Serc młodych ludzi jednak nie zdobyła. – Premier sugerował nasze związki z satanistami. Kiedy słyszy się coś takiego, można albo to zignorować, albo się śmiać. Ale ta propaganda działa na niektórych starszych ludzi. Na szczęście nie działa na moją mamę i babcię, które pozostają neutralne – opowiada Saba.
– Ciężko pracujemy, by zapewnić sobie lepszą przyszłość, żebyśmy nie musieli opuścić Gruzji. Rząd w niczym nas nie wspiera: ani w zakresie edukacji, ani opieki zdrowotnej. Wielu z nas myśli o wyjeździe. Ten kraj ma wiele do zaoferowania. Starsi ludzie nas nie wspierają, bo są straszeni LGBT, a to nie ma przecież nic wspólnego z tym, o co walczymy teraz – wtóruje mu Teona.
Pokolenie Z w Gruzji jest nazywane również pokoleniem Skype’a, bo właśnie za pośrednictwem tego komunikatora utrzymuje kontakt z emigrującymi rodzicami. Sytuacja ekonomiczna w kraju jest trudna, wielu Gruzinów wyjeżdża za chlebem. – To pokolenie, które było wychowane bez rodziców. Ich matki pracują za granicą, żeby móc ich wykarmić i zapłacić rachunki – wyjaśnia Tamar.
Polski ambasador w Gruzji rozumie protesty młodych. „Teraz jest ich moment”
Gruzińskie zetki są realistami. Wyraźnie dają do zrozumienia, że od skłóconej i rozdrobnionej opozycji oczekują jednego: pójścia po rozum do głowy, zawarcia paktu i startu z jednej listy. Ordynacja wyborcza premiuje bowiem duże partie. Tymczasem niektóre opozycyjne ugrupowania mają notowania na poziomie zaledwie 1 czy 2 proc. Bez zawarcia paktu pokonanie Gruzińskiego Marzenia wydaje się niemożliwe.
Wstępem do korzystnych dla opozycji zmian może okazać się Gruzińska Karta, inicjatywa zaproponowana przez prezydent Salome Zourabiszwili. W poniedziałek 3 czerwca, tego samego dnia, gdy przewodniczący parlamentu podpisał ustawę o zagranicznych agentach, większość liderów opozycyjnych partii złożyła podpis na swoim dokumencie.
Zetki wiedzą, że protesty w sprawie ustawy to zaledwie preludium. W kraju nic się nie zmieni, jeżeli opozycja nie wygra wyborów zaplanowanych na 26 października. – Z jednej strony to dobrze, że nie jesteśmy powiązani z politykami, ale z drugiej strony potrzebujemy ich wsparcia, bo to oni siedzą w parlamencie i mogą zrealizować to, o co ich prosimy – nie ma złudzeń Teona.
– Opozycji mogę powiedzieć jedno – zjednoczcie się wreszcie w obliczu zagrożenia rosyjskim reżimem. Zjednoczcie wokół tego jednego celu. Jeżeli nie stworzycie koalicji, głosy poniżej 5 proc. przejdą na Gruzińskie Marzenie. Znowu wygra i będzie nami rządzić kolejne cztery lata – denerwuje się Sandro.
Protesty młodych ludzi od początku obserwuje ambasador Unii Europejskiej w Gruzji Paweł Herczyński. – Widzę to co wieczór: tłumy, ogromne tłumy, w przeważającej mierze młodych ludzi, którzy czują, że jest to ich unikalna szansa na lepszą przyszłość i nie chcą, by ktoś im ten szansę ukradł. Dlatego ci ludzie, co wieczór, z flagami Gruzji i Unii wychodzą na ulicę, mając nadzieję, że ich głos zostanie usłyszany przez partię rządzącą – mówi.
Dodaje, że sam był w podobnej sytuacji w Polsce w latach 80. – To był mój moment. W Polsce się udało. Stała się, po kilkunastu latach reform, członkiem NATO i UE. Doskonale rozumiem tych młodych ludzi w Gruzji, którzy chcą mieć godną przyszłość w swoim kraju, a niekoniecznie chcą być zmuszeni do spakowania walizki i wyjechania z Gruzji, nie widząc szans na polepszenie swego losu. Teraz jest ich moment – podkreśla Herczyński.
Idalia Mirecka
Dziennikarka Programu I Polskiego Radia.