Paweł Rochowicz: Ukraińskie sądownictwo reformuje się mimo wojny

Oczyszczenie z korupcji i poprawa dostępu obywateli do wymiaru sprawiedliwości – to podstawowe cele wdrażanych zmian za naszą wschodnią granicą. Jedno z ważnych działań odbywa się… w Polsce.

Publikacja: 31.01.2023 11:07

Paweł Rochowicz: Ukraińskie sądownictwo reformuje się mimo wojny

Foto: Adobe Stock

W objętej wojną Ukrainie sądy wciąż działają, mimo bombardowań i wyłączeń prądu. Jednak jeden z ważnych organów tamtejszego sądownictwa działa w tych dniach w Warszawie. To Komisja Konkursowa, od 16 stycznia przesłuchująca kandydatów na członków Wyższej Komisji Kwalifikacyjnej Sędziów Ukrainy (WKK).

Czytaj więcej

Mimo inwazji na Ukrainie sądownictwo wciąż działa

Ta ostatnia odgrywa istotną rolę w reformującym się właśnie systemie tamtejszego sądownictwa. Zajmuje się przeprowadzaniem konkursów na stanowiska sędziowskie według nowych, transparentnych reguł. A to właśnie jest klucz do odnowienia ukraińskiego sądownictwa, uważanego za skrajnie niewydolne i skorumpowane. Dość powiedzieć, że w 2015 r. poziom zaufania do sądów deklarowało zaledwie 5 proc. tamtejszego społeczeństwa.

Schron na emigracji

Komisja Konkursowa działa w sali konferencyjnej warszawskiego hotelu Sofitel Victoria. Nazwa może się kojarzyć z pragnieniami Ukraińców, by nastąpiło zwycięstwo w wojnie z Rosją, ale jak zapewniają członkowie komisji, to po prostu miło kojarzący się przypadek. Co najważniejsze: tu, na emigracji jest po prostu bezpieczniej niż w Ukrainie, bo można w spokoju zorganizować pracę, bez alarmów lotniczych i zaników elektryczności. Kandydaci są u siebie w kraju i łączą się z Komisją za pomocą kamer w swoich komputerach. Niektórzy z nich pochodzą z rejonów przyfrontowych: dwóch z obwodu donieckiego, ośmiu z charkowskiego, a jeden z ługańskiego. Wszystkich było 301, a na tym etapie konkursu pozostało 64.

– My tu mamy komfortowe warunki pracy, ale nasi kandydaci nie zawsze. Zdarza się, że w trakcie przesłuchania wysiada zasilanie albo wyją syreny alarmowe. Wtedy umawiamy się na kontynuację przesłuchania, gdy nastaną lepsze warunki – opowiada Iwan Miszczenko, przewodniczący Komisji Konkursowej, sędzia ukraińskiego Sądu Najwyższego.

Emigracyjna placówka ukraińskiej Temidy pracuje nad poważnym zadaniem: trzeba uzupełnić około 2,5 tys. sędziowskich wakatów. To dziś jeden z najpoważniejszych problemów, z którymi muszą się uporać reformatorzy. – Przed wojną nasze sądy prowadziły około 4 mln spraw rocznie. Żeby w miarę sprawnie je prowadzić, trzeba około 5-6 tysięcy sędziów, ale brakuje 2,5 tysiąca – zauważa Miszczenko.

Żeby odnowić ukraińskie sądownictwo, sama WKK też powinna być ciałem już bez postsowieckich naleciałości. Może właśnie dlatego wśród owych 64 prawników aż 48 to osoby, które nie przekroczyły 50. roku życia i Związek Radziecki pamiętają jedynie z dzieciństwa. Jak przyznają członkowie Komisji Konkursowej, na ogół są to ludzie nie tylko z doświadczeniem prawniczym, ale też myślący już zupełnie inaczej.

– To ludzie w pełni przekonani do reform. Jestem pewien, że to będą prawdziwi „game changers”, którzy odmienią nasz system – mówi Iwan Miszczenko.

– Jeden z kandydatów przyznał otwarcie, że wie, jak bardzo wszystkie ukraińskie państwowe instytucje są spuścizną z czasów ZSRR, jak wielka jest tam „kultura korupcji”. Ale też był świadom, jak bardzo zreformowane sądy muszą się postarać, aby to wrażenie zmienić – relacjonuje Ted Zarzeczny, emerytowany kanadyjski sędzia polskiego pochodzenia, który jest członkiem Komisji Konkursowej.

Zagraniczne wsparcie

Zarzeczny nie jest jedynym zagranicznym członkiem sześcioosobowej komisji konkursowej. W połowie składa się ona z ukraińskich sędziów, a poza tym z holenderskiego prokuratora i sędziów z USA i Kanady.

Czy Ukraińcy dobrze się czują z tym, że obcokrajowcy patrzą im na ręce? Czy nie pojawiają się głosy – jak w Polsce – że „nikt tu nie będzie nam dyktował w obcych językach, co mamy robić”?

– Udział międzynarodowych obserwatorów i ekspertów to decyzja władz ukraińskich. To nie jest tak, że prawnicy z Zachodu mają pisać scenariusz naszej reformy. Sami ich zaprosiliśmy, bo chcemy skorzystać z ich doświadczeń – tłumaczy Iwan Miszczenko. Dodaje też, że nawet po zakończeniu reformy udział zagranicznych ekspertów w organach ukraińskiego sądownictwa byłby cenny.

Ted Zarzeczny dorzuca: – Wprawdzie są w Ukrainie tacy, którzy uważają nasz udział za naruszenie suwerenności kraju, ale są też bardziej rozsądni, którzy taką argumentację uważają za bzdurę. To przecież raczej ćwiczenie suwerenności, niż jej naruszanie. Zresztą nawet kraje zachodnie często zapraszają zagranicznych ekspertów do przedsięwzięć naukowych, przemysłowych czy technologicznych – mówi.

Dokończenie gruntownej reformy sądownictwa ukraińskiego to jeden z najważniejszych warunków, jakie Komisja Europejska stawia Ukrainie, by ta mogła zostać członkiem Unii Europejskiej. Podobne są zalecenia NATO a także Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który udziela kredytów walczącemu krajowi. Bo przecież Zachód nie zainwestuje pieniędzy w Ukrainie ani w czasie wojny, ani po niej, jeśli nie będzie miał gwarancji, że zostaną one dobrze wykorzystane.

– W biznesie mawia się, że nic nie pędzi szybciej, niż milion dolarów inwestycji. Ale inwestor musi być pewien, że jego pieniądze są dobrze chronione – przyznaje sędzia Zarzeczny. I podkreśla, że najlepszym gwarantem takich inwestycji jest niezależne i sprawnie działające sądownictwo. Odnowa nie odbywa się jednak bez potknięć. Okazało się, że jeden z jej początkowych etapów, dotyczący Sądu Najwyższego Ukrainy, doprowadził nawet… do naruszenia praw człowieka. I to nie według czyjejś prywatnej opinii. Taki był wyrok Trybunału w Strasburgu.

Reforma wbrew prawom człowieka?

W lipcu 2021 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Gumieniuk i inni przeciwko Ukrainie (sygn. 11423/19) stwierdził, że ustawowe złożenie z urzędu sędziów Sądu Najwyższego Ukrainy, dokonane w ramach reformy, naruszyło Europejską Konwencję Praw Człowieka. Konkretnie chodziło o naruszenie prawa do rzetelnego procesu i prawa do poszanowania życia prywatnego. Skargę wniósł Wasyl Gumieniuk i siedmiu innych sędziów SN.

– Sędziowie ci uważali, że z automatu powinni stać się sędziami nowo tworzonego Sądu Najwyższego. Mieli możliwość pozostania na swoich stanowiskach, ale po przejściu odpowiedniego konkursu. Nasza reforma zakładała zupełnie nowy początek i dlatego taki „automatyzm” do niej nie pasował – twierdzi sędzia Iwan Miszczenko. Uważa on jednak, że wyrok strasburskiego Trybunału nie będzie poważną przeszkodą w reformie.

– Utworzenie nowego SN było sukcesem, przyczyniającym się do poprawy wizerunku naszego systemu wymiaru sprawiedliwości – mówi Miszczenko. Przyznaje jednak, że choć poziom zaufania ukraińskiego społeczeństwa do sądów wzrósł do 20 proc., to na prawdziwe zaufanie potrzeba jeszcze wielu lat wdrażania tej reformy.

O tym, że reforma ogólnie idzie w dobrym kierunku, choć z potknięciami, jest przekonana także adwokatka Anna Adamska-Gallant, która jest ekspertką z ramienia Komisji Europejskiej, współpracującą z różnymi organami ukraińskiego sądownictwa. – Przy reformie Sądu Najwyższego popełniono błąd, polegający na tym, że starą instytucję zastąpiono nową, o tej samej nazwie. W ten sposób „starzy” sędziowie mieli argument przed Trybunałem i wygrali – wyjaśnia. Dodaje jednak, że weryfikacja kandydatów do nowego SN odbywała się według złożonej i transparentnej procedury.

– Dla każdego kandydata trwała ona około roku, ale to pozwoliło wybrać możliwie najlepszych kandydatów, którzy spełniają nie tylko kryteria wiedzy prawniczej, ale i standardy etyczne – mówi Anna Adamska-Gallant.

Innym odnowionym w ramach reformy organem jest Wyższa Rada Sądownictwa (WRS). Jej zadaniem jest powoływanie i odwoływanie sędziów. Jest także dla nich organem dyscyplinarnym.Anna Adamska-Gallant obserwuje proces kwalifikacji kandydatów na członków tej Rady, który prowadzi tzw. Rada Etyczna, złożona z trzech ukraińskich sędziów oraz trzech ekspertów międzynarodowych – z Estonii, Wielkiej Brytanii oraz USA. Również ten proces prowadzony jest bardzo skrupulatnie.

– Dużą rolę odgrywają w nim ukraińskie organizacje pozarządowe, które na podstawie obserwacji mediów, w tym społecznościowych, a także na inne sposoby zbierają informacje o kandydatach. W ten sposób każdy z nich ma opracowane szczegółowe dossier, które służy do formułowania pytań przesyłanych kandydatom do ustosunkowania się – wspomina adwokatka.

Kandydatów do WRS, jak i WKK ocenia się m.in. pod względem uczciwości zawodowej.

– Pytania dotyczą ich stanu majątkowego i sposobu, w jaki go osiągnęli. Badane są także ich powiązania ze światem przestępczym i z ludźmi Kremla. Sprawdza się, jak zachowywali się oni w czasie Rewolucji Godności w 2014 r. Wielu sędziów zhańbiło się wówczas łamaniem prawa i skazywaniem osób protestujących na kijowskim Majdanie i w innych miejscach – wylicza Anna Adamska-Gallant.

Zaznacza, że na pisemnych pytaniach się nie kończy, ponieważ kolejnym etapem jest przesłuchanie kandydata przez Radę Etyczną. Wielu z nich pod wpływem pytań, bądź też przebiegu przesłuchania wycofuje się z udziału w konkursie na stanowisko członka WRS. Wobec niektórych Rada wydaje negatywną opinię z powodu wątpliwości co do ich kwalifikacji moralnych lub zawodowych. W rezultacie nie mogą oni brać udziału w dalszym konkursie.

– Wprawdzie do pełnego wdrożenia reformy i jej realnych efektów jest jeszcze daleko, ale zauważyłam zdecydowane dążenie większości ukraińskich sędziów i przedstawicieli innych władz do tego, by radykalnie oczyścić ukraińską Temidę – ocenia Anna Adamska-Gallant.

Dodaje, że ta reforma, mimo oporów części środowiska odbywa się w demokratyczny sposób.

– Prace nad ustawą dotyczącą weryfikacji kandydatów do WRS i WKK trwały w parlamencie niemal półtora roku. Wszyscy zainteresowani mieli możliwość wypowiedzenia się, a nad różnymi argumentami toczyła się rzeczowa dyskusja. Miałam wrażenie, że może to być wzór choćby dla Polski, gdzie też są konieczne reformy sądów, ale przebiegają one w zupełnie inny, bardziej autokratyczny sposób – podkreśla Anna Adamska-Gallant.

W objętej wojną Ukrainie sądy wciąż działają, mimo bombardowań i wyłączeń prądu. Jednak jeden z ważnych organów tamtejszego sądownictwa działa w tych dniach w Warszawie. To Komisja Konkursowa, od 16 stycznia przesłuchująca kandydatów na członków Wyższej Komisji Kwalifikacyjnej Sędziów Ukrainy (WKK).

Ta ostatnia odgrywa istotną rolę w reformującym się właśnie systemie tamtejszego sądownictwa. Zajmuje się przeprowadzaniem konkursów na stanowiska sędziowskie według nowych, transparentnych reguł. A to właśnie jest klucz do odnowienia ukraińskiego sądownictwa, uważanego za skrajnie niewydolne i skorumpowane. Dość powiedzieć, że w 2015 r. poziom zaufania do sądów deklarowało zaledwie 5 proc. tamtejszego społeczeństwa.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian