Twórcy chcą przedstawić wydarzenia z perspektywy kobiet, których po zakończeniu wojny było w Niemczech o kilka milionów więcej niż mężczyzn. Przez większość ekranowego czasu oglądamy wspomnianą policjantkę – przedstawicielkę Trümmerfrau, odgruzowującego niemieckie miasta. Oprócz niej podążamy śladami kelnerki Karin, ofiary zdeprawowanych żołnierzy, oraz Claire Franklin, nimfomanki, żony wicekonsula USA. To one przeprowadzają istną psychoanalizę zrujnowanego Berlina. Zdają się mówić, że nie da się zabić miasta, które zawsze odrodzi się w ludziach. W kontekście 1946 roku jest to ryzykowna teza, bo stolica Niemiec wypełniona jest obcymi wojskami, a każdy mieszkaniec to jednocześnie przestępca i ocalały.




Wyraźną inspiracją dla twórców „Pokonanych" był „Babylon Berlin", ukazujący międzywojenną stolicę, ale także film „Kobieta w Berlinie". Inaczej natomiast rozłożone są akcenty i o inny moment w historii scenarzystom chodzi. Wtórny jest jednak schemat połączenia kryminału i sensacji. W „Pokonanych" brakuje też wiarygodności, nie tylko prawdy historycznej, ale przede wszystkim prawdziwych emocji.