Według raportu firmy Luminate, pierwszy kwartał 2023 r. przyniósł średnio aż 120 tys. nowych utworów w serwisach streamingowych dziennie. Nietrudno więc o pominięcie, a będący na początku drogi artyści muszą być gotowi na brutalną bitwę. Nie tyle z innymi twórcami, co z algorytmem nieznoszącym odstępstw. W samym centrum tej nierównej walki jest „Last Call Mixtape” OSQARA, który nie bez powodu ją przegrywa.

Młody raper po raz pierwszy przedstawił się szerszemu gronu przy boku Okiego, jednego z najciekawszych artystów hip-hopowych w kraju, nie odstając od gospodarza na krok. Nic dziwnego, że zyskał zainteresowanie polskiej filii wytwórni Def Jam, a słuchacze dostrzegli w nim potencjał.

Czytaj więcej

"TAXI": Bez drogi na skróty

Lubinianin ma ucho do melodii, radzi sobie na bitach i dysponuje różnorodnym flow. W tekstach znajdziemy udane gierki słowne („Słownik wyrazów obcych”), nie zawsze jednak pióro gospodarza jest na tyle ostre, by choć jeden wers okazał się wart uwagi („Kendall”). Płytę cechuje bowiem odtwórczość. Materiał przygotowano tak, by sprawdził się na współczesnych platformach promocji. Choć założenie spełniono, zabrakło pierwiastka ludzkiego.

Mam wrażenie, jakbym słuchał drugiego Maty czy Okiego. Nawet obecna w „XL” MARTI przypomina Dziarmę. Dlatego OSQARA postrzegam jako produkt wytwórni, a nie samodzielnego artystę. „Last Call Mixtape” jest więc ostatnim wezwaniem przed odlotem papierowego samolotu, który runie pod pierwszymi kroplami deszczu. Oby kolejny wehikuł był bardziej wytrzymały.