Propozycja wprowadzenia do polskiego systemu prawnego tzw. testu przedsiębiorcy spotkała się z oburzeniem. „Groźna szykana”, „ściganie przedsiębiorców”, „głęboko nieodpowiedzialna i antyrynkowa praktyka”, „niebezpieczeństwo dla gospodarki” – to tylko niektóre z określeń, które pojawiły się na łamach „Rzeczpospolitej” w odpowiedzi na propozycję senatorki Magdaleny Biejat.
Oburzenie może dziwić, bo jest to rozwiązanie znane innym europejskim ustawodawstwom (np. niemieckiemu), które w założeniu ma przeciwdziałać zjawisku uznawanemu przez ekonomistów za negatywne i szkodliwe dla gospodarki, i które – co zauważają sami przywoływani autorzy – nie odbiega drastycznie od tego, co polskie przepisy prawa już przewidują. Można odnotować, że słuszne oburzenie wywołało nazywanie osób wykonujących pracę w warunkach samozatrudnienia „oszustami”, już choćby dlatego, że w istotnej części fałszywe samozatrudnienie ma charakter przymusowy, tj. wymusza je na pracowniku pracodawca (w 2015 r. Fundacja Kaleckiego szacowała, że dotyczyło to niemal co drugiego samozatrudnienia). Niekiedy zaś wymuszają to na pracownikach same przepisy (por. art. 4a i art. 4b ustawy–Prawo o adwokaturze, które ustanawiają zakaz wykonywania zawodu adwokata na etacie).
Czy rzeczywiście?
Po kolei. Czym jest test przedsiębiorcy? Rozwiązaniem, które umożliwia organom państwowym (np. Inspekcji Pracy, organom podatkowym i ubezpieczeń społecznych) weryfikowanie wedle ustalonej listy kryteriów, czy dana osoba rzeczywiście jest przedsiębiorcą, tj. czy prowadzi działalność na własne ryzyko, czy może tylko rozlicza się jako przedsiębiorca, a rzeczywiście jest pracownikiem w rozumieniu prawa pracy, tj. pracuje na ryzyko, pod kierownictwem i w miejscu wyznaczonym przez swojego jedynego „kontrahenta”. W tym kontekście mówi się o zjawisku fałszywego czy pozornego samozatrudnienia. Ustalenie, iż pozornie samozatrudniony jest rzeczywiście pracownikiem, wiąże się z koniecznością uiszczenia zaległych podatków oraz składek na ubezpieczenia społeczne.
O krótkofalowych korzyściach z wykonywania pracy w warunkach samozatrudnienia nie trzeba wiele mówić. Dla pracodawcy jest to przede wszystkim sposób na uwolnienie się z ciasnego gorsetu prawa pracy. Dla pracownika są to korzyści finansowe. W zamian za wyłączenie ochrony prawa pracy (np. normy czasu pracy, urlopy wypoczynkowe, urlop macierzyński) i utratę pełnowartościowego zabezpieczenia społecznego (niższe świadczenia chorobowe czy emerytalno-rentowe), pracownik korzysta z przywilejów podatkowych (podatek liniowy, ryczałt, IP Box) oraz przywilejów składkowych (ryczałtowo ustalane składki na ZUS).