronę i mogą być motywatorem do ustalania przez miasta, gminy Miejscowych Planów Zagospodarowania terenu, by uniknąć chaosu budowlanego. Obecnie MPZT wg bazy onGeo.pl ma ok. 32,6% Polski, co będzie się musiało zmienić po wprowadzeniu zniesienia pozwolenia na budowę, aby uniknąć chaosu urbanistycznego - dodaje.
Ufać czy nie, oto jest pytanie
Witold Indrychowski, prezes spółki Merari, zajmującej się zarządzaniem projektami budowlanymi, jest mniej optymistyczny i nie do końca przekonany o tym, że administracja powinna przekazywać odpowiedzialność w wyłączne ręce projektantów i kierowników. - Niestety jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w których będą świadomie przekraczane normy wynikające z dobrego sąsiedztwa, regulacji prawnych takich jak np. dozwolone wysokości budynku, forma bryły czy kształt/nachylenie połaci dachu. Jak po fakcie będzie wyglądać ewentualne dochodzenie roszczeń przez sąsiadów czy gminy, jeśli budynek nie będzie się wpisywał w normy techniczne i energetyczne? Uważam, że wydział architektury jest jakimś zabezpieczeniem, a decyzja o pozwoleniu na budowę stanowi istotny i konkretny dokument. W jaki sposób nadzór budowlany będzie nas chronić przed nieuczciwymi praktykami? Projektant może wyjechać za granicę, unikając odpowiedzialności, a inwestor zrzuci winę na projektanta. Dlatego zostawiłbym to tak, jak było do tej pory.
Opinia dla "Rzeczpospolitej"
mgr inż. Krzysztof Pawłowski, Besim Group
Przez pierwsze 6 miesięcy obowiązywania „procedury uproszczonej” (dla domów do 70m2), na skorzystanie z niej zdecydowało się jedynie niecałe 500 osób w skali całego kraju. Z jednej strony sama procedura poprzedzająca moment realizacji budynku niczym się nie różni od standardowej, a z drugiej inwestor bierze na swoje barki ewentualną odpowiedzialność karną wynikającą z przeznaczenia budynku. Co istotne, w dalszym ciągu nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy inwestor będzie mógł w przyszłości (np. za 20 lat od budowy, kiedy zmieni się jego sytuacja materialna) taki budynek zbyć lub wynająć bez narażania się na ww. odpowiedzialność karną. Dlatego, rozszerzenie stosowania procedury uproszczonej na domy jednorodzinne bez ograniczeń powierzchni nie będzie miało w mojej opinii ani wpływu na procedury administracyjne, ani nie spowoduje większego zainteresowania odnośnie jej stosowania.