Banki, ubezpieczyciele oraz pośrednicy finansowi chętnie oferują polisy na życie z ubezpieczeniowymi funduszami kapitałowymi, tzw. UFK. W ubiegłym roku saldo wypłat i wpłat do UFK było najwyższe od sześciu lat i wyniosło aż 5,6 mld zł – podają Analizy Online.
Chociaż klient podpisuje umowę ubezpieczenia na życie, to takie rozwiązania służą przede wszystkim do inwestowania środków. Dlatego na ochronę ubezpieczeniową przeznaczana jest tylko niewielka, wręcz symboliczna część składki. Osoba, która podpisze umowę, jednocześnie przystępuje do wybranego programu inwestycyjnego. W jego ramach ma dostęp do kilkudziesięciu polskich i zagranicznych funduszy inwestycyjnych, opakowanych w polisę.
Można wybrać program ze składką jednorazową lub regularną (wpłacać systematycznie). Ten drugi przeważnie trwa co najmniej 10–15 lat, a wyjście z inwestycji w pierwszych latach wiąże się z utratą znacznej części, a nawet całości wpłaconego kapitału. Pobierana jest bowiem bardzo wysoka opłata likwidacyjna, która maleje z upływem czasu, by w końcu spaść do zera. A to oznacza, że osoba, która wybierze taki produkt, musi zdawać sobie sprawę z długoterminowego charakteru inwestycji.
Walka o niższe opłaty
O polisach z UFK jest ostatnio głośno – jednym z powodów tego są właśnie wysokie opłaty likwidacyjne, na które nie chcą godzić się klienci. Uważają oni, że powinni mieć możliwość wycofania środków bez konieczności płacenia tak wysokich kar. Dlatego składają do sądów pozwy zbiorowe przeciw ubezpieczycielom.
Niektórzy klienci wnieśli też skargi na dystrybutorów polis inwestycyjnych do rzecznika ubezpieczonych oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), ponieważ twierdzą, że nikt ich nie poinformował o wadach takiej polisy. Sprzedawcy, którzy za każdą podpisaną umowę otrzymywali bardzo wysokie prowizje, sięgające nawet 100 proc. składek wpłaconych w pierwszym roku, prezentowali jedynie zalety polis. Dlatego wprowadzanie w błąd to kolejny ważny powód wytaczania spraw sądowych instytucjom finansowym.