193 mln zł lub 19,5 mld zł – o tyle wzrosło w ciągu kwartału zadłużenie Polski. Obie liczby są prawdziwe. Pierwsza pokazuje wzrost zadłużenia liczonego według metodologii polskiej. Druga – według metodologii unijnej, czyli uwzględnia stan zadłużenia funduszy, których nie ma w budżecie państwa i są poza kontrolą parlamentu. Różnica pomiędzy dwoma rodzajami statystyki polską i unijna pod koniec marca wyniosła już około 322 mld zł.
Tyle dzieli 1209,9 mld zł państwowego długu publicznego (PDP), liczonego wedle metodologii krajowej, od 1531,8 mld zł długu sektora instytucji rządowych i samorządowych (dług EDP), który jest jednym z elementów unijnego kryterium fiskalnego z Maastricht. Obie kwoty są rekordowe, podobnie jak różnica między nimi. O ile pierwsza wartość rośnie systematycznie w miarę równym tempie, o tyle EDP wzrosło gwałtownie (prawie o 225 mld zł) w 2020 r. Wtedy rząd wymyślił, a parlament zatwierdził, tarcze antykryzysowe oraz stworzył Fundusz Przeciwdziałania Covid-19 (FPC-19).
Budżet alternatywny
Dług, którego nie widać w budżetowych statystykach, mają przede wszystkim fundusze pozabudżetowe. Najpoważniejsze jest zadłużenie FPC-19, wynosi ponad 154,3 mld zł i wzrosło w czasie kwartału o prawie 6,2 mld zł. Dług działań wynikających z tarczy finansowej PFR nie zmienił się od dwóch lat – to prawie 74 mld zł. Nieznacznie spadło zadłużenie Krajowego Funduszu Drogowego (62,3 mld zł), wzrosło o ponad 3,8 mld zł Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych (do ok. 13,8 mld zł).
Czytaj więcej
Założony w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2023–2026 wyższy deficyt wynika z nadzwyczajnej sytuacji – zaznacza Piotr Patkowski, wiceminister finansów. W kolejnych latach ma się jednak zmniejszać.