Scenariusz wygląda następująco: jest szkoła z internatem, do której trafiają dzieci z dobrze sytuowanych rodzin, przyszłe elity. Po zajęciach nastoletni uczniowie chodzą do knajp, palą papierosy, piją wódkę i płacą za seks miejscowym dziewczynom. Z czasem znajdują nową rozrywkę – zaczynają gnębić jednego chłopca w internacie. Znęcają się nad nim fizycznie i psychicznie, a nawet wykorzystują go seksualnie. Nad wszystkim unosi się duszna aura skrywanego homoseksualizmu. Mało tego, narrator wspomina, jak we wczesnym dzieciństwie marzył, że jest dziewczynką. Te uczucia odżywają w nim teraz, a dręczony chłopiec coraz bardziej go fascynuje.
To nie jest streszczenie nowego serialu Netfliksa czy HBO, tylko zarys fabuły powieści „Niepokoje wychowanka Törlessa" austriackiego pisarza Roberta Musila z 1906 r.
Jest i więcej dowodów na to, że ekstrema młodzieńczego życia od dawna były tematem w kulturze. Takich obrazów zaczęło w literaturze przybywać szczególnie w wieku XX, w reakcji na idylliczne ukazywanie dzieciństwa przez romantyków. Nie! – zbuntowali się twórcy zafascynowani Freudowską psychoanalizą i teoriami Carla Junga – dojrzewanie to mroczna i okrutna kraina.
Jeszcze wcześniej młodego człowieka na głęboką wodę rzucali twórcy powieści realistycznych – Emil Zola („Germinal"), Victor Hugo („Człowiek śmiechu") czy Charles Dickens („Oliver Twist"). Na bohaterów swych książek wybierali dzieci, którymi pomiata XIX-wieczny świat.
Mocniej, dosadniej, wprost
Dlatego gdy słyszymy dziś, że liczne młodzieżowe seriale, brutalne obyczajowo, są ewenementem, w głowie od razu pojawia się naście kontrprzykładów. Wspomniany Musil, a w Polsce Emil Zegadłowicz i jego „Zmory" z 1935 r., które ściągnęły na wadowickiego pisarza zarzut pornografizacji.