– Ludzie reagują z niedowierzaniem, przerażeniem i złością – zauważa prof. Gilboa. „Jest ogromna różnica między tym, jak sami Izraelczycy postrzegają tę sytuację, a tym, co myśli świat”, mówi na łamach „New York Timesa” Nimrod Novik. Jak zauważa dziennik, wielu Izraelczyków twierdzi, że społeczność międzynarodowa ignoruje ich położenie, to, że w Gazie giną izraelscy żołnierze i że na kraj wciąż lecą rakiety wystrzeliwane przez Hamas albo wspierający go Hezbollah. Świat nie zawsze zauważa też traumę, w jakiej po ataku z 7 października wciąż znajduje się Izrael, a w szczególności rodziny zakładników. Z kolei nie wszyscy Izraelczycy rozumieją kroki podejmowane przez inne państwa. „Bojkot izraelskich artystów na festiwalach, odmowa finansowania izraelskich filmów czy oprotestowanie udziału w Eurowizji uderza nie w tych ludzi, co trzeba,” mówi „New York Timesowi” żydowska aktorka i pisarka Nathalie Rozens.
Pojawia się syndrom oblężonej twierdzy. – Jednostronne uznanie Palestyny przez Hiszpanię, Irlandię i Norwegię zwiększyło tylko paranoję Izraelczyków i wzmocniło argument Netanjahu, że Izrael jest osamotniony i w razie potrzeby będzie walczył gołymi rękami – mówi „Plusowi Minusowi” Laura Blumenfeld, analityczka ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
Na przełomie maja i czerwca pojawiła się szansa na zmianę dotychczasowej polityki Netanjahu. Joe Biden przedstawił bowiem trzyetapowy plan zakończenia wojny w Strefie Gazy. Pierwszy etap, który ma trwać sześć tygodni, zakłada natychmiastowe zawieszenie broni, wycofanie izraelskich wojsk z najludniejszych terenów, powrót uchodźców oraz wypuszczenie części zakładników przetrzymywanych przez Hamas. W kolejnych dwóch miałoby dojść do całkowitego wycofania Izraelczyków z Gazy, jej odbudowy oraz wypuszczenia pozostałych zakładników.
Hamas wypowiedział się o tych propozycjach pozytywnie. Eksperci pozostają jednak sceptyczni. Wszystko przez to, że w optyce Izraela wycofanie się z Gazy poskutkuje najpewniej tym, że władza wróci w ręce Hamasu, a przecież jego zniszczenie jest oficjalnym celem Tel Awiwu. Skrajnie prawicowi ministrowie Netanjahu już zapowiedzieli, że realizacja porozumienia poskutkuje ich wyjściem z rządu. Tym samym premier będzie najpewniej jak najdłużej lawirował i przedłużał rozmowy, byle tylko nie stracić władzy. Możliwe, że dojdzie jedynie do realizacji pierwszej fazy planu, a gdy zakładnicy wrócą do domów, a presja wewnątrz Izraela osłabnie, kolejnego etapu już nie uda się wynegocjować i walki zaczną się na nowo.
– Przewidywanie tego, że plan zostanie w pełni zrealizowany, byłoby naiwnością, bo konflikt bliskowschodni uczy nas, że nic nie idzie tam łatwo. Pewną nadzieję daje to, że Izrael nie ma pomysłu, jak zakończyć wojnę w Gazie. Pytanie, jak zachowa się Hamas, jeśli odzyska chociaż część władzy. Można się spodziewać, że będzie dochodziło do incydentów, które sprowokują izraelską armię do kolejnych ataków na tereny zarządzane przez Palestyńczyków. Mimo to warto mieć nadzieje, że nacisk różnych aktorów międzynarodowych będzie miał wpływ na łagodzenie stanowiska Izraela i na możliwość pokoju – mówi dr Skorek.
Dlaczego międzynarodowa pozycja Izraela jest ważna. „Trendy odciągają ten kraj od zachodnich sojuszników”
Część izraelskich ekspertów pytana o możliwe skutki międzynarodowego ostracyzmu bagatelizuje problem, podkreślając, że ich kraj mierzy się z nim od lat. „Izrael jest izolowany od 76 lat i zawsze będzie. Jest 50 krajów arabskich i tylko jedno państwo żydowskie. Zawsze będziemy bardziej krytykowani i potępiani”, mówi wspomniany już prof. Gerald Steinberg z Uniwersytetu Bar-Ilan. Ta postawa wynika głównie z tego, że Izrael wciąż może liczyć na wsparcie swojego najważniejszego sojusznika. – Może się cieszyć z dziesięciu przyjaciół, ale potrzebuje jednego, żeby przetrwać, czyli Stanów Zjednoczonych – zauważa Laura Blumenfeld.
Tel Awiw może liczyć też na inne państwa, w tym np. Indie. – Fakt, że Izrael wciąż jest w stanie prowadzić tę wojnę tak długo, pokazuje, że krytyka nie wpłynęła na zmianę polityki w stosunku do Izraela, a relacje handlowe czy obronne wciąż się utrzymują – mówi dr Freeman. Niemniej nie oznacza to, że przedłużająca się izolacja nie stwarza zagrożeń. „Haaretz” zauważa, że bojkot izraelskich naukowców może odciąć kraj od globalnych badań i zadać „śmiertelny cios” środowisku akademickiemu. Izrael może też odczuć zawieszenie handlu z Turcją. – Ankara była jednym z pięciu jego największych partnerów handlowych, więc jest to znacząca decyzja. I chociaż Izrael ma alternatywę dla tego, co kupuje od Turcji, to fakt, że stosunki handlowe są zagrożone, stawia pod znakiem zapytania relacje między oboma krajami, co jest niebezpieczne i prowadzi do dalszej niestabilności regionu – tłumaczy „Plusowi Minusowi” dr Gallia Lindenstrauss, specjalistka ds. tureckiej polityki z Institute for National Security Studies.
Izolacja może odbić się również na bezpieczeństwie Tel Awiwu walczącego jednocześnie z Hamasem, Hezbollahem oraz, nie wprost, z Iranem. – Międzynarodowa pozycja jest ważna, ponieważ daje Izraelowi przestrzeń do prowadzenia operacji wojskowych w Gazie oraz siłę dyplomatyczną w organizacjach międzynarodowych, które mogą nałożyć na niego sankcje. Co więcej, obraz państwa izolowanego może zachęcić przeciwników Izraela do nasilenia przeciwko niemu wrogich działań – mówi dr Freeman.
Zdaniem dr. Skorka skutki swoich działań Tel Awiw może jednak odczuć dopiero za jakiś czas. – Trendy zachodzące w Izraelu odciągają ten kraj od zachodnich sojuszników. Pytanie, czy koalicja z radykalnymi partiami prawicy się utrzyma, czy do władzy nie dojdą bardziej umiarkowani politycy i czy utrzymają się w kraju nastroje prawicowe. W dłuższej perspektywie ochłodzenie relacji z partnerami to gigantyczne niebezpieczeństwo – przekonuje ekspert.
Wydaje się, że izraelskie działania w Gazie mogą także poskutkować tym, że swoją moc stracą oskarżenia o antysemityzm wysuwane tradycyjnie przez Izrael i jego zwolenników nie tylko w stosunku do rzeczywistych antysemitów, ale wobec wielu krytyków polityki Tel Awiwu. Za sprawą Netanjahu ten polityczny straszak traci swoją moc.
Dym unosi się nad Rafah, 28 maja 2024 r.
Foto: PAP/ Khames Alrefi/Middle East Images/ABACAPRESS.COM