„Bukmacher”: Dwóch i pół buka

„Bukmacher” to opowiedziana z przymrużeniem oka historia przedstawicieli wymierającej profesji.

Publikacja: 26.01.2024 17:00

„Bukmacher”: Dwóch i pół buka

Foto: mat.pras.

Postęp techniczny zmienia oblicze hazardu, a zakłady bukmacherskie przenoszą się do sieci. Wystarczy wejść na jedną z kilkudziesięciu stron internetowych lub skorzystać z odpowiedniej aplikacji, by obstawić nadchodzący mecz piłkarski albo wynik wyborów prezydenckich w Gwatemali. Problem w tym, że w Kalifornii tego typu usługi są nielegalne. Tym samym ludzie marzący o szybkim zarobku połączonym z niemałym ryzykiem muszą korzystać z usług pracujących na czarno „buków”.

Takim człowiekiem jest Danny (znany z filmu „Wszystko o moim starym” Sebastian Maniscalco), który prowadzi interesy z fotela w samochodzie. Niby ma biuro, w którym pracuje jego siostra (Vanessa Ferlito), ale rzadko w nim przebywa. Częściej krąży po Los Angeles ze współpracownikiem, potężnie zbudowanym byłym zawodnikiem futbolu, niejakim Rayem (Omar Dorsey). Długi trzeba przecież jakoś ściągnąć, wygrane wypłacić, a zyski ukryć w bankowej skrytce. A przede wszystkim działać tak, żeby policja nie dowiedziała się o niczym.

Twórcą serialu jest Chuck Lorre, jedna z legend amerykańskiej telewizji. To współautor takich sitcomów jak „Dwóch i pół” czy „Teoria wielkiego podrywu”. Zapożyczył z nich format – odcinki trwają niespełna pół godziny – jednak zrezygnował ze śmiechu z puszki. Podczas pracy nad „Bukmacherem” poznał blaski i cienie tego specyficznego zawodu, rozmawiał z ludźmi, którzy przez hazard stracili niemal wszystko, a nawet wylądowali na ulicy. Wiele zasłyszanych opowieści umieścił w serialu, najczęściej lekko je podkręcając. Nie dążył bowiem do realizmu. Od początku do końca chciał widzów bawić.

Czytaj więcej

„Plan wycieczki”: Łomot od tatuśka

Podczas seansu okazuje się, że stereotypowy obraz bukmachera – brutala ściągającego długi z kijem baseballowym w garści – daleki jest od prawdy. Danny stara się nie stosować przemocy. Często sam pada jej ofiarą, ponieważ dłużnicy nie zawsze chcą mu płacić. Mają nad nim tę przewagę, że zawsze mogą złożyć zeznania na policji i pozbyć się nachodzącego ich buka. Tyle że wtedy będą spaleni w mieście i już nie zagrają (a z reguły są od zakładów uzależnieni). To klasyczny pat, który wszystkim gwarantuje bezpieczeństwo.

Serial uświadamia, że nielegalne zakłady często są obustronne. Im wyżej obstawia klient, tym bukmacher może więcej zarobić. Ale też i stracić, jeśli klientowi się poszczęści. Tym samym musi doskonale szacować ryzyko, być doświadczonym rzeczoznawcą i świetnym psychologiem, a kiedy trzeba, również konsjerżem swoich klientów. Wręcz ich przyjacielem, bo w tej branży nie można sobie pozwolić na utratę sprawdzonych płatników.

Chuck Lorre nie byłby jednak sobą, gdyby przy okazji nie przedstawił współczesnych czasów w krzywym zwierciadle. Gra ostro. W „Bukmacherze” nie brakuje żartów z imigrantów, homoseksualistów i transseksualistów, wreszcie mieszkańców czarnych gett. Także z wszelkiej maści „szamanów” częstujących klientów grzybkami halucynogennymi czy wszechobecnych w Los Angeles celebrytów. Nie przez przypadek Charlie Sheen (we własnej osobie) za pomocą hazardu leczy tu uzależnienie od alkoholu i narkotyków. „Wielokrotnie tu trzeźwiałem” – deklaruje w jednym z ośrodków odwykowych, po czym siada do pokera z Angusem T. Jonesem, tym chłopcem z „Dwóch i pół”, który poza planem sitcomu wsławił się eksperymentowaniem z LSD.

Komediowe ciągoty Lorre’ego sprawiają jednak, że dramatyczne wątki serialu nie wybrzmiewają w odpowiedni sposób. Niszczące skutki hazardu zostają zaledwie zasygnalizowane, a bohaterowie okazują się na tyle sympatycznymi nieudacznikami, że trudno ich za cokolwiek winić. Zresztą, za co ich tu winić – odpowiadają na zapotrzebowanie rynkowe i nikogo do niczego nie zmuszają. Kiedy hazard zostanie w końcu zalegalizowany, na uzależnieniu graczy zaczną zarabiać wielkie korporacje, a tacy jak Danny i Ray znikną. Pytanie, czy za nimi zatęsknimy.

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl

Postęp techniczny zmienia oblicze hazardu, a zakłady bukmacherskie przenoszą się do sieci. Wystarczy wejść na jedną z kilkudziesięciu stron internetowych lub skorzystać z odpowiedniej aplikacji, by obstawić nadchodzący mecz piłkarski albo wynik wyborów prezydenckich w Gwatemali. Problem w tym, że w Kalifornii tego typu usługi są nielegalne. Tym samym ludzie marzący o szybkim zarobku połączonym z niemałym ryzykiem muszą korzystać z usług pracujących na czarno „buków”.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS