Joanna Zaremba-Stanulewicz: Czy przeżywamy kryzys pieczy zastępczej?

Dla samorządów niedofinansowanych, przytłoczonych zadaniami wydatki na dzieci potrzebujące lepszych rodzin stają się problemem.

Publikacja: 17.10.2023 02:00

Joanna Zaremba-Stanulewicz: Czy przeżywamy kryzys pieczy zastępczej?

Foto: Adobe Stock

Od wprowadzenia nowelizacji ustawy o pieczy zastępczej minęło już ponad siedem miesięcy i nadszedł czas pewnej oceny i podsumowań. Należy postawić kilka zasadniczych pytań: czy wprowadzone zmiany rzeczywiście, tak jak zapowiadano, zmieniły na lepsze sytuację rodzin zastępczych? Czy rzeczywiście, tak jak twierdzili niejednokrotnie przedstawiciele Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, z minister Marleną Maląg na czele, polski system pieczy zastępczej stoi na wysokim poziomie? Czy możemy powiedzieć, że obecnie każde dziecko, a przynajmniej większość z tych, które potrzebują pomocy, zostanie zabezpieczona i umieszczona w rodzinnej pieczy zastępczej? Także dziecko, które nie może pozostać pod opieką swoich rodziców np. z powodu przemocy czy uzależnienia rodziców? Czym ustawa po nowelizacji zachęciła ewentualnych kandydatów do takiej, niełatwej przecież, roli?

Ważne odpowiedzi

Jednym z podstawowych założeń wprowadzonych zmian było zwiększenie liczby rodzin zastępczych. Niestety, tak jak spodziewali się praktycy na co dzień pracujący w systemie pieczy zastępczej, wprowadzone zmiany w żaden sposób nie zwiększyły tej liczby. Co natomiast najbardziej niepokoi, to utrzymująca się od pewnego czasu tendencja (co jeszcze kilka lat temu było wyjątkiem) do rozwiązywania istniejących już rodzin zastępczych. Wcześniej to zjawisko w takim stopniu nie występowało.

Czytaj więcej

Raport: dzieci długo muszą czekać na opiekę w Polsce

W sytuacji, w której żaden z dotychczasowych opiekunów nie chce już ponosić odpowiedzialności za dziecko, skutkiem rozwiązania rodziny zastępczej jest powrót dziecka do długiej kolejki oczekujących na miejsce w innej rodzinie zastępczej lub w placówce opiekuńczo-wychowawczej, potocznie i błędnie nadal nazywanej domem dziecka.

Gdy mamy do czynienia z rodzeństwem, które nie powinno zostać rozdzielone, a jednak zachodzi czasem taka konieczność, dochodzi do sytuacji wręcz tragicznych, katastrofalnych z punktu widzenia moralnego i wychowawczego.

Obecnie, gdy brakuje rodziców zastępczych, ale również wolnych miejsc w pieczy instytucjonalnej, czyli w placówkach, rozwiązanie rodziny zastępczej ma ten skutek, że dzieci najczęściej pozostają nadal, do czasu znalezienia wolnego miejsca w innej pieczy zastępczej, pod opieką byłych już rodziców zastępczych. W takim przypadku ponownie mamy do czynienia z katastrofalną z wielu względów sytuacją, ponieważ rodzice z jednej strony nie chcą się już takim dzieckiem opiekować, a z drugiej strony wypadli już z systemu i nie otrzymują na utrzymanie dziecka żadnych funduszy.

Sytuacja dzieci z niepełnosprawnościami, które wymagają systematycznego wsparcia, jest jeszcze trudniejsza. Coraz częściej zdesperowani długim oczekiwaniem na zabranie dziecka byli już rodzice zastępczy zwracają się z pytaniem do koordynatorów i prawników zajmujących się rodzicielstwem zastępczym o ewentualną odpowiedzialność za pozostawienie po prostu dziecka w instytucji zajmującej się pieczą zastępczą.

Wskutek kryzysu rodzicielstwa zastępczego coraz więcej dzieci, pomimo że natychmiast powinny się znaleźć w pieczy zastępczej, pozostaje w swoich środowiskach rodzinnych czy w szpitalach (noworodki), oczekując na wolne miejsce. Niestety jest to tendencja wzrostowa.

O skali problemu tylko na terenie Poznania (zresztą analogiczna sytuacja jest w innych miastach wielkopolskich) niech świadczy informacja uzyskana z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. Wynika z niej, że na początku września 2023 r. na umieszczenie w pieczy zastępczej oczekiwało 74 dzieci, z których 41 nadal pozostawało pod opieką rodziców biologicznych, zaś czworo dzieci w rozwiązanych rodzinach zastępczych. Z kolei w szpitalach, na oddziałach noworodkowych, czekało dziewięcioro dzieci. Reszta dzieci to maluchy, które zostały interwencyjnie umieszczone w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, i cały czas są poszukiwane dla nich miejsca w pieczy zastępczej.

Formalizm zamiast realizmu

Długie oczekiwanie na umieszczenie w rodzinie zastępczej powoduje, że w wielu przypadkach dzieci zbyt późno trafiają w bezpieczne środowisko. Długotrwały pobyt w niekorzystnym dla nich otoczeniu (np. pod opieką uzależnionych rodziców, rodziców cierpiących na choroby psychiczne lub inne zaburzenia, stosujących przemoc, rodziców bez podstawowych umiejętności opiekuńczych) skutkuje nierzadko tak silną traumatyzacją, że kiedy dziecko takie już znajdzie się swoich rodziców zastępczych, to udzielenie skutecznej specjalistycznej pomocy jest bardzo trudne. Niekiedy konieczne staje się prowadzenie terapii przez długi czas, nawet przez znaczną część życia, z różnymi zresztą efektami.

Poszukiwaniu dla dziecka najbardziej odpowiedniego dla jego potrzeb miejsca w pieczy zastępczej służyć miał w swym założeniu wprowadzony w nowelizacji ustawy teleinformatyczny rejestr pieczy zastępczej składający się z siedmiu wykazów. Jego istotą miało być uzyskiwanie informacji o wolnych miejscach w pieczy zastępczej.

Poszukiwanie miejsca dla dziecka, gdyby nie udało się znaleźć rodziny zastępczej na terenie powiatu zgodnie z jego miejscem zamieszkania, miało odbywać się na terenie całego kraju.

Od samego początku wprowadzenie rejestru wzbudzało kontrowersje (pomijając już kwestię samego finansowania) przede wszystkim ze względu na możliwość umieszczania dziecka w rodzinie zastępczej na terenie innego powiatu, z dala od naturalnych rodziców. Należy bowiem pamiętać, że jednym z podstawowych założeń pieczy zastępczej, co odróżnia ją od adopcji, jest konieczność utrzymywania kontaktów rodziców biologicznych ze swoim dzieckiem. Im jednak większa odległość od dziecka, tym większe utrudnienia w utrzymywaniu z nim więzi. Kiedy rodzice nie interesują się dzieckiem, nie zależy im na kontakcie z nim, takie rozwiązanie może być zrozumiałe. Gdy natomiast mama lub tata chcą utrzymywać kontakt z dzieckiem i istnieje duża szansa, że może powrócić pod ich opiekę, bywają pozbawieni takiej możliwości. A w tym przecież wyraża się jedna z fundamentalnych zasad rodzicielstwa zastępczego, czyli zasada tymczasowości.

Innym istotnym problemem zasygnalizowanym przy wprowadzeniu rejestru była konieczność wpisywania do niego bardzo szczegółowych danych dotyczących rodzin zastępczych. One same wystosowały w tejże sprawie pismo do rzecznika praw obywatelskich, podnosząc w nim, że zakres gromadzonych danych w rejestrze dotyczący np. stanu cywilnego, zawodu, miejsca zatrudnienia, źródła i wysokości dochodów jest nadmiarowy wobec celu, jakiemu ma służyć rejestr, i pozostaje w kolizji z ogólnymi zasadami przetwarzania danych osobowych. Ponadto wyrażono zaniepokojenie uzyskiwanymi od rodzin zastępczych, a następnie przechowywanymi w rejestrze informacjami dotyczącymi zdrowia dzieci, którymi się opiekują. Jak słusznie zauważyli rodzice zastępczy, takiego rodzaju dane podlegają szczególnemu przetwarzaniu, ponieważ są to przecież dane wrażliwe.

Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych w odpowiedzi z lipca 2023 r. przychylił się do uwag podnoszonych przez rodziny zastępcze, wskazując wprost, że ustawodawca nie wykazał niezbędności pozyskiwania i gromadzenia tak wielu danych i powinien tę kwestię ponownie przeanalizować. Ponadto w odpowiedzi wskazano, że wcześniej już organ nadzorczy sugerował ustawodawcy zachowanie szczególnej rozwagi przy podejmowaniu decyzji o zamieszczaniu w rejestrze danych o stanie zdrowia.

