Joanna Parafianowicz: Rejenci na pomoc małżonkom

Rozwód u notariusza prowadziłby do obejścia prawa? Nie sądzę.

Aktualizacja: 18.06.2024 06:12 Publikacja: 17.01.2024 02:00

Joanna Parafianowicz: Rejenci na pomoc małżonkom

Foto: Adobe Stock

Dla wielu ludzi ślub to rzecz święta niezależnie od tego, czy mowa dosłownie o sakramencie czy o oderwanym od prawideł wiary akcie cywilnym. Mając to na uwadze, jeszcze kilka lat temu zapytana, co sądzę o możliwości wprowadzenia rozwodów przed notariuszem, z pewnością odniosłabym się do tej kwestii negatywnie. Nauczona bowiem doświadczeniem własnym i klientów, zbyt często miałam okazję odnieść wrażenie, że rejent, skądinąd słusznie, bo jego rolą nie jest udzielanie pomocy prawnej, nie dość precyzyjnie wyjaśnia stronom czynności prawnej jej skutki, nieszczególnie czytelnie poucza o nakazanych przez prawo obowiązkach i z pewnością nie doradza, która z możliwości jest dla klienta najkorzystniejsza. W konsekwencji nie raz zyskiwałam przekonanie, że obywatel opuszczający mury kancelarii nie jest w pełni świadomy tego, co w istocie uczynił, oraz że skutki tej aktywności są dlań co do zasady nieodwracalne. Zważywszy zaś na to, że notariusz po wielokroć nie jest świadom, że dokonywana przed nim czynność prawna zmierza do obejścia prawa, nieprawidłowości związanych z aktami notarialnymi może być w praktyce niemało. Podobnie jak pokrzywdzonych nimi podmiotów.

Z tych właśnie przyczyn do możliwości rozwodzenia się u notariusza podchodziłam dotychczas z dystansem. Choć nie wyzbyłam się go w pełni, we wprowadzeniu tej możliwości dostrzegam pewną korzyść, tj. czas, który nie upływa.

Czytaj więcej

Notarialna ugoda po rozwodzie słabsza niż wyrok sądu

Nie mam wprawdzie większej wiedzy o tym, w jaki sposób rozpoznawane są sprawy poza apelacją warszawską i ile wynosi średni czas oczekiwania na rozprawę oraz wyrokowania w postępowaniach, w których żaden z małżonków nie żąda ustalenia winy w rozkładzie pożycia, ale sądy warszawskie uczą cierpliwości. Nie mnie, zdążyłam się z nią w ciągu kilkunastu minionych lat oswoić, lecz moich klientów. Wyjaśnienie mocodawcy przyczyn, które powodują, że na nadanie sprawie sygnatury trzeba niekiedy czekać kilka tygodni, uzasadnienie powodów, za sprawą których rozpoznanie wniosku o zabezpieczenie miejsca zamieszkania dziecka zajmuje sądowi nawet kilka miesięcy i uspokojenie klienta wtedy, gdy pierwsza rozprawa w sprawie co do zasady niespornej wyznaczana jest półtora roku po wpłynięciu pozwu do sądu, to nie są proste sprawy. Ani tanie, rzecz jasna zważywszy, że mój wysiłek ma charakter odpłatny, postępowanie sądowe nie jest darmowe, a nade wszystko czas to pieniądz. Możemy sobie, rzecz jasna od czasu do czasu śmieszkować z przewlekłości postępowania, ale ona bawi jedynie wtedy, gdy dotyczy innych osób. W przypadku nas samych bowiem tak zabawnie nie jest. Znam małżonków, którzy w oczekiwaniu na koniec sprawy weszli w nowe związki, zostali ponownie rodzicami i rozstali się z partnerami przed uzyskaniem rozwodu w sprawie. Nie są mi obce historie odwoływania zaplanowanych z dużym wyprzedzeniem kolejnych ślubów i wesel z tej przyczyny, iż państwo młodzi nadal nie uzyskali statusu rozwodników. Coraz częściej słyszy się też o zawieraniu tzw. małżeństw humanistycznych jako hybrydy pomiędzy nowym małżeństwem cywilnym, którego bez rozwodu uzyskać nie sposób, a sposobem na usankcjonowanie stanu faktycznego, w którym nowym partnerom przychodzi żyć latami.

Czy rozwód uzyskany u notariusza mógłby prowadzić do obejścia prawa i np. ucieczki przed wierzycielami? Z pewnością. Ale czy wieloletnie, często dłuższe od samego związku oczekiwanie na formalne rozstanie niesie jakąkolwiek wartość dla stron? Nie sądzę. Podobnie zatem jak w praktyce sprawdziła się możliwość poświadczenia dziedziczenia, najpewniej rozwody nie przyniosą polskiemu społeczeństwu przykrości, a kto wie, być może przyniosą ulgę sądom. Nie tylko bowiem zmniejszą wpływ, ale i pozytywnie (nomen omen) wpłyną na obywatela i jego życie, w którym pożycie do najszczęśliwszych nie należało.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

Dla wielu ludzi ślub to rzecz święta niezależnie od tego, czy mowa dosłownie o sakramencie czy o oderwanym od prawideł wiary akcie cywilnym. Mając to na uwadze, jeszcze kilka lat temu zapytana, co sądzę o możliwości wprowadzenia rozwodów przed notariuszem, z pewnością odniosłabym się do tej kwestii negatywnie. Nauczona bowiem doświadczeniem własnym i klientów, zbyt często miałam okazję odnieść wrażenie, że rejent, skądinąd słusznie, bo jego rolą nie jest udzielanie pomocy prawnej, nie dość precyzyjnie wyjaśnia stronom czynności prawnej jej skutki, nieszczególnie czytelnie poucza o nakazanych przez prawo obowiązkach i z pewnością nie doradza, która z możliwości jest dla klienta najkorzystniejsza. W konsekwencji nie raz zyskiwałam przekonanie, że obywatel opuszczający mury kancelarii nie jest w pełni świadomy tego, co w istocie uczynił, oraz że skutki tej aktywności są dlań co do zasady nieodwracalne. Zważywszy zaś na to, że notariusz po wielokroć nie jest świadom, że dokonywana przed nim czynność prawna zmierza do obejścia prawa, nieprawidłowości związanych z aktami notarialnymi może być w praktyce niemało. Podobnie jak pokrzywdzonych nimi podmiotów.

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?