Buniowski kilka dni temu otrzymał decyzję wiceministra spraw wewnętrznych cofającą obniżenie mu policyjnej emerytury, mimo pracy w aparacie bezpieczeństwa PRL.
W czwartek napisaliśmy, że Buniowski, ale także inni wpływowi policjanci (Kazimierz Szwajcowski i Mirosław Hakiel) są w grupie 39 byłych funkcjonariuszy, którym - na mocy art. 8 a ustawy dezubekizacyjnej - przywrócono pełną wysokość świadczeń. Decyzje o tym podjął uznaniowo minister (de facto - wiceszef resortu do niedawna nadzorujący służby), publicznie nie są one ujawniane i nie jest podawane ich uzasadnienie. Sprawa budzi ogromne emocje w środowisku, bo ustawą obniżającą emerytury do poziomu 1,2 tys. zł objęto ponad 39 tys. funkcjonariuszy i ich rodziny - nawet jeśli tylko przez miesiąc pracowali np. w Biurze Ochrony Rządu czy zajmowali się bazą PESEL.
Jak ujawniła "Rzeczpospolita" Bronisław Buniowski, wieloletni szef policyjnej prewencji z Rzeszowa ma za sobą krótką pracę w strukturach bezpieczeństwa państwa PRL – w styczniu 1987 r. przeniesiono go z funkcji dowódcy ZOMO w komendzie w Rzeszowie na naczelnika inspekcji Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Po dziewięciu miesiącach sam zrezygnował. Tyle, że jako szef pododdziału ZOMO wcześniej brał udział w krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek", w której zginęło dziewięciu górników.
Jedno z licznych historycznych opracowań potwierdza udział Buniowskiego w akcji przeciw górnikom.
„Noc z wtorku na środę Stanisław Płatek (jeden z przywódców strajku górników - przyp. aut.) zapamiętał jako dość spokojną, ale już rano było widać, że siły milicyjno-wojskowe przystępują do działań. O godzinie 7. ppłk Marian Okrutny i płk Kazimierz Wilczyński w siedzibie ZOMO przeprowadzili odprawę z dowódcami pododdziałów: mjr. Buniowskim, któremu powierzono dowodzenie grupą atakującą od strony ul. Gallusa oraz kpt. Romanem Budzyńskim, dowodzącym grupą atakującą od strony bramy kolejowej. Kilka minut po godzinie 8. rozpoczęto operację otaczania kopalni siłami milicyjnymi, do których z półtoragodzinnym opóźnieniem dołączyło wojsko” - czytamy w opracowaniu Instytutu Pamięci Narodowej.