Konrad Burdziak: Pierwsza prezes SN, jej odpowiedzialność karna i złudne nadzieje

Nawet gdyby 99,99 proc. prawników uznało, że myli się pierwsza prezes SN, a nie minister sprawiedliwości, to i tak kwestia jej odpowiedzialności karnej za przekroczenie swoich uprawnień nie będzie oczywista.

Publikacja: 13.11.2024 05:10

Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska

Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska

Foto: Rafał Guz/PAP

Niejednokrotnie słyszymy w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w mediach społecznościowych, zapowiedzi poszczególnych osób (także prawników), że pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska może ponieść wkrótce odpowiedzialność karną za czyny zabronione, których miała się dopuścić, w tym za czyny zabronione, których kwalifikację prawną mógłby określić art. 231 kodeksu karnego. Pomijając już, czy stwierdzenia tego rodzaju są zasadne czy nie, a także rezygnując z przytaczania procedury, która powinna zostać zastosowana i szans jej powodzenia, wskazać należy, że tego typu nadzieje mogą okazać się złudne. Pierwsza prezes SN może wszakże nie ponieść odpowiedzialności karnej także z przyczyn wyraźnie określonych w kodeksie karnym.

Jest to szczególnie prawdopodobne w kontekście ostatniej z nagłośnionych przez media sytuacji, tj. przejęcia przez Małgorzatę Manowską obowiązków związanych z kierowaniem Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, a więc sprawy, o której premier Donald Tusk wypowiedział się następująco: „Nie można uznać tego „zamachu” pani Manowskiej. Nikt przyzwoity i poważny, łącznie z sędziami, którzy zasiadają [w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN – red.], nie będzie respektował jej absolutnie bezprawnej decyzji o przejęciu kontroli nad izbą”.

Czytaj więcej

Piotr Prusinowski: Polakom skradziono SN, TK i KRS

Z istotną pomocą dla Małgorzaty Manowskiej może przyjść wszakże w analizowanej sytuacji m.in. instytucja „braku naruszenia reguł ostrożności”, o której mowa w art. 9 § 2 k.k. a contrario, oraz instytucja przewidziana w art. 28 § 1 k.k., a więc instytucja błędu co do okoliczności stanowiącej znamię czynu zabronionego pod groźbą kary (art. 28 § 1 k.k.), który to błąd z łatwością stać się może udziałem każdego prawnika.

Kompletna wykładnia

Jak wiadomo, wykładnia przepisów prawnych nie jest zadaniem łatwym, przede wszystkim zaś nie jest ona procesem ograniczonym jakimiś ścisłymi zasadami czy regułami. Jako zwolennik derywacyjnej koncepcji wykładni prawa mógłbym oczywiście powiedzieć, że sprawa nie przedstawia się w sposób tak oczywisty, wszak wykładnia powinna przebiegać w ściśle określony sposób. Musi uwzględniać fazę porządkującą, rekonstrukcyjną oraz percepcyjną, a także dotyczące każdej z tych faz zasady, reguły i wskazówki jednoznacznie i precyzyjnie wyłuszczone przez śp. prof. Macieja Zielińskiego.

Nie wszyscy jednak muszą być zwolennikami ww. koncepcji wykładni, inne zaś nie muszą tak precyzyjnie wytyczać drogi, jaką powinien podążać interpretator tekstów prawnych, w szczególności zaś prawnik, by dotrzeć do rezultatu adekwatnego, najlepiej oddającego rzeczywistość. Wyniki dokonywanej przez poszczególne osoby, w tym prawników, wykładni przepisów prawnych czy grup tych przepisów mogą być w związku z tym różne – w zależności od tego, kto, kiedy i jak będzie jej dokonywał. Jest to sprawa oczywista, a różnice poglądów poszczególnych autorów na poszczególne kwestie prawne niejednokrotnie znajdowały i znajdują odzwierciedlenie chociażby w komentarzach do poszczególnych przepisów, a także w publikacjach stricte naukowych, jak artykuły czy monografie naukowe.

Zdarzyć się może w związku z powyższym, że wykładnia danej regulacji prawnej dokonana przez daną jednostkę, w tym przez danego funkcjonariusza publicznego (w naszym przypadku – przez pierwszą prezes SN) uznawana będzie przez część osób, w tym przez część doktryny i judykatury, za błędną, a zachowanie się tegoż funkcjonariusza – za naruszające w związku z tym daną prawnokarną normę. Jednocześnie jednak część doktryny i judykatury uzna ją za prawidłową, zachowanie się funkcjonariusza zaś za zgodne z prawem. W takiej sytuacji pociągnięcie funkcjonariusza publicznego do odpowiedzialności karnej będzie wykluczone. Powodem powyższego będzie – w pierwszej kolejności – niemożność przyjęcia, że doszło do naruszenia przezeń wypracowanych przez społeczeństwo reguł ostrożności (do naruszenia społecznie akceptowalnych sposobów postępowania z danym dobrem prawnym), o których wprost wspomina się w art. 9 § 2 k.k., ale których przekroczenie stanowi także niezbędny warunek uznania, że doszło do umyślnego popełnienia czynu zabronionego pod groźbą kary.

Trudno byłoby wszakże uznać, że podjęcie przez funkcjonariusza publicznego próby ustalenia adekwatnej wykładni tekstu prawnego i postąpienie zgodnie z przyjmowaną przez (przynajmniej niektórych) teoretyków i praktyków wykładnią danego przepisu prawnego byłoby zachowaniem nieostrożnym. Jak zasadnie wskazuje Sąd Apelacyjny w Katowicach w wyroku z 27 maja 2015 r. (sygn. akt II AKa 88/15), „wskazać należy, że w sytuacji gdy oskarżony w ramach wykonywania czynności egzekucyjnych stosował nieodosobnioną interpretację przepisów, niepodważoną na skutek środków odwoławczych przez Sąd, nie można mówić też o niezachowaniu reguł ostrożności, a tym samym rozważać przypisanie oskarżonemu nawet nieumyślnego działania, o jakich stanowi art. 231 § 3 k.k.”.

Obrona koncepcji

Zdarzyć się może również, że wykładnia danej regulacji prawnej dokonana przez funkcjonariusza publicznego uznawana będzie przez niego za jedyną prawidłową, a przez zdecydowaną większość osób, w tym przez zdecydowaną większość doktryny i judykatury, za błędną, a zachowanie się funkcjonariusza za naruszające w związku z tym daną prawnokarną normę. W takiej sytuacji odpowiedzialność karna funkcjonariusza publicznego również będzie mogła jednak zostać wykluczona pod warunkiem wszakże, że dokonana wykładnia zostanie przezeń należycie uzasadniona i będzie możliwa do obrony na gruncie wybranej przez tegoż funkcjonariusza koncepcji wykładni prawa.

Niemożliwe będzie w końcu wówczas stwierdzenie umyślnego/nieumyślnego popełnienia przez funkcjonariusza publicznego czynu zabronionego pod groźbą kary, a jednocześnie w pełni możliwe będzie przyjęcie, że doszło po jego stronie do usprawiedliwionego błędu, powodującego wyłączenie jego winy.

Wątpliwe byłoby w takiej sytuacji również przyjęcie naruszenia przez sprawcę wypracowanych przez społeczeństwo reguł ostrożnego postępowania z danym dobrem chronionym prawem. Podkreślenia wymaga bowiem, że o tym, jaką normę prawną czy normy prawne zawiera w sobie dany przepis prawny (czy grupa przepisów), nie decyduje większość głosów teoretyków i praktyków, lecz rzeczywista zawartość normatywna tego przepisu, co do której większość teoretyków i praktyków może się przecież mylić (zob. M. Nawrocki, K. Burdziak, M. Kowalewska-Łukuć, Komornik sądowy w prawie karnym, ISBN to: 97883-65966-43-8.).

Zasadnicze różnice

Opisywana wyżej sprawa, której czynnym uczestnikiem była pierwsza prezes Sądu Najwyższego, tj. sprawa przejęcia przez Małgorzatę Manowską obowiązków związanych z kierowaniem Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, opiera się tymczasem właśnie na zasadniczej różnicy w wynikach wykładni przepisów prawnych dokonywanej przez poszczególnych prawników. I tak, zdaniem Małgorzaty Manowskiej: „w sytuacji takiej [tj. niewyłonienia w ustawowym terminie kandydatów na funkcję prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – dop. autora] zastosowanie znajduje art. 13a § 1 w zw. z art. 15 § 4 ustawy o SN, na mocy którego prezydent Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznie powierza wykonywanie obowiązków prezesa SN wskazanemu przez siebie sędziemu Sądu Najwyższego. (…) W związku z obowiązywaniem tej regulacji nie znajduje zastosowania na mocy art. 10 § 1 ustawy o SN przepis art. 22b § 2 ustawy z 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Pierwszy prezes SN poinformował o zaistniałej sytuacji prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w piśmie z 28 sierpnia 2024 r., celem niezwłocznego wyznaczenia sędziego, o którym mowa w art. 15 § 4 ustawy o SN, do wykonywania obowiązków prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Do tego czasu na podstawie art. 14 § 1 ustawy o SN pracą Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych kieruje pierwszy prezes Sądu Najwyższego”.

Zdaniem zaś np. ministra sprawiedliwości Adama Bodnara: „W myśl obowiązującego prawa prof. Małgorzata Manowska nie ma uprawnień do kierowania Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, ani też nie posiada uprawnień do upoważnienia sędziego do wykonywania czynności związanych z organizacją i kierowaniem tą Izbą. (…) dlatego że zgodnie z odpowiednio stosowaną ustawą – Prawo o ustroju sądów powszechnych kierownictwo Izbą Pracy ex lege przejął najstarszy stażem przewodniczący wydziału Izby Pracy, którym jest sędzia SN Dawid Miąsik. W 2018 r. na tej podstawie prawnej do kierowania Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych została wyznaczona Katarzyna Gonera, a do kierowania Izbą Karną – Wiesław Kozielewicz”.

Nie do rozstrzygnięcia?

Jak widać, zdaniem jednego prawnika (sędzia Manowska) w analizowanej sytuacji nie powinna znaleźć zastosowania ustawa–Prawo o ustroju sądów powszechnych, zdaniem drugiego prawnika zaś (minister Bodnar) jest wręcz odwrotnie. Nie jest moim celem rozstrzyganie tego zagadnienia w sposób jednoznaczny. Warto jednak zwrócić uwagę, że ani sędzia Manowska, ani minister Bodnar nie wskazują, w jaki sposób doszli do takiego, a nie innego wyniku dokonywanej przez siebie wykładni przepisów prawnych (a szkoda!).

Prima facie zaś zarówno pierwszy, jak i drugi wynik wykładni można uznać za usprawiedliwiony, co nie daje podstawy do jednoznacznego stwierdzenia, że myli się jedna bądź druga strona. Co gorsza – okazać się może, że wskazana wyżej rozbieżność poglądów nie będzie mogła zostać usunięta nawet w wyniku pogłębionych analiz i dyskusji teoretyków i praktyków. Wskazać można wszakże liczne przykłady tego rodzaju sytuacji (sporów i polemik nierozstrzygalnych pomimo wieloletnich analiz). Nawet jednak, gdyby doszło do konsensusu 99,99 proc. prawników, że myli się właśnie pierwsza prezes SN, a nie minister sprawiedliwości, to i tak kwestia odpowiedzialności karnej tej pierwszej za przekroczenie swoich uprawnień nie będzie oczywista. „Błąd” sprawcy czynu zabronionego-funkcjonariusza publicznego (choć nie tylko funkcjonariusza publicznego) polegający na dokonaniu przezeń niewłaściwej, zdaniem większości prawników, wykładni tekstu prawnego może wszakże wpłynąć – jak już wyżej wskazano – na jego odpowiedzialność karną. Z jednej strony wpłynąć on może na wyłączenie możliwości uznania, że doszło do popełnienia przezeń czynu zabronionego, z drugiej strony zaś stanowić on może podstawę do wyłączenia winy sprawcy, pod warunkiem – rzecz jasna – że uznany zostanie za usprawiedliwiony.

Skuteczne powoływanie się właśnie przez Małgorzatę Manowską, prawnika kojarzonego z poprzednią władzą, na np. brak naruszenia reguł ostrożności czy na błąd co do określonej okoliczności może być wszakże utrudnione (bądź odwrotnie – wyjątkowo ułatwione), gdy trafi ona w ewentualnej fazie jurysdykcyjnej postępowania karnego na sędziego jednoznacznie przekonanego o danym sposobie wykładni wspomnianych wcześniej tekstów prawnych i funkcjonującego w bańce informacyjnej utwierdzającej go w reprezentowanym poglądzie, bądź też sędziego jednoznacznie sympatyzującego z określoną formacją polityczną czy grupą poglądów politycznych.

W największym uproszczeniu – sędzia sympatyzujący z PO może, choćby nie w pełni sobie to uświadamiając, uznać wykładnię dokonaną przez pierwszą prezes SN za bezwzględnie nieprawidłową, zaś sędzia sympatyzujący z PiS – za bezwzględnie prawidłową.

Oczywiście nie jest to sytuacja satysfakcjonująca z perspektywy wymogów stawianych demokratycznemu państwu prawnemu, wszak decydująca powinna być zawsze dokonana w sposób możliwie zobiektywizowany wykładnia tekstu prawnego. Pytanie retoryczne, jakie się jednak w tym kontekście pojawia, jest następujące: czy w sprawach o silnym zabarwieniu politycznym jest to w ogóle w jakimkolwiek, nie tylko polskim, systemie prawnym możliwe?

Autor jest dr hab., prof. US, adwokatem w Kancelarii Barcz-Domańska

Niejednokrotnie słyszymy w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w mediach społecznościowych, zapowiedzi poszczególnych osób (także prawników), że pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska może ponieść wkrótce odpowiedzialność karną za czyny zabronione, których miała się dopuścić, w tym za czyny zabronione, których kwalifikację prawną mógłby określić art. 231 kodeksu karnego. Pomijając już, czy stwierdzenia tego rodzaju są zasadne czy nie, a także rezygnując z przytaczania procedury, która powinna zostać zastosowana i szans jej powodzenia, wskazać należy, że tego typu nadzieje mogą okazać się złudne. Pierwsza prezes SN może wszakże nie ponieść odpowiedzialności karnej także z przyczyn wyraźnie określonych w kodeksie karnym.

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?