Żądni władzy mężczyźni

Poziom cynizmu i manipulacji w „Sukcesji” nieco mnie nuży, być może zbyt przypomina mi polską politykę.

Publikacja: 12.04.2024 17:00

Żądni władzy mężczyźni

Foto: archiwum prywatne

Cenię filmy, które wbijają w fotel, porywają wizją, jak „Wszystko wszędzie naraz” albo „Biedne istoty”. Ten drugi zrobił wrażenie swoją baśniową formą, licznymi odwołaniami kulturowymi, drobnymi złośliwościami brytyjskimi pod adresem Francuzów i aktualnym przesłaniem w kwestii rasy, klasy, płci. Aczkolwiek idea wyzwolenia kobiet w proponowany przez twórców sposób niezbyt godna jest polecenia.

Staram się nie przegapić Tygodnia Kina Hiszpańskiego. Na ostatniej edycji widziałem „Życie nie jest proste”, poruszający temat kryzysu wieku średniego u mężczyzn. Nie wydał mi się ostatecznie nazbyt odkrywczy, tym bardziej że pamiętam znakomitą rolę Kevina Spacey’ego w „American Beauty”. Zawsze bawi mnie też tematyka różnic kulturowych, np. w „Dwóch dniach w Paryżu”, pomiędzy Francuzką i nowojorskim Żydem.

Czytaj więcej

Hakerzy i dobre sf

Jeśli chodzi o seriale, to mam wrażenie, że obecnie trudniej o znakomitą produkcję niż przed dekadą. Moje ulubione, do których wracam, to „Mad Men” oraz „Sześć stóp pod ziemią”. Cenię dobrze rozwinięte postaci, szeroką panoramę społeczną, głębię psychologiczną, niejednoznaczność, element zaskoczenia, ale także aspekt wizualny (zdjęcia, wnętrza, kostiumy) i strukturalny, pod względem którego doceniłem ostatni sezon „Białego Lotosu”. We „Fleabag” moją uwagę zwróciła niezaangażowana perspektywa zewnętrzna bohaterki, a także przełamanie tzw. czwartej ściany (jak w „House of Cards”), ale to jednak serial nie dla wszystkich. W Polsce się nie przyjął może dlatego, że bohaterką jest cyniczna młoda kobieta, a nie żądny władzy mężczyzna. Spodobał mi się niejednoznaczny „Ozark”. Ostatnio też oglądam „Sukcesję”, ale poziom cynizmu i manipulacji w walce o władzę w tej rodzinie nieco mnie nuży, być może zbyt przypomina mi polską politykę. Jeśli ktoś natomiast preferuje krótkie, beztroskie odcinki, to polecam „Teorię wielkiego podrywu”, który jest niejako wersją „Przyjaciół” dla nerdów.

Muzycznie jestem dzieckiem lat 80., wychowanym na Trójce i Dwójce, ale ogólnie mam eklektyczny gust: uwielbiam jazz lat 60., funk, R’n’B i disco drugiej połowy lat 70., new romantic i pop lat 80. oraz muzykę klubową i chillout obecnego wieku. Na nadchodzące ciepłe dni polecam muzykę elektroniczną francuskiej grupy Paradis oraz brytyjskiej Jungle. Na bardziej nostalgiczne lub romantyczne wieczory zawsze będzie pasować ścieżka dźwiękowa Milesa Davisa do filmu „Windą na szafot”.

– not. luko

Tomasz Płudowski – (ur. 1970)

Dr hab., medioznawca, socjolog i amerykanista.

Cenię filmy, które wbijają w fotel, porywają wizją, jak „Wszystko wszędzie naraz” albo „Biedne istoty”. Ten drugi zrobił wrażenie swoją baśniową formą, licznymi odwołaniami kulturowymi, drobnymi złośliwościami brytyjskimi pod adresem Francuzów i aktualnym przesłaniem w kwestii rasy, klasy, płci. Aczkolwiek idea wyzwolenia kobiet w proponowany przez twórców sposób niezbyt godna jest polecenia.

Staram się nie przegapić Tygodnia Kina Hiszpańskiego. Na ostatniej edycji widziałem „Życie nie jest proste”, poruszający temat kryzysu wieku średniego u mężczyzn. Nie wydał mi się ostatecznie nazbyt odkrywczy, tym bardziej że pamiętam znakomitą rolę Kevina Spacey’ego w „American Beauty”. Zawsze bawi mnie też tematyka różnic kulturowych, np. w „Dwóch dniach w Paryżu”, pomiędzy Francuzką i nowojorskim Żydem.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi