Pozorna anonimowość rozplątuje języki internautów z szybkością światła.
Ostry język, wulgaryzmy, obraźliwość, brak kultury to elementy wręcz wpisane w język internetowy. Nawet Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w wyroku z 17 listopada 2009 r. (sygn. 1 I ACa 949/0) przyznał, że język internetowy często odbiega od „obowiązujących w społeczeństwie standardów” i „nawet wulgaryzmy są uważane za akceptowalne”. Jeśli więc taki język jest powszechnie akceptowany w internecie, to czy istnieje w ogóle jakaś granica tego, co można powiedzieć?
Wolność słowa to nasze konstytucyjne prawo, wynikające z art. 54: „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”. Konstytucja wskazuje też jednak w art. 31 ust. 3, że możliwe jest ograniczenie tej wolności, jeśli jest to konieczne w demokratycznym państwie do zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego, ochrony środowiska, zdrowia, moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Za granicę wolności słowa uważa się też po prostu moment naruszenia cudzych dóbr osobistych.
Czytaj więcej
Powinniśmy w pełni korzystać z możności prezentowania swoich przekonań.
Kryminalizacja treści
I tak Sąd Najwyższy w wyroku z 13 lipca 2022 r. (sygn. IV KK 32/22 ) mógł ocenić wpis internetowy o treści „Polska dla Polaków! [...] Mój syn ma dorastać w Polsce białej i z tradycjami, jakie są od wieków! Żadna k... z tęczowych polityków tego nie zmieni!!!!” za nawołujący do nienawiści na tle różnic narodowościowych, a tym samym stwierdzić, że kryminalizacja takich treści jest zgodna z prawem i co więcej, ma podstawowe znaczenie dla demokracji.