Informacje o stanie zdrowia są danymi osobowymi szczególnej kategorii, których, zgodnie z art. 9 ust. 1 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego o ochronie danych, przetwarzanie jest zabronione, chyba że zostanie spełniony jeden z wymienionych w artykule warunków. Lekceważenie, wręcz dezynwoltura prawna demonstrowana wobec tych zagadnień przez ustawodawcę jest w tym względzie porażająca. Nie pierwszy raz zresztą.

Co ciekawe, w dalszym ciągu teleinformatyczny rejestr pieczy zastępczej nie jest dostępny. Żywić należy jedynie nadzieję, że gdy pojawi się w obiegu prawnym, procedury zbierania, przechowywania oraz udostępniania określonym, wskazanym w ustawie podmiotom będą zgodne z prawem dotyczącym przetwarzania danych osobowych.

Przepis na katastrofę

Rodzicielstwo zastępcze w obecnych realiach społeczno-ekonomicznych nie może być traktowane wyłącznie jako misja. Na początku swojej drogi rodzice zastępczy nie są, w większości przypadków, zainteresowani wysokością funduszy, jakie otrzymają. Niektórzy nawet nie wiedzą, że takie środki im przysługują. Codzienność boleśnie jednak konfrontuje wyobrażenia z twardymi realiami, szczególnie wówczas, gdy dzieci wymagają pomocy specjalistycznej. W większości przypadków pomoc taka jest koniecznością.

Dlatego z takimi nadziejami oczekiwano na nowelizację ustawy, która zgodnie z zapowiedziami ministerstwa miała podwyższyć świadczenia dla rodzin zastępczych. Ku rozczarowaniu środowiska, zwiększone finansowanie objęło jedynie rodziny zastępcze zawodowe, które stanowią mniejszość. Tymczasem rodziny zastępcze spokrewnione i niezawodowe pozostające w większości ustawodawca zupełnie pominął. Dlatego o pewnych kwestiach należy mówić wprost.

Nawet w tak niepolitycznym, wydawałoby się obszarze, jakim jest piecza zastępcza, odbija się niekorzystnie niechęć obecnej władzy do samorządu. I to jest ta sama władza, w której retoryce sprawy dzieci i rodziny zajmują ważne miejsce.

Tymczasem zmniejszenie finansowania samorządów przez władzę centralną rykoszetem uderzyło w pieczę zastępczą. Dla samorządów niedofinansowanych, za to przytłoczonych zadaniami publicznymi finansowanie pieczy zastępczej staje się problemem. Bez odpowiednich nakładów nie zwiększy się liczby rodzin zastępczych.

Problematyczne pozostają również niskie uposażenia pracowników instytucji organizujących pieczę zastępczą, które podlegają samorządom. Dość wspomnieć, że w większości przypadków pracują oni za najniższą „krajową”, a są to przecież znakomicie wykształceni specjaliści: psychologowie, pedagodzy czy prawnicy. Skutek jest taki, że ich doświadczenie i wiedza są systemowo marnotrawione. Kiepsko wynagradzana, a przecież wymagająca kompetencji praca z rodzinami zastępczymi nie jest bowiem żadną alternatywą dla rynku, na którym specjaliści ci bez problemu znajdują dobrze płatne stanowiska. A systemu nie można opierać tylko na entuzjastach!

Z tych powodów mówi się już wprost o kryzysie pieczy zastępczej w Polsce, i to wbrew huraoptymistycznym głosom przedstawicieli Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej i samej pani minister.

Autorka jest prawniczką, mediatorem sądowym w sprawach rodzinnych

Od wprowadzenia nowelizacji ustawy o pieczy zastępczej minęło już ponad siedem miesięcy i nadszedł czas pewnej oceny i podsumowań. Należy postawić kilka zasadniczych pytań: czy wprowadzone zmiany rzeczywiście, tak jak zapowiadano, zmieniły na lepsze sytuację rodzin zastępczych? Czy rzeczywiście, tak jak twierdzili niejednokrotnie przedstawiciele Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, z minister Marleną Maląg na czele, polski system pieczy zastępczej stoi na wysokim poziomie? Czy możemy powiedzieć, że obecnie każde dziecko, a przynajmniej większość z tych, które potrzebują pomocy, zostanie zabezpieczona i umieszczona w rodzinnej pieczy zastępczej? Także dziecko, które nie może pozostać pod opieką swoich rodziców np. z powodu przemocy czy uzależnienia rodziców? Czym ustawa po nowelizacji zachęciła ewentualnych kandydatów do takiej, niełatwej przecież, roli?

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian