Wieloletnia batalia prawna dotycząca możliwości reform sądownictwa zbliża się do finalnego rozstrzygnięcia. Będzie nim ostateczne brzmienie prezydenckiej ustawy o Sądzie Najwyższym, gdyby Sejm zdecydował się ją przyjąć. Debata o reformie sądownictwa w Polsce trwa od lat, prowadzona jest z dużym natężeniem emocji, jednak nie mogą one przysłaniać racjonalnej oceny historycznego momentu, w którym się znajdujemy. Decyzja, przed którą stoimy, to nie jest tylko decyzja, czy aktualny kształt reformy sądownictwa jest właściwy, ale to decyzja o tym, czy w ogóle jako naród możemy poprzez mechanizmy wskazane w konstytucji korygować, reformować sądownictwo bez zewnętrznej ingerencji. To wreszcie decyzja, czy jest i ile jest warte nasze prawo do samostanowienia w tym obszarze. Prawo, którego Unia nie odbiera takim państwom, jak Niemcy i Hiszpania, a Polsce już tak.
KE blokuje fundusze
Komisja Europejska blokuje dziś fundusze, twierdząc, że Polska nie wykonuje zakwestionowanych przez TK orzeczeń TSUE. Wypełnienie oczekiwań Komisji stanowi w istocie zajęcie przez prezydenta stanowiska, że w celu odblokowania unijnych funduszy należy zastosować orzeczenia TSUE, a zignorować te wydane przez TK, co byłoby niezwykle groźnym precedensem, o czym będzie mowa dalej.
Co się tyczy podstawowej kwestii związanej ze sporem z Unią, czyli funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej, należy wskazać, że jej istnienie nie zostało zakwestionowane w unijnym orzecznictwie. Nie było też przedmiotem badań TK. Kwestia ta urosła do rangi symbolu politycznego sporu o reformę sądownictwa. Izba ta poddana jest dzisiaj niespotykanej w sądownictwie presji zewnętrznej, co faktycznie uniemożliwia jej efektywne wykonywanie powierzonych ustawą kompetencji. Również projekt ustawy o Sądzie Najwyższym złożony przez Solidarną Polskę przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej i połączenie jej z dotychczasową Izbą Karną w Izbę Prawa Publicznego. Gdyby zatem to kwestia Izby Dyscyplinarnej była sednem sporu, sprawa wydaje się prostą do rozwiązania.
Niestety, ale wbrew pozorom i formułowanym komunikatom politycznym istota sporu leży w innym miejscu. Podstawowym problemem, który może powstać wskutek uchwalenia ustawy prezydenckiej w zaproponowanym kształcie jest wprowadzenie nieznanej w polskim, ale również porządku prawnym któregokolwiek państwa członkowskiego Unii, instytucji testu niezawisłości i możliwości zakwestionowania statusu sędziego.
Prawo złożenia wniosku o przeprowadzenie takiego testu wobec sędziego miałoby przysługiwać każdej ze stron, a wniosek rozpoznawany byłby w składzie pięciu sędziów sądów apelacyjnych. Oznacza to, że w każdej sprawie powstałby nowy mechanizm obstrukcji procesowej, konieczności prowadzenia w ramach danej sprawy, drugiej sprawy o status sędziego.