Dla Francuzów hasło: polski teatr: kojarzy się nie tylko z Krzysztofem Warlikowskim, od dawna związanym z Operą Paryską. Po niedawnej mocno dyskutowanej tu premierze „Hamleta” Ambroise'a Thomasa znalazł się teraz ze swoją ekipą realizatorską w ogłoszonym programie na przyszły sezon. Tym razem przygotuje wznowienie swojej głośnej przed kilkunastu laty inscenizacji „Sprawy Makropulos” Leoša Janačka, którą zinterpretował, inspirując się losem słynnych gwiazd Hollywoodu.
A w Lyonie, szczycącym się drugim obok Paryża najważniejszym teatrem operowym Francji, na przełomie kwietnia i maja zadebiutowała Barbara Wysocka. Wyreżyserowała inne dzieło tak popularnego dziś w świecie czeskiego kompozytora – „Katię Kabanovą”. Tytułowa bohaterka, którą Janaček przeniósł do opery z dramatu rosyjskiego pisarza Aleksandra Ostrowskiego, porównywana jest z madame Bovary czy Anną Kareniną.
Tragedia u sąsiadów
Tak jak i one Katia czuje się przygnieciona beznadzieją nudnego małżeństwa i marzy o wielkiej miłości. Realizacja pragnień prowadzi jednak do tragedii, bo mężczyzna, którego pokochała, przyniósł jeszcze większe rozczarowanie. Barbara Wysocka z Barbarą Hanicką (scenografia) i Julią Kornacką (kostiumy) wykreowały spektakl o walce i prawie kobiety do decydowania o swoim losie.
Typowo rosyjska zaduma i tęsknota wyraziście obecna w dramacie Ostrowskiego, a w muzyce Janačka zaznaczona motywem Wołgi, została przez reżyserkę wyciszona. Barbara Wysocka rozegrała tę opowieść w ciasnych mieszkaniach współczesnego blokowiska, gdzie lokatorzy wszystko o sobie wiedzą, ale nie ingerują w życie sąsiadów nawet wtedy, gdy finałem zdarzeń będzie śmierć.
Powstał spektakl prawdziwie teatralny, rozbudowany o codzienną krzątaninę różnych postaci na drugim planie nieeksponowaną w oryginalnym libretcie. Jest to opowieść przejmująca i bardzo współczesna. O wielu takich tragediach donoszą dziś stale media. Doceniła to również publiczność w Lyonie.