Od początku pandemii dla gastronomii zaczęły się chude lata – i dziś widać, że wielu restauratorom kończy się cierpliwość: przedsiębiorcy zaczęli masowo likwidować biznes. Jak wynika z analizy przygotowanej przez Dun & Bradstreet dla „Rzeczpospolitej”, gwałtownie wzrosła liczba zawieszanych działalności w tej branży. Od początku roku zawieszono działalność 3,9 tys. punktów, o 60 proc. więcej wobec ubiegłego roku. W tej grupie jest ponad 2,3 tys. restauracji, w porównaniu z końcem 2021 r. znikło ich o 65 proc. więcej.
Zmęczeni odchodzą
Na profilach poświęconych gastronomii na Facebooku roi się od ogłoszeń o wyprzedawanym sprzęcie. „Likwidacja cukierni”, „zamykamy kawiarnię”, „odstąpię lokal w miasteczku Wilanów”, „zamyka się pizzeria”, „likwidowaliśmy bistro i zostało nam trochę sprzętów do sprzedania” – piszą autorzy.
– Nastały czasy, kiedy ludzie chcą oszczędzać. Mieliśmy świetną pizzę tylko na włoskich produktach – mówi właściciel likwidowanej pizzerii w Warszawie, w którego losach odbijają się problemy rynku z ostatnich trzech lat. Ponieważ biznes opierał się głównie na importowanych składnikach, gwałtowny skok kursu euro do poziomu powyżej 5 zł – a zatem cen w hurtowniach – tylko przyspieszył decyzję. – Jesteśmy bardzo zmęczeni, pracowaliśmy ze wspólnikiem, to była nasza pasja, ale kiedy nie ma satysfakcji, pora się przebranżowić – mówi właściciel, który przetrwał ze swoim biznesem nawet czas koronawirusa, choć z przepracowania zarówno on, jak i jego wspólnik przypłacili to depresją i leczeniem u psychiatry. Uruchomili pizzerię tuż przed pandemią – więc nie mogli skorzystać z żadnej tarczy.
Czytaj więcej
Branża nie pozbierała się jeszcze po pandemii, a teraz do rosnących cen surowców oraz zwłaszcza energii rząd chce firmom dołożyć dodatkowy podatek.