Jestem za dialogiem i przekonywaniem ludzi. Wyjściowe podejście Polaków do szczepień było kiepskie, a w tej chwili w części kręgów związanych z PiS-em wątpi się w szczepienia. Trzeba było organizować transport i docierać do starszych ludzi, a nie robić takie rzeczy. To, co powiedział Macron, jest pewną ostatecznością, ale może trzeba będzie w pewnym momencie podjąć tę decyzję.
Posłowie PiS, pani Siarkowska i pan Kowalski interweniowali publicznie do jednym z domów dzieci ws. rzekomego zmuszanych do szczepień, a państwo Elbanowscy zbierają podpisy w internecie przeciwko szczepieniu dzieci na Covid i zdalnej nauce. Nie ma pan wrażenia, że to się kłóci z polityką rządu?
Zdecydowanie się kłóci. W niektórych kręgach PiS-u bierze górę pewien rys, który niekoniecznie bierze się wiedzy. Jeżeli mamy do wyboru zamknięcie kraju lub szczepienie, to wybrałbym szczepienie. Gwałtem na społeczeństwie i gospodarce jest właśnie lockdown. Mamy szczepienie jako alternatywę – nie ma innej. Są nowe leki sprawdzane, ale nie znalazły jeszcze potwierdzenia. W ręku mamy narzędzie, na którym nam bardzo zależało, i wszystkie nasze działania były podyktowane chęcią doczołgania się społeczeństwa do momentu posiadania szczepionek. W pierwszych miesiącach nie udało się zaszczepić dużej liczby osób, bo była za mała podaż szczepionek. Teraz słyszę, że jesteśmy tak wspaniałym krajem, że będziemy nadmiar szczepionek wysyłać do biedniejszych krajów, by szczepionki nie straciły przydatności. Jest to bardzo szlachetne, ale przecież mamy cały czas dużo poniżej połowy osób zaszczepionych dwa razy, co jest konieczne przy nowym wariancie delta, który niewątpliwie nas opanuje. Nie wiemy, jaki typ wirusa pojawia się u nowych chorych, ale już teraz widzę na Mazurach wiele samochodów z rejestracją brytyjską i to, że łączymy się z ludźmi na świecie, jest nieuniknione. Za to płacimy cenę, ale moglibyśmy mniejszą – nie musimy być znowu liderami w dziennych liczbach śmierci, a tak było. W Wielkiej Brytanii w tej chwili jest dwadzieścia parę tysięcy zachorowań i dwadzieścia parę umierających. U nas do niedawna było dwustu nowych chorych i kilkudziesięciu zmarłych, czyli więcej niż w Wielkiej Brytanii, zupełnie innym rzędzie wielkości zachorowań. Dlaczego tak jest, no nie dlatego, że jest inny klimat, tylko dlatego, że byli efektywnie zaszczepieni. Jeżeli to nie wystarcza, to może będzie trzeba sięgnąć po tak drastyczne środki, by nie sięgać po jeszcze drastyczniejsze, czyli by nie zamykać społeczeństwa.
Ryzyko czwartej fali jest prawdopodobne?
Jest bardzo prawdopodobne, nawet środowiska rządowe temu nie przeczą. Minister Niedzielski jak księgowy mówi, że może być gorzej z tym wynikiem i byśmy się na to przygotowali. Świat się otworzył, wakacje są okresem wymiany międzyludzkiej i ograniczeniem jakichkolwiek lęków – sytuacja jest idealna dla transmisji. Nie jesteśmy na tym poziomie odporności. Nie chodzi tylko o zaszczepienie, ale też o osoby, które przechorowały chorobę. Odporność w wyniku samego zachorowania jest znacznie niższa niż po szczepieniu, a poza tym jest dosyć krótkotrwała. W ciągu pół roku odporność się wygasza, a przecież mieliśmy drugą falę na jesieni ubiegłego roku, a trzecią falę wczesną wiosną, czyli za chwilę nie będzie już nikogo z odpornością po covidzie. Pojawia się też pytanie co do efektywności szczepionek. Niektóre firmy farmaceutyczne już przygotowują się na wypuszczenie trzeciej dawki. Ja byłem zaszczepiony jako służba zdrowia w pierwszym rzucie i niebawem stracę odporność związaną ze szczepieniem.