Sean Penn. Więcej niż gwiazdor

Znakomity aktor i człowiek, który nie jest obojętny na tragedie i zło świata. A jednocześnie nieraz bywał zatrzymywany przez policję. Taki jest właśnie Sean Penn.

Publikacja: 29.12.2023 10:00

Sean Penn. Więcej niż gwiazdor

Foto: AFP

Czarny T-shirt, wojskowa, zielona kurtka, dżinsy. Twarz poorana zmarszczkami, z kilkudniowym zarostem. Siwe, lekko zmierzwione włosy. Tak dziś wygląda Sean Penn. W sierpniu skończył 63 lata i nie próbuje udawać 30-latka jak jego rówieśnik Brad Pitt. Ma pięć nominacji do Oscara i dwie statuetki, jest też jednym z czworga aktorów, którzy zebrali w karierze komplet nagród na najważniejszych festiwalach filmowych świata: w Cannes, Wenecji i Berlinie. Miał trzy żony i sporo partnerek, ale żadna kobieta z nim nie wytrzymała.

Bo też pewnie Sean Penn łatwego charakteru nie ma. W 1987 roku przesiedział 34 dni w więzieniu za napaść na statystę, prowadzenie samochodu bez zezwolenia i groźby karalne. I nie były to tylko grzechy młodości. W 2009 roku został skazany na 300 godzin prac społecznych i 36 godzin psychoterapii za wandalizm i kopnięcie paparazziego. Wielki talent i porywczość nie wyczerpują jednak charakterystyki Seana Penna. To nie jest zadufany w sobie hollywoodzki gwiazdor, lecz człowiek, który pojawia się tam, gdzie rodzą się światowe konflikty, gdzie ludzie cierpią i umierają. Kiedy odbierał Oscara za rolę w „Obywatelu Milku”, na konferencji prasowej jeden z dziennikarzy powiedział: – Pasja i zaangażowanie – tych dwóch słów zwykle używają pana przyjaciele, mówiąc o panu.

– Cieszę się, że tak uważają. Zrobię wszystko, by ich nie zawieść – odpowiedział.

Czytaj więcej

Wstrzymane „Stranger Things”, „Gladiator 2” czy „Biały Lotos”. Strajk w Hollywood zbiera żniwo

Przyjaciel Ukrainy

Przed miesiącem pojawił się w Toruniu, na festiwalu EnergaCamerimage. W konkursie pokazywana była „Granica mroku” Jeana-Stephane’a Sauvaire’a. Francuski reżyser nakręcił ten film w USA, a jego bohaterami są dwaj ratownicy z nowojorskiego pogotowia: młody chłopak, który chce być lekarzem, i doświadczony paramedyk, zresztą o nazwisku Rutkowski, który w karetce jeździ od lat. Są wzywani do „złych” dzielnic – ratują postrzelonego przez konkurencję dilera, zaćpaną dziewczynę, która urodziła znarkotyzowane dziecko, chorego na Alzheimera człowieka, niemającego dokąd wrócić. Więc Rutkowski nie wytrzyma. Zrobi coś, czego nigdy nie powinien zrobić medyk, a potem targnie się na własne życie.

Przyznaję, że ten portret rejonów dalekich od Wall Street czy Broadwayu i ludzi niewpisujących się w tłum na Manhattanie, zrobił na mnie ogromne wrażenie. I nie byłoby go bez przeoranej zmarszczkami, zmęczonej twarzy Rutkowskiego – Seana Penna. On zjawił się jednak w Toruniu głównie po to, by zapowiedzieć inny swój film – głośny dokument „Superpower”.

Pojechał do Ukrainy w listopadzie 2022 roku. Chciał zrobić dokument o aktorze, który został prezydentem. Jak Ronald Reagan w Stanach. Znalazł archiwalne taśmy z programami telewizyjnymi i filmami, w których wystąpił Wołodymyr Zełenski. Wmontowali je potem, razem ze współreżyserem Aaronem Kaufmanem, do swojego dokumentu: trochę wygłupów, sporo śmiechu, kilka scen dramatycznych.

Czekając na wyznaczony termin wywiadu z prezydentem, Penn nie zaszył się jednak w hotelu w Kijowie. Jeździł po Ukrainie, starał się zrozumieć konflikt w Donbasie i na Krymie, dołączył też potem do filmu ujęcia z Majdanu. Tłumy protestujących, portrety zabitych. Rozmawiał z politykami, m.in. z merem Kijowa Witalijem Kliczką, z dziennikarzami, wojskowymi, zwyczajnymi obywatelami. Wszyscy mówili mu, że są gotowi bronić wolności z takim trudem wywalczonej na Majdanie. Choć wtedy jeszcze te deklaracje wydawały się dość abstrakcyjne. Tak naprawdę nikt – nawet gdy Rosja przemieszczała wojsko w okolice ukraińskiej granicy – nie wierzył, że w Europie można rozpętać pełnowymiarową wojnę. A gdyby tak się stało? Jeden z żołnierzy, pytany o prezydenta, powiedział Pennowi: „Nie sądzę, by Zełenski był w stanie stawić czoła Putinowi”. Po kilku miesiącach aktor znów z nim rozmawiał, a on przyznał, że się mylił.

24 lutego 2022 roku wojna stała się faktem. Penn i Kaufman filmowali świat pełen cierpienia i śmierci. Są na ekranie zdjęcia zabitych cywilów, powalonych domów. Jednak najważniejszym bohaterem „Superpower” jest sam Wołodymyr Żełenski. Człowiek, który przed wojną mówił do wyborców: „Jestem jednym z was” i jednego dnia stał się wielkim przywódcą walczącego o swoją niezawisłość narodu. Na zachodnią propozycję wyjazdu z kraju odpowiedział: „Potrzebuję broni i amunicji, a nie schronienia”.

Penn przełamał barierę prywatności Zełenskiego. Rozmawiał z nim o wojnie, polityce, niezłomności narodu ukraińskiego, ale też o rodzinie. O ośmioletnim synu, który w jeden dzień stał się dorosły, jak wiele ukraińskich dzieci. Ponad wszystkim było jednak pytanie o stanowisko zachodnich państw. Jak mówił Zełenski: „Żeby latać, trzeba mieć dwa skrzydła. Dajcie mi to drugie”.

– Chciałem, by Amerykanie zobaczyli, co dzieje się w Ukrainie i jak naprawdę wygląda inwazja Rosji na ten kraj – powiedział Sean Penn w Toruniu.

Po zrealizowaniu dokumentu wracał jeszcze do Kijowa. Zawiózł Zełenskiemu jedną ze swoich statuetek Oscara, która ma tam pozostać do zakończenia wojny. – Gdy w Ukrainie nastanie pokój, przywieziesz mi ją z powrotem do Malibu – powiedział prezydentowi.

W Toruniu mówił dziennikarzom o swoim szacunku do walczącego o wolność i niezawisłość narodu. Zapytany o opinię na temat Władimira Putina, pozbawiony prawa wjazdu do Rosji aktor nie bawił się w dyplomację: – Nie ma drugiego tak zakłamanego, niezniuansowanego, przereklamowanego mózgu, jaki ma bestia zwana Putinem.

Artysta

Wbrew pozorom wschodnia Europa nie była dla amerykańskiego gwiazdora całkowicie obca. Ojciec Leo Penn pochodził z żydowskiej rodziny, dziadkowie Seana byli emigrantami z Litwy i Rosji. On sam jest trzecią generacją amerykańską. Mieszkał z rodzicami i braćmi w Malibu. Jako chłopiec bawił się z Emilio Estevezem i Charliem Sheenem. Byli sąsiadami, wszyscy potem zostali aktorami.

Sean kinem nasiąkał od dzieciństwa. Matka była aktorką, ojciec reżyserem telewizyjnym. Jako nastolatek chłopak pojawił się w dwóch odcinkach robionego przez ojca serialu „Domek na prerii”. Na dużym ekranie zadebiutował w 1981 roku w dramacie sensacyjnym Harolda Beckera „Szkoła kadetów". Ważnymi pozycjami w jego filmografii są m.in.: „Niegrzeczni chłopcy”, „Sokół i koka”, dramat z czasów wojny wietnamskiej Briana De Palmy „Ofiary wojny” oraz tegoż reżysera dramat kryminalny „Życie Carlita”.

Za rolę więźnia czekającego na stracenie w celi śmierci w filmie Tima Robbinsa „Przed egzekucją” został nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie oraz po raz pierwszy nominowany do Oscara i Złotego Globu. W tym obrazie, w swojej wymowie przypominającym „Krótki film o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego, Tim Robbins ani nie bronił, ani nie oskarżał swojego bohatera. Penn zagrał człowieka, który jest mordercą, ale w końcu leży rozkrzyżowany na stole, czekając na śmierć płynącą z czterech zbiorników do jego żył. Zadawaną w imieniu prawa. Za rolę w melodramacie Nicka Cassavetesa „Jak jej nie kochać”, w którym wystąpił z ówczesną żoną Robin Wright, otrzymał nagrodę na festiwalu w Cannes. Kreacja w komediodramacie muzycznym „Słodki drań” Woody’ego Allena przyniosła mu koleją nominację do Oscara i Złotego Globu.

Statuetka pojawiła się jednak dopiero w roku 2004, gdy w „Rzece tajemnic” Clinta Eastwooda zagrał Jimmy’ego Markuma, zrozpaczonego ojca, którego córka została zamordowana. Penn, który nie znosi fet, zjawił się na gali rozdania Oscarów. Podobno matka powiedziała mu: „Umarł kapitan Kangaroo. Miał 76 lat. Ja mam 77. Musisz mnie w tym roku zabrać na Oscary”. Gdy dostał nominację, potwierdził udział w gali. Potem na oczach matki święcił swój triumf. I przyznał: – Wymyśliłem sobie, że jeśli dostanę statuetkę, powiem tylko jedno zdanie: „Jestem żywym dowodem, że Oscary nie są konkursem popularności”. Ale jak zobaczyłem, że moi koledzy wstali i klaskali, to popłynąłem.

Kolejnego Oscara Sean Penn odbierał w 2008 roku za stworzenie w filmie Gusa Van Santa „Obywatel Milk” postaci Harveya Milka, polityka-homoseksualisty z San Francisco. To był czas, gdy Ameryka otwierała się na zmiany, pierwszy raz w historii wybrała czarnoskórego prezydenta, a jednocześnie poprawka dotycząca małżeństw osób tej samej płci została odrzucona nawet w liberalnej Kalifornii. Penn stworzył na ekranie postać działacza, który na pierwszej, legalnej paradzie wolności wygłosił słynne przemówienie: „Obudź się, Ameryko! Dość rasizmu, seksizmu, dyskryminacji i nienawiści!”. Z ogromnym wyczuciem pokazał jego siłę i momenty załamania. Potrafił zagrać czułość i rozpacz, ból i determinację, by żyć w zgodzie z samym sobą.

W dorobku ma prawie 90 filmowych ról. Mocny duet stworzył z Michaelem Douglasem w „Grze” Davida Finchera. Sam bardzo wysoko ceni „Cienką czerwoną linię” i „Drzewo życia” Terrence’a Malicka. – Do niego na plan trzeba przyjść z rozprutym żołądkiem i flakami na wierzchu. Zaufać mu i wnieść wszystko, co się ma: rany, niespełnienia, ale i radości, chwile szczęścia. Dzięki takim twórcom człowiek chce pozostać w zawodzie – przyznaje teraz.

Potrafi zagrać całą gamę uczuć: od czułości do wściekłości, od strachu do okrucieństwa. I nie oszczędza się. Ale aktorstwo mu nie wystarcza. Od czasu do czasu staje też za kamerą. Po raz pierwszy ponad 30 lat temu, gdy zrealizował „Indiańskiego biegacza” o weteranie wojny wietnamskiej wracającym do domu w rodzinnym miasteczku.

Bohater jego „Obsesji” postanawia zamordować kierowcę, który prowadząc po pijanemu, zabił mu córkę. W nakręconej według powieści Friedricha Dürrenmatta „Obietnicy” mordercy dziecka szukał zdeterminowany policjant. „Wszystko za życie” oparte było na autentycznej historii młodego człowieka, który po studiach cały, niewielki zresztą, majątek przekazał organizacjom charytatywnym, a sam postanowił pojechać autostopem na Alaskę, by tam żyć samotnie, w głuszy.

Dla Penna ważna jest jego ostatnia fabuła „Dzień flagi” – autentyczna historia o relacjach ojca i córki z Ameryką w tle. W jego filmach wracają podobne motywy: nieprzystosowanie, świat nietolerujący słabych, wiwisekcja rodziny, ucieczka do wolności. No i zawsze interesowały Seana Penna dokumenty. Rejestracja rzeczywistości. Bo w przeciwieństwie do wielu amerykańskich gwiazd nie chce się zamknąć w luksusowej posiadłości w Malibu.

Czytaj więcej

Ostatni film Williama Friedkina, twórcy „Francuskiego łącznika” i „Egzorcysty”

Obywatel

Otwarcie mówi, że kino nie jest dla niego wszystkim. Jest też świat wokół i to, co można dla niego zrobić. I nie są to tylko słowa. W 2002 roku poleciał więc do Bagdadu i publicznie nazwał bzdurą wypowiedzi George’a Busha, że Irak dysponuje bronią masowego rażenia. Na stronie reklamowej „The Washington Post” opublikował list do prezydenta, wzywając go do zaniechania wojny z Irakiem. Przewidział, jak ogromne będą jej koszty. W 2005 roku, rozczarowany akcją poszukiwawczo-ratowniczą prowadzoną w Nowym Orleanie po huraganie Katrina, kupił statek i dopłynął nim do ocalałych. Wsparł ich finansowo, rannych zabrał do szpitali. Pięć lat później przyszedł z pomocą ofiarom trzęsienia ziemi na Haiti. Zbudował obóz dla tysięcy bezdomnych ludzi, założył na ich rzecz organizację charytatywną. I mieszkał z nimi przez wiele miesięcy.

Były też jednak dziwne epizody, m. in. przyjaźń z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem czy wywiad z narkotykowym potentatem „El Chapo” Guzmanem, który w 2015 r. Penn przeprowadził w Meksyku dla magazynu „Rolling Stone”. Dostał się do poszukiwanego przestępcy razem z meksykańską aktorką Kate del Castillo, mieli rozmawiać o ewentualnym filmie o nim. Potem John Riley, były agent DEA (Drug Enforcement Administration), przyznał, że dokładnie w tym czasie El Chapo został namierzony i miał zostać aresztowany w domu w La Tuna. Akcję przerwano na wieść o wizycie Penna i Castillo, bo mogliby paść ofiarą strzelaniny. Zanim doszło do następnej próby aresztowania, narkotykowy boss zdążył uciec. Wpadł dopiero rok później. – Penn powinien siedzieć za te wszystkie życia, które zabrały narkotyki przez kolejny rok działalności El Chapo – grzmiał Riley. Prawnicy jednak uznali, że nie ma ku temu podstaw: Penn działał jako dziennikarz.

Ten film nie powstał, a wkrótce Penn wymyślił inny temat. W 2019 roku razem z aktorem i producentem Billym Smithem próbowali przyjrzeć się sprawie morderstwa dziennikarza „The Washington Post” Dżamala Chaszukdżiego w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Turcji. Pojechał do Stambułu, gdzie od razu wywołał skandal, pokazując środkowy palec przed kamerami bezpieczeństwa przed budynkiem saudyjskiego konsulatu. Zbierali ze Smithem materiał. Zrezygnowali, gdy dowiedzieli się, że nad tym samym tematem pracuje dokumentalista Bryan Fogel. Jego „Dysydent” rzeczywiście powstał. I właśnie wtedy Smith spytał Penna, czy śledził historię aktora Wołodymyra Zełenskiego, który został prezydentem Ukrainy. Penn kupił pomysł. Uznał, że to fajny temat – z gatunku tych „lżejszych”. Dziś Sean Penn jest głęboko zaangażowany w los Ukrainy. Zainteresowanie światem jest bowiem dla niego czymś oczywistym.

Awanturnik

Ale Penn, który ratuje ofiary trzęsienia ziemi i oddaje swojego Oscara Wołodymyrowi Zełenskiemu, ma też w życiu trochę mrocznych stron. Porywczy charakter sprawia, że zbyt często uruchamia pięści. Miał 24 lata, kiedy na planie „Material Girl” poznał Madonnę. On zaczynał karierę, ona była gwiazdą, która nagrała już „Like a Virgin”. – Ktoś powiedział: „Mężczyźni, zwłaszcza młodzi, są próżni”. Ja byłem. I z pewnością lubiłem dużo pić. Nie twierdzę, że to było bez sensu. Dostałem od życia lekcję – wspominał po latach w rozmowie z Oprah Winfrey. Wtedy próżność plus alkohol powodowały kolejne oskarżenia i mandaty. Październik 1985 r. – za obrazę fotografa, który usiłował zrobić zdjęcie jemu i Madonnie w Nashville. Styczeń 1986 – za pobicie innego fotografa z podobnej przyczyny w Los Angeles. Czerwiec 1986 – za napaść na aktora, który – według niego – usiłował pocałować Madonnę. Kwiecień 1990 – za pobicie statysty na planie filmu „Color”, czerwiec 1990 – za jazdę samochodem po alkoholu. I dalej: październik 2009 – kolejna awantura z fotoreporterem i kara 300 godzin prac społecznych. Po gali oscarowej w 2022 roku wściekł się. Najpierw Akademia nie zgodziła się, by Zełenski wystąpił na gali na telebimie, a potem przymknęła oczy na wybryk Willa Smitha, który spoliczkował prowadzącego. – Mnie za takie zachowanie wsadzali za kraty – powiedział.

Kobiety też długo z nim nie wytrzymywały. Z Madonną rozwiedli się po czterech latach. Z drugą żoną, aktorką Robin Wright, rozstawali się i schodzili kilkakrotnie. Ale też przewinęła się przez jego życie cała galeria słynnych aktorek, m.in. Susan Sarandon, Scarlett Johansson, Charlize Theron. Trzecia żona – wyższa o głowę i młodsza o ponad ćwierć wieku córka Grety Scacchi, Leila George. Poślubił ją w 2020 roku, a ona pozew o rozwód złożyła kilkanaście miesięcy później. Po rozstaniu z nią kilkakrotnie był już fotografowany z nową partnerką.

Czytaj więcej

Joanna Łapińska. Streaming ma wartość nawet dla festiwali

Kobiety obok aktora zmieniają się, ale ma też w swoim życiu świętość: córkę i syna ze związku z Robin Wright. Dylan ma dziś 32 lata, Hopper – 30. „Zawsze będziemy rodziną, cokolwiek wydarzy się w naszym życiu – powiedziała niedawno Robin Wright w wywiadzie. Oboje szaleńczo kochają swoje dzieci, które zresztą poszły tą samą drogą co oni. Dylan stworzyła z ojcem świetny duet w „Dniu flagi”. Hopper też gra, ma jednak za sobą ważniejszą walkę – z uzależnieniem. I nie ukrywa, że w wyjściu z nałogu pomógł mu ojciec.

– W książce „Wolność od znanego” Jiddu Krishnamurti pisze, że największą krzywdą, jaką jedna osoba może wyrządzić drugiej w intymnym związku, jest powiedzenie: „Nie możesz się zmienić” – mówi Sean Penn.

Może właśnie wiarę w możliwość zmiany wpoił Hopperowi? Zresztą pewnie sam myśli podobnie i zaskoczy nas nie raz. A Penn, który niejedno w życiu widział i przeżył, wierzy też, że najlepszym lekarstwem dla człowieka jest drugi człowiek. Mówi: – Bardzo chcę, żeby po obejrzeniu moich filmów ludzie czuli się mniej samotni.

Czarny T-shirt, wojskowa, zielona kurtka, dżinsy. Twarz poorana zmarszczkami, z kilkudniowym zarostem. Siwe, lekko zmierzwione włosy. Tak dziś wygląda Sean Penn. W sierpniu skończył 63 lata i nie próbuje udawać 30-latka jak jego rówieśnik Brad Pitt. Ma pięć nominacji do Oscara i dwie statuetki, jest też jednym z czworga aktorów, którzy zebrali w karierze komplet nagród na najważniejszych festiwalach filmowych świata: w Cannes, Wenecji i Berlinie. Miał trzy żony i sporo partnerek, ale żadna kobieta z nim nie wytrzymała.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi