Jako prawnik zajmujący się na co dzień prawem międzynarodowym publicznym czuję dyskomfort przy lekturze publikacji prasowych i wypowiedzi polityków o prawnych aspektach roszczeń reparacyjnych wysuwanych przez rząd polski względem Republiki Federalnej Niemiec. Wynika on z prozaicznej okoliczności: rzetelna analiza prawna problemu nikogo nie interesuje. Przede wszystkim polityków obozu władzy, na tyle ułomnych poznawczo, że nie potrafią albo nie chcą zrozumieć podstawowych mechanizmów regulujących stosunki międzynarodowe.
Trudny i wymagający wysiłku intelektualnego proces gromadzenia niezbędnej wiedzy jest im zresztą zbędny: reparacje to wygodna maczuga do okładania przeciwników politycznych tematem niemieckim i szansa na poprawienie słupków poparcia u suwerena. W debacie głos zabierają często dyletanci, cynicy lub osoby uważające (błędnie), że posiadają kwalifikacje do wypowiadania się w trudnej materii prawa międzynarodowego publicznego. Przykładem tzw. raport o stratach wojennych przygotowany przez Instytut ds. Szacowania Strat Wojennych im. Jana Karskiego. Zastanawiające, że wśród autorów lub recenzentów raportu nie znalazła się ani jedna osoba legitymująca się co najmniej dostateczną wiedzą o prawie międzynarodowym. Wyjaśnia to rozmiar przekłamań i kompromitujących błędów merytorycznych, chociażby na str. 40–41 raportu. Przeczytać tam można twierdzenia urągające wiedzy prawniczej, logice i metodologii prowadzenia dyskursu. Za podobne wypowiedzi student drugiego roku wyleciałby z dwóją z egzaminu z prawa międzynarodowego i surowym napomnieniem egzaminatora, że uniwersyteckie studia prawnicze mają elitarny charakter i nie każdy musi je kończyć.
Czytaj więcej
Obowiązki spadkodawcy przechodzą na spadkobiercę.
Poprawnie formalnie
Mając świadomość mechanizmów rządzących propagandą w realiach współczesnego świata, niechętnie zabieram głos, kierując się naiwną nadzieją ochronienia części opinii publicznej przed zalewem przekłamań, którymi starają się karmić niekompetentni i/lub cyniczni partyjni demagodzy i populiści.
Rozpocząć należy od analizy uchwały Rady Ministrów PRL z 23 sierpnia 1953 r. Dokument ten ma następującą treść: „Zważywszy, że Niemcy w znacznej części wykonały już swoje zobowiązanie w zakresie spłaty reparacji wojennych; biorąc także pod uwagę, że dalszy pokojowy rozwój państwa niemieckiego zależy od poprawy jego sytuacji ekonomicznej – rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej podjął decyzję skutkującą od dnia 1 stycznia 1954 roku o zrzeczeniu się przysługujących mu reparacji”. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego publicznego zacytowane słowa to zrzeczenie się przez państwo roszczenia przysługującego względem innego państwa. Jest to tzw. akt jednostronny sensu stricto – oświadczenie woli państwa niebędące elementem umowy międzynarodowej, ale wywołujące podobny skutek (ukształtowanie zobowiązania międzynarodowego). Aby akt jednostronny był skuteczny, powinien zostać złożony bezwarunkowo i definitywnie przez kompetentny organ państwa. Towarzyszyć mu powinien zamiar wywołania skutków prawnych. Nie może także zawierać wad w rozumieniu konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów z 1969 r.