Chodzi o to, by wobec zewnętrznych zagrożeń wielokrotnie zwiększyć siły naszej armii, a nowa ustawa o obronie ojczyzny stwarza ku temu podstawy” – w ten sposób Jarosław Kaczyński zaprezentował projekt ustawy o obronie ojczyzny, która przewiduje zwiększenie liczebności armii nawet do 250 tys. żołnierzy. O reformach wojska Kaczyński mówił już od jakiegoś czasu, zresztą pomysł ten nie jest zawieszony w próżni. W środowisku skupionym wokół popularyzatora geopolityki Jacka Bartosiaka powstała niedawno koncepcja Armii Nowego Wzoru, wedle której wojsko miałoby być mniej liczne, za to lepiej przystosowane do wyzwań współczesnego pola walki. Kaczyński wprost odrzucił ten pomysł, ale zarówno on, jak i autorzy Armii Nowego Wzoru myślą w duchu znanej maksymy, która ostatnio znalazła się w retoryce prezesa PiS: chcesz pokoju, szykuj się do wojny.
Wzmożenie militarystyczne
W polskiej polityce dźwięk werbli wojennych nie jest niczym nowym, a usłyszeć można go praktycznie ze wszystkich stron sceny politycznej. Od lat receptą zdecydowanej większości polskich polityków, dziennikarzy i ekspertów na zapewnienie Polsce bezpieczeństwa jest coraz więcej wojska i więcej baz – tylko wtedy będziemy bezpieczni.
Ziarno pada na podatny grunt, ponieważ w Polsce powszechna jest niechęć do innych państw – przede wszystkim do Rosji, podszyta historycznie motywowanymi lękami, a nieraz i fobiami. Kiedy Kaczyński mówi o potrzebie rozbudowy armii i roztacza aurę zagrożenia, świadomie gra na lękach i obawach dużej części społeczeństwa. Nawet wiele osób, które nie akceptują metod prezesa PiS w polityce krajowej, przyznaje, że jego ocena sytuacji międzynarodowej jest prawidłowa. Ten sposób myślenia od lat udziela się też wielu politykom i ekspertom od spraw zagranicznych, którzy nerwowo wyczekują, że na Wschodzie coś się wydarzy. Spekulacje wojenne pojawiają się też, ilekroć niedaleko granicy z Polską odbywają się rosyjskie ćwiczenia wojskowe albo przy okazji kolejnych doniesień medialnych o możliwym wchłonięciu Białorusi przez Moskwę. Niektórzy idą jeszcze dalej – wspomniany Jacek Bartosiak razem z Piotrem Zychowiczem wydali właśnie książkę pod złowieszczym tytułem „Nadchodzi III wojna światowa”. Już na samym wstępie możemy się tam dowiedzieć, że wojna trwa w zasadzie cały czas.
Jednak całe to wzmożenie militarystyczne jest niebezpieczne z dwóch zasadniczych powodów. Przede wszystkim rząd PiS oraz wspomniani eksperci zajmujący się geopolityką niewłaściwie identyfikują największe zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju. Te bowiem nie czają się poza naszymi granicami, lecz dojrzewają wewnątrz kraju. Dużo większym zagrożeniem niż imperializm rosyjski albo uchodźcy z Białorusi jest dziś dla nas postępujący polityczny i gospodarczy rozkład państwa, który przyczynia się do ograniczenia naszego pola manewru na arenie międzynarodowej i katapultuje nas na peryferia integracji europejskiej. Zagrożenia zewnętrzne należy oczywiście nieustannie monitorować i w miarę możliwości im zapobiegać. Z punktu widzenia bezpieczeństwa i długofalowego dobrobytu państwa bledną one jednak obecnie przy metodycznym niszczeniu instytucji państwa, a także postępującym rozkładzie coraz mniej wydolnej gospodarki.