Coraz częściej ze zdziwieniem zauważam, że udało się osiągnąć nieosiągalne. Kolejny mało emocjonujący dawniej temat zaczął rozgrzewać debatę publiczną. Tym razem jest to finansowanie partii politycznych i kampanii wyborczych. Mam nadzieję, że zmiana klimatu społeczno-politycznego pociągnie za sobą zmiany prawa.
Finansowanie z budżetu? Obywatele odmawiają
Temat zmiany w finansowaniu partii politycznych był na agendzie od dawna. Jeszcze w 2015 r., kiedy prezydent Bronisław Komorowski ogłosił niesławne referendum 6 września. Jedno z pytań brzmiało: „Czy jesteś za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa”. Prawie nikt tego pytania nie omawiał, gdyż wtedy na tapecie były jednomandatowe okręgi wyborcze i osłupienie, że prezydent zdecydował się na tak populistyczny ruch.
Czytaj więcej
Społeczeństwo obywatelskie musi być mądrzejsze niż politycy.
Frekwencja w referendum wyniosła 7,8 proc. Przy tej frekwencji referendum było oczywiście nieważne. Kosztowało – nomen omen – około 70 milionów złotych! Warto jednak wspomnieć o nim, bo to właśnie prezydent Komorowski wyczuł, że temat ma potencjał społeczny. Prawie 80 proc. głosujących w referendum była przeciw finansowaniu partii z budżetu.
Dziewięć lat później temat jest szerzej dyskutowany, ale wyniki byłyby pewnie podobne. Wystarczy poczytać komentarze internetowe „niech ich finansują ich wielbiciele”, „co oni robią z tymi milionami, które dostają co roku?!” czy „niech się najpierw wywiążą z obietnic”. To typowe podejście osób, którym zada się pytanie.