Odsłona czwarta: plakaty
Proszę o wywieszenie w gablotach informacyjnych plakatu inicjatywy »Zranieni w Kościele« oraz przekazanie w ogłoszeniach duszpasterskich informacji o numerze telefonu i terminie dyżuru" – taki list otrzymali w maju polscy księża w Polsce od prymasa abp. Wojciecha Polaka. Wtedy przyszło to, czego inicjatorzy obawiali się od początku: medialne ataki.
Jacek Borkowicz pisał we wspominanym przeze mnie tekście w 2001 r.: „Wszystko wskazuje jednak na to, że również i u nas zaczyna się powtarzać niedobry scenariusz początkowej reakcji władz Kościoła w USA, Irlandii, Francji czy Austrii: (...) zarzucanie antykościelnej postawy i wrogich intencji inicjatorom ujawniania skandali". 19 lat później scenariusz ten podjął Sławomir Jagodziński, felietonista „Naszego Dziennika". „Taka akcja sugeruje, że w każdej polskiej parafii mamy przestępcę i jest to przestępca najczęściej w sutannie" – mówił Jagodziński w Radiu Maryja. „Pedofilia stała się po prostu narzędziem walki z Kościołem, uderzeniem w autorytet kapłanów, a ostatecznie, żeby ludzi zniechęcić do Pana Boga. Jest to odsłona walki wiary z niewiarą". Redaktorowi wtórowali prof. Grzegorz Kucharczyk i ks. Dariusz Oko.
Na ich zarzuty odpowiada jedna z inicjatorek, Maryna Czaplińska z KIK Warszawa: – Akcja nie jest wymierzona w Kościół czy księży. Ma na celu pomóc ludziom, szczególnie tym zranionym, uwierzyć w Boga i Kościół ponownie, bo nie ma wątpliwości, że afera pedofilska na całym świecie zburzyła autorytet Kościoła. Im szybciej Kościół rozprawi się z przestępcami we własnych szeregach, tym szybciej spadnie z niego odium utożsamiania wszystkich księży z pedofilią.
A Jakub Kiersnowski dodaje: – Mogę zgodzić się, że pedofilia stała się narzędziem walki z Kościołem, sęk jednak w tym, że tego „narzędzia" używali i używają sami księża dopuszczający się tych zbrodni i ich przełożeni, którzy takich przestępców chronili i chronią.
Atak pojawił się także z drugiej strony światopoglądowej areny. W mediach społecznościowych pojawiły się głosy, że nazwa inicjatywy to eufemizm ukrywający cały aspekt seksualny. Że wpisuje się w język księży, którzy chcą zaciemnić istotę rzeczy, jaką jest wykorzystywanie seksualne wiernych przez kapłanów. „Czemu wybierają Państwo ścieżkę obraną przez kościelny system tuszowania pedofilii, tzn. eufemizacji?" – pytał na Facebooku pisarz Jacek Dehnel, sugerując, że inicjatywa powinna raczej nazywać się „Przemoc seksualna Kościoła".
– Dla nas najważniejsza jest perspektywa osób, które doznały krzywdy. Ani razu nie spotkaliśmy się z krytyką nazwy ze strony tych, którzy zaufali nam i do nas zadzwonili – mówi Kiersnowski. – Wręcz przeciwnie, takie osoby po rozmowie z profesjonalną psychoterapeutką potrafią napisać do nas e-maila z podziękowaniem za to, że jesteśmy, że pierwszy raz poczuły się wysłuchane i zrozumiane. Wiele z tych osób jest i chce zostać w Kościele. Nasza nazwa „Zranieni w Kościele" kładzie akcent na człowieka, osobę skrzywdzoną. Gdyby nasza inicjatywa nazywała się tak, jak zaproponował pan Dehnel, to prawdopodobnie wiele tych osób by do nas nie zadzwoniło.
Po co dzwonić i opowiadać swoją historię przez telefon? – Przede wszystkim taka osoba decyduje się wyjść z przestrzeni tajemnicy. Nie dźwiga już samotnie swojej krzywdy – mówi Barbara Smolińska. – To nasze główne zadanie: przyjąć, empatycznie wysłuchać, czasem wiele razy. To pierwszy krok. Dopiero potem możemy porozmawiać o kolejnych: o rozpoczęciu terapii, o zgłoszeniu sprawy na policję lub do kościelnego delegata, jeśli sprawca cały czas pełni funkcje kapłańskie.
Problem wykorzystywania seksualnego i jego ukrywania jest systemowy. Czy telefon wsparcia „Zranionych" może naprawdę pomóc w jego rozwiązaniu? – To nie jest inicjatywa Kościoła, która ma w sposób systemowy rozwiązać problem. To inicjatywa świeckich, która wynika z naszego przekonania, że są osoby skrzywdzone, z którymi trzeba być – mówi Zbigniew Nosowski. – Nauczyliśmy się wrażliwości na te osoby. Nie używamy wobec nich słowa „ofiara", bo to je stygmatyzuje. Po prostu z nimi jesteśmy. Ale chcemy także być ich głosem. Dlatego w rocznicę powstania inicjatywy „Zranieni w Kościele" przedstawiliśmy długą listę rekomendacji dla władz kościelnych dotyczących zmian w prawie i praktyce działania.
Nie kończy się jednak na wysłuchaniu. Dotąd 25 zgłoszonych spraw zostało przekazanych do prawników. Wiele osób podjęło terapię. Pomaga w tym wspomniana, powołana niedawno przez prymasa Polaka Fundacja św. Józefa, której misją jest ochrona dzieci i młodzieży w Kościele, pomoc osobom zranionym, ale także zapobieganie kolejnym przestępstwom. Pani Iwona od Fundacji otrzymała pieniądze na terapię. Wcześniej wielokrotnie odbijała się od Kościoła jak od ściany.
Pytam ją, czy pierwszy telefon do „Zranionych" był trudny. – Tak, wróciły wszystkie obrazy i odczucia. A jednak było warto. Jedna rzecz to to, że mam ogromne szczęście, że trafiłam na panią Martę, że ktoś się mną zaopiekował. Duchowo i prawnie. Ale przede wszystkim – czym dłużej bym milczała, tym trudniej byłoby mi to powiedzieć.
Jarema Piekutowski jest socjologiem, publicystą, ekspertem ds. społecznych Nowej Konfederacji
Bezpłatny telefon wsparcia „Zranieni w Kościele" (www.zranieni.info) działa w każdy wtorek w godzinach 19–22 pod numerem 800 280 900