Droga od ponte della Musica w stronę centrum biegnie pod starymi platanami. Ładnie wygląda wyłącznie z daleka. W rzeczywistości jest za wąska i wybrzuszona z powodu korzeni drzew. Tuż przy trasie znajdują się też przystanki autobusowe i romskie kampery, z których wybiegają dzieci, z pobliskich biur urzędnicy wychodzą na papierosa, a uczniowie palą blanty i popijają piwo na krawężnikach. Na trasie powinno być ograniczenie prędkości do 10 km. Ale nie ma. To skrajny przypadek, bo przecież dalsza część tej samej drogi po paru kilometrach nieco zmienia swój bieg i schodzi nad sam Tyber, a tam ścieżka dorównuje jakością trasom berlińskim czy warszawskim. Różnica tylko taka, że widoki wspanialsze, nad głową mignie Zamek Świętego Anioła, to znów bazylika Świętych Piotra i Pawła, z lewej strony antyczny Ara Pacis. Z całym szacunkiem dla Berlina czy Warszawy, ale nawet niebo jest w Rzymie piękniejsze.
Dwa lata temu, gdy jechałem taksówką z dworca kolejowego w Tiburtinie do domu w dzielnicy Flaminio, nieco narzekałem na jakość stołecznych dróg. Kierowca grzecznie wysłuchał, po czym podniósł głowę do nieba, otworzył okno w samochodzie, z lekka jęknął w rzymskim stylu „Ao!", co może znaczyć dosłownie wszystko, od „cześć" do „daj spokój", i wydusił z siebie na jednym oddechu słowa, które zapamiętałem na długo: – Z całą pewnością masz rację, nie ulega wątpliwości, że nasza burmistrzyni, przenajświętsza panienka Raggi, nie daje sobie rady, jednak zobacz, co masz nad sobą, zobacz, człowieku, jakie mamy niebo, takiego nie ma nikt inny na świecie. Jak sobie to uświadomisz, zapomnisz o naszych dziurach w drogach, które najpewniej należą do najgłębszych na świecie.
Duża przesada, ale coś w tym jest. Kilka miesięcy temu w okolicach ponte Milvio doszło do wypadku z powodu wyrwy w asfalcie, która mogła zmieścić dorosłego mężczyznę.
* * *
Władze miasta zauważyły jednak wzrost zainteresowania miejskim kolarstwem i zapowiedziały wielkie zmiany. Całkiem niedawno oddano do użytku świetną trasę w północnej części stolicy. W najbliższym czasie rozpocznie się budowa aż 150 km zupełnie nowych dróg.
Virginia Raggi ogłosiła na Facebooku, że rowerowa rewolucja wybuchnie w 2021 roku w dzielnicy EUR – Esposizione Universale di Roma: „Nowa ścieżka rowerowa zacznie się na piazzale Cina i dobiegnie do centrum EUR [...], następnie miasto przedłuży istniejące drogi na via Tuscolana, od piazza di Cinecitta do Largo Brindisi, a także od via Nomentana aż do piazza della Repubblica". To ważne fragmenty, które w końcu mogłyby połączyć istniejące ścieżki w jeden spójny system, wygodny dla osób mieszkających na północy czy na południu miasta. Dziennik „La Repubblica" ogłosił już włoską zieloną rewolucję. W jej wyniku mają zostać przeprojektowane wspólne przestrzenie miejskie na wygodniejsze dla pieszych i rowerzystów. W centrach miast powstaną tak zwane wolne strefy, prędkość samochodów zostanie ograniczona do 30 km na godzinę, planowane są wspólne drogi dla aut i rowerów. Ulice mają się stać bezpieczniejsze i przyjaźniejsze. Jaskółki tej rewolucji, co zupełnie niewiarygodne, już się pojawiają, chociażby w Turynie, gdzie podczas pandemii miejscy architekci nie tylko zaprojektowali, lecz także wprowadzili w życie wiele zmian ułatwiających jazdę rowerzystom – powstały nowe ścieżki i zatoczki, przy czym prędkość jednośladów ograniczono do 20 km na godzinę. Podobnie stało się w Mediolanie, i to pomimo protestów taksówkarzy oraz właścicieli samochodów. Tam od podstaw stworzono prawie 40 km nowych szlaków, a także przebudowano wiele skrzyżowań, tak by dać na nich pierwszeństwo rowerzystom.
„La Repubblica" chwali się, że Rzym przoduje obecnie w Europie w liczbie planowanych nowych tras rowerowych. Tuż za stolicą Italii uplasowała się Bolonia, w której również ma nastąpić rewolucja.