W Stanach Zjednoczonych jest około 64 milionów kobiet w wieku rozrodczym, a ponad połowa z nich mieszka w stanach, które mogą ograniczać dostęp do aborcji, jeżeli Sąd Najwyższy podważy wcześniejsze postanowienie w sprawie Roe v. Wade z 1973 r.
Decyzja ta zalegalizowała aborcję w USA, bo ustanowiła federalne prawo do przerywania ciąży do momentu, gdy płód jest w stanie przeżyć poza łonem matki, wówczas do 28 tygodnia, a dziś – dzięki postępowi medycyny – 23–24 tygodnia ciąży.
Zaostrzenie prawa zwiększy turystykę aborcyjną do liberalnych stanów
Jeżeli Sąd Najwyższy w najbliższych miesiącach wycofa decyzję sprzed pół wieku – czego obawiają się obrońcy tego prawa po tym, gdy w ubiegłym tygodniu wyciekła do mediów wstępna opinia SN dotycząca głosowania na ten temat – to o kwestiach dotyczących aborcji znowu, jak przed 50 laty, decydować będą poszczególne stany. Dla tych konserwatywnych to zielone światło do wprowadzania praw ograniczających możliwość usuwania ciąży.
W oczekiwaniu na taki właśnie krok Sądu Najwyższego, w którym po kadencji Donalda Trumpa liberalni członkowie są w mniejszości, restrykcyjne prawa już zatwierdzili ustawodawcy m.in. na Florydzie, gdzie usuwanie ciąży od 1 lipca będzie zabronione po 15 tygodniu ciąży, w Teksasie, gdzie od września aborcji nie można dokonywać po szóstym tygodniu ciąży oraz w Oklahomie, gdzie od sierpnia za przerwanie ciąży będzie można trafić do więzienia na dziesięć lat.