Robert Kostro współpracował przez 18 lat ze wszystkimi kolejnymi rządami i ministrami kultury. Dogadywał się z różnorodnymi radami Muzeum Historii Polski (MHP). Wspierają go przedstawiciele środowisk, które na innych polach ostro ze sobą walczą. Pisząc wprost: był jednym z ostatnich promyków normalności w Polsce. I prawdziwie propaństwowych postaw. Promykiem, którego nie zgasił nawet PiS. Dziś gasi go PO.
Kto protestował przeciwko odwołaniu Roberta Kostry z Muzeum Historii Polski
A wystarczy spojrzeć na listy otwarte słane do ministry Hanny Wróblewskiej, by się przekonać, jak szerokie grono ludzi o przeróżnych poglądach stanęło w obronie tej normalności. Podpis pod apelem o nieodwoływanie dyrektora złożył np. Tomasz Nałęcz, historyk i dawny doradca prezydenta Komorowskiego, ale i były prezes TVP Jan Dworak. A nawet prof. Joanna Choińska-Mika, czyli przewodnicząca Rady MHP, mianowana już przez rząd Donalda Tuska.
Czytaj więcej
Minister kultury Hanna Wróblewska odwołała dzisiaj, trzy lata przed końcem kontraktu, dyrektora Muzeum Historii Polski Roberta Kostrę. Twórca MHP nie zgadza się z decyzją, zapowiada odwołanie się do sądu pracy. „Rzeczpospolita” ustaliła, kto zostanie w czwartek zaprezentowany jako jego zastępca.
A do samego premiera z apelem o niepowtarzanie wzorców z czasów rządów PiS zwrócili się np. Kazimierz Wóycicki, Eugeniusz Smolar czy Andrzej Grajewski. Bo odwoływania niezależnego dyrektora ważnego muzeum na trzy lata przed końcem kontraktu – powołując się przy tym na absurdalne powody – trudno nie porównywać z tym, co robił w instytucjach kultury tak krytykowany przez dzisiejszych rządzących minister Piotr Gliński.
Dlaczego tego błędu nie da się naprawić
Robert Kostro od lat przygotowywał wystawę stałą o całej historii Polski. Miała to być ekspozycja, w której zmieszczą się rozmaite wrażliwości. Jej kształt wypracowany został w porozumieniu ponad podziałami. Teraz koalicja rządząca może zaprzepaścić lata herkulesowej pracy przy ucieraniu konsensusu. Bo trudno sobie wyobrazić inny prawdziwy powód odwołania Kostry niż chęć ponownego zaingerowania w gotową już koncepcję wystawy stałej. A tego błędu, obawiam się, nie uda się w najbliższym czasie naprawić. Bo dziś zwyczajnie nie widać szans na powtórzenie takiego zbiorowego wysiłku. Podziały są zbyt głębokie